Tadeusz Borowski przeszedł prawdziwe piekło w czasie ostatniej wojny. W czasie pobytu w licznych obozach koncentracyjnych zarówno na terenie Niemiec jak i w okupowanej Polsce doświadczył niewiarygodnych cierpień. W efekcie powstał w jego świadomości trwały ślad po tym koszmarze. Część tych doświadczeń przelał na papier. W ten sposób powstał cykl "Pożegnanie z Marią". Zawiera on wiele ciekawych opowiadań, ale warto przyjrzeć się uważnie jednemu z nich, zatytułowanemu "U nas w Auschwitzu".
Wspomniany utwór z pozoru niczym się nie wyróżnia. Tak jak pozostałe z cyklu mówi o przeżyciach wojennych, ale odmienna jest jego forma. Także sposób ujęcia treści jest dosyć niecodzienny. Aby dostrzec te specyficzne cechy trzeba bliżej przyjrzeć się niektórym fragmentom, a zwłaszcza rozdziałowi siódmemu. Zawiera on dosyć rozbudowany autorski komentarz do toczących się wydarzeń. Borowski w tym wypadku nie ogranicza się do przestrzeni obozowej, ale jego refleksja wykracza poza nią. Co więcej stara się dotrzeć do samej istoty piękna, co zaskakuje, biorąc pod uwagę kontekst wypowiedzi. Formuje przy tym nadrzędną tezę, którą próbuje udowodnić w dalszym toku wywodu. Otóż sądzi, że cierpienie ludzi odgrywa bardzo ważną rolę w rozwoju cywilizacyjnym. Wydaje mu się, że stanowi ono niezbędny fundament postępu. Wspomniany rozdział ma formę listu Tadka skierowanego do ukochanej Marii. Wojna rozdzieliła go z jego wybranką serca i dlatego w takiej formie się z nią kontaktuje.
Bohater podzielił swój wywód na dwie zasadnicze części, aby w ten sposób lepiej zobrazować swoje poglądy. Z jednej strony wychodzi od doświadczeń obozowych i na tym tle przywołuje konkretne sytuacje. Następnie wprowadza uogólniające wnioski, które podsumowują dotychczasową refleksję. Zobaczymy jak ta kompozycja spełnia swoje zadanie. Borowski pisze o sprowadzeniu człowieka do roli surowca, z którym można robić wszystko. To wykorzystywanie ludzkiego ciała do eksperymentów medycznych, katorżniczej pracy zna z obozów. Jednak podobna sytuacja miała już miejsce w przeszłości. Tu odwołuje się do przykładów ze starożytnego świata. Uważa, że zachwycające współczesnych turystów piramidy powstały na krzywdzie niewolników. Osiągnięcia były wielkie, ale u ich fundamentów należy widzieć ludzkie cierpienie. Podobnie firma Lenz i wiele innych zakładów czerpało ogromne zyski dzięki niewolniczej wręcz pracy innych. To spostrzeżenie pozwala wprowadzić refleksje dotyczącą hierarchii wartości.
Koniecznie trzeba uwzględnić sposób opisu zdarzeń. Dominuje z oczywistych względów narracja pierwszoosobowa. Mamy przecież do czynienia z monologiem Tadka. Nadawca listu jest uczestnikiem opisywanych wydarzeń. Podkreśla swą wspólnotę z innymi ludźmi poprzez zastosowanie zwrotów w liczbie mnogiej ("pracujemy", "potem przyszliśmy".) Ważną rolę spełniają tu wspomnienia i właściwie to one dają podstawę do snucia dalszych wniosków. Pisarz stara się nie ograniczać do przerażającej teraźniejszości, ale próbuje zbudować alternatywne wizje przyszłości. Wysuwa także szereg przypuszczeń, co niewątpliwie urozmaica tekst. Zastanawia się między innymi: "Co będzie o nas wiedzieć świat, jeśli zwyciężą Niemcy?". Zaskakuje mnie fakt, że może tak spokojnie, wręcz obojętnie opowiadać o rzeczach szokujących, dramatycznych. Co więcej przytaczane wnioski są dosyć przygnębiające i ponure. Te konkluzje łatwo wpadają w pamięć, ponieważ mają formę przysłów i złotych myśli. Skondensowane słowa niosą bogate treści.
Należy także podkreślić, że narrator opisując chociażby rozpadający się barak, uzmysławia czytelnikom, w jakich warunkach przebywali więźniowie. Ukazuje nie tyle pojedynczego człowieka, ale masę ludzi zebranych na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Chce przede wszystkim przekazać ogrom nieszczęścia, który wywołał holocaust, dlatego przywołuje makabryczne obrazy sądu ostatecznego. Jednak sceny na średniowiecznych malarskich płótnach są mniej odrażające niż pobyt w obozie. Tam ciało ulega straszliwej degradacji. Jest traktowane jako balast i o tyle należy go tolerować, o ile przynosi wymierne korzyści. Stąd też redukowano do minimum jego potrzeby. Dostarczano mu tylko stosunkowo niewielką dawkę jedzenia i zapewniano odrobinę snu, minimum miejsca w baraku. Poza tym maksymalnie je wykorzystywano w katorżniczej pracy. Więzień, który nie był zdolny do pracy, tym samym tracił rację bytu i musiał liczyć się z szybką eksterminacją. Nawet po śmierci starano się zrobić z niego użytek. Po spaleniu można było nim "osuszyć staw". To wszystko mówi samo za siebie.
Należy także uwzględnić, jakie były wymierne skutki tych drakońskich metod postępowania i co pozostanie po pracy obozowej. Borowski tutaj ponownie przywołuje przykład egipskich piramid oraz greckich świątyń. Starożytni niewolnicy włożyli wiele wysiłku w powstanie tych monumentalnych budowli. Jednak nie chodzi tylko o trud przymusowej pracy, ale również o cierpienie wielu tysięcy niewolników, których zmuszono do takich działań. Ich krew wsiąkła w fundamenty tych budowli. Tym samym tak podziwiany przez niektórych antyk jawi się jako epoka oparta na podobnych zasadach jak ideologia nazistowska. Ówczesny świat przypominał wielki obóz koncentracyjny, gdzie wąska grupa lepszych ludzi trzymała pieczę nad ogromną rzeszą niewolników i zmuszała ich do potwornego wysiłku. Wspaniałe, efektowne budowle powstały dzięki stosowaniu praktyce zasady "Cel uświęca środki". Piękno zewnętrzne monumentów kontrastuje z metodami jego osiągnięcia.
Czyż nie podobnie było w czasie II wojny światowej? Wszak budowano nową cywilizację z dominującą rasą panów na ludzkich kościach. Co gorsze po wielu, wielu latach ludzkie cierpienia zostaną zapomniane, a przyszłe pokolenia będą zachwycać się dokonanymi dziełami. Historia bowiem zatacza koło. Więźniowie łagrów przypominają niewolników budujących piramidy, którzy ciężko pracowali i wyeksploatowani umierali. Pisarz zastanawia się, czy piękno powstałe w efekcie takiej zbrodniczej pracy może zachwycać. Uważa, że jest tak nie powinno być. Co więcej pomijanie tych krzywd przy analizie jest wielką niesprawiedliwością i w pewien sposób fałszuje obraz dziejów. Wobec tego należy na nowo przebudować wizję historii i znaleźć w niej miejsce na zwykłych ludzi, którzy w rzeczywistości budują cywilizację. Istnieje więc uzasadniona obawa, że podobnie będzie ze więźniami zamkniętymi w obozach. Po jakimś czasie wszelki ślad o nich zaginie i nikt nie dotrze do prawdy o nich. Właśnie tego boi się Borowski i domaga się zasadniczych zmian. Nie wolno upiększać przeszłych wydarzeń, trzeba mówić wszystko, nawet, gdy byłyby to makabryczne fakty. Tak więc więźniowie obozów koncentracyjnych powinni być przedstawiani w całym kontekście ich nieszczęścia, a nie jako pionki służące budowniczym nowej cywilizacji. Firmy niemieckie, które korzystały z pracy przymusowych pracowników, powinny za to surowo odpowiedzieć. Przecież potęga takich zakładów jak: Union, Continental, czy Wagner została zbudowana w oparciu o niewolniczą pracę. Nie wolno przechodzić nad tym faktem do porządku dziennego. Muszą być poważne konsekwencje dla tych koncernów.
Ta rozbudowana refleksja na temat przebiegu ludzkich dziejów została dopełniona tylko jednym pozytywnym akcentem. Oprócz nienawiści, żalu, mówi się o tęsknocie za Marią. Do ukochanej jest pisany wspomniany list. Tylko miłość broni człowieka przed utratą resztek człowieczeństwa. Ona stanowi niepodważalną siłę i zmusza do troski o przeżycie następnego dnia. Tylko uczucia, pamięć i myśli pozwalają przetrwać koszmar wojny.
W opowiadaniu "U nas w Auschwitzu" można znaleźć wiele ciekawych wątków. Jednak najważniejsza jest kwestia roli niewolników w budowie cywilizacji. Wszak dzięki ich krwi i potowi powstawały wspaniałe, zachwycające budowle, a oni sami zostali zapomniani. Na tym polega niesprawiedliwość dziejów. Pod tym względem starożytność podobna jest do współczesności. Ciemiężeni, wykorzystywani zostaną rozwiani przez wiatr historii i nikt nie będzie o nich pamiętał. To niepokoi Borowskiego. Podobnie jak postęp techniczny zbudowany na cierpieniu i krzywdzie słabszych.