Niezwykle trudno wskazać specyficzne wyróżniki człowieczeństwa, zwłaszcza gdy chce się wyjść poza oczywiste kwestie. Wiek dwudziesty w pewien sposób podważył uważane kiedyś za nienaruszalne wartości etyczne. Co więcej, jeszcze trudniej po doświadczeniach totalitarnych mieć gwarancję odnośnie ludzkiego zachowania. Niełatwo przewidzieć, jaka byłaby nasza reakcja w szczególnie trudnej sytuacji i jakiego wyboru dokonalibyśmy my sami. Uświadamia nam to wyraźnie literatura współczesna.

Najszerzej przedstawienia diametralnie różne postaw ludzi wobec sytuacji ekstremalnych Albert Camus. W słynnej "Dżuma" ukazuje postępujące rozszerzanie się epidemii dżumy. W Oranie wybucha prawdziwa panika. Tylko niektórzy są w stanie zachować jaki taki spokój, ale zdecydowana większość pod wpływem zaskakujących i przerażających zdarzeń traci zimną krew. Zaczynają się pojawiać wręcz histeryczne reakcje. Wobec niespodziewanych okoliczności zmianie ulega również system wartości, który wcześniej wydawał się nienaruszalny.

Zatem, czy można jednoznacznie wskazać postawę godną człowieka? Oczywiście trudno opowiedzieć na tak postawione pytanie, niemniej są pewne wyznaczniki, o których nigdy nie wolno zapominać. Przede wszystkim całą energie i siłę woli należy skierować na walkę ze złem. Należy przy tym niezmiennie pamiętać o odpowiedzialności za drugiego człowieka. Powinno się nieustająco kontynuować zmagania z narastającym zagrożeniem. Tylko wspólne działania dużej grupy osób mogą zakończyć się sukcesem. Każdy człowiek winien walczyć ze wszystkich swoich sił, a kiedy będzie trzeba to nawet poświęcić się i ofiarować swoje życie. W imię wyższych racji należy zrezygnować z osobistych interesów na rzecz dobra wspólnego. Umiejętność rezygnacji ze swoich partykularnych spraw jest niewątpliwie miarą wielkości człowieka. Na plan pierwszy powinna wysunąć się solidarna walka z potęgami zła.

Doktor Rieux przyjął właśnie taką postawę. Celem głównego bohatera powieści jest pomoc chorym. Jednak w tych tragicznych czasach szybko rozprzestrzeniającej się zarazy, nie tylko lekarz winien się tym zajmować. Mieszkańcy Oranu mieli moralny obowiązek wzajemnie się wspierać. Wymagała tego solidarność względem członków tej samej społeczności. Bernard rzeczywiście pracował z godnym pochwały powołaniem. Szlachetny i uczciwy nie wahał się nawet podjąć ryzyka. Za wszelką cenę chciał rzetelnie wypełniać obowiązki lekarza. Przy tym jednak nie uważał, że robi coś wyjątkowego. Pragnął jedynie "zostać człowiekiem" i sztuka ta z pewnością mu się udała. Rieux działał bardzo praktycznie, nawet żądał interwencji władz miasta i podjęcia wszelkich możliwych kroków, aby zatrzymać postęp epidemii. Posiadał także bardzo cenną umiejętność. Nawet w obliczu wyjątkowo trudnej sytuacji nie załamywał się, ale ze zdwojoną siłą przystępował do pracy. W ten sposób zapominał o całym bożym świecie i odsuwał z pola widzenia wszystko, co mogłoby go odciągnąć od walki z chorobą. Nawet poświęcił swoje życie prywatne. Nie pozostawało mu wiele czasu, by myśleć o żonie, która przebywała wtedy w sanatorium. Troska o chorych była najważniejsza. Nie szukał przy tym religijnego uzasadnienia swoich działań. Robił tak, jak powinien, w jego mniemaniu, postąpić każdy człowiek. Wiara nie była mu potrzebna, by uzasadnić własne kroki. Jednak nie zapominał o miłości do innych.

Drugą osobą przejętą kwestią człowieczeństwa wydaje się być Jean Tarrou. Zawsze na wyciagnięcie ręki, ofiarny altruista staje po stronie cierpiących i poniżonych. Pragnie robić wszystko, co w jego mocy, aby sprostać trudnej sytuacji. Pozbawiony religijnego wsparcia, jawi się jako współczesny "święty bez Boga". Bez zastanowienia włącza się w działalność oddziałów sanitarnych i poświęca się im bez reszty. Nie boi się oddać własnego życie za realizację szczytnych idei. Wie, że racja jest po jego stronie i dlatego z taką determinacją podejmuje kolejne działania. Poprzez tak wydawałoby się proste kroki potwierdza własne człowieczeństwo, daje dowody na wielkość jednostki. Traktuje niezawinione cierpienie jako wyzwanie, któremu należy sprostać. Nic go nie przeraża. Według mnie, w sposób najpełniejszy i najpiękniejszy zrealizował swoje człowieczeństwo. Właściwie więcej nie dało się osiągnąć.

Inaczej wygląda droga, którą poszedł Raymond Rambert. Jak przystało na dziennikarza podróżował. Przybył z Paryża do Oranu w celach zawodowych, a epidemia dżumy całkowicie go zaskoczyła i unieruchomiła w mieście. Niecierpliwie czeka, aż wszystko wróci do normy. Staje z boku toczących się wydarzeń, ale w końcu i on musi zmienić swoje nastawienie. Nie może uciec, chociaż bardzo tego pragnie. Tęskni za ukochaną, którą pozostawił w Paryżu. Jednak nie może ciągle być na dystans. Kiedy poznaje prawdę o mieszkańcach Oranu, zaczyna dostrzegać ich determinację, zmienia swoją postawę. Z egoisty zamienia się w altruistę skłonnego do wykonywania nawet najprostszych działań. Znajduje swoje miejsce w służbach sanitarnych. Walcząc z dżumą, prowadzi równocześnie bój o zachowanie własnej godności i pełniejszą realizację siebie. W ten sposób poznaje również prawdziwe wartości. Po wyjeździe z miasta nie będzie już tym samym człowiekiem. Niewątpliwie zmienił się z korzyścią dla siebie.

Camus chociaż stara się wszechstronnie pokazać zróżnicowane postawy, to jednak w większym stopniu podkreśla bohaterskie przykłady zachowań. W tych przypadkach pozytywne aspekty człowieka jaśnieją pełnym blaskiem. Okazało się, że tak różni ludzie jak doktor Rieux i Tarrou potrafią niejako zjednoczyć siły we wspólnej walce ze złem w imię dobra społeczeństwa. W takich ekstremalnych sytuacjach, jakim jest panowanie dżumy, możliwe staje się sprawdzenie prawdziwej wartości danej jednostki. Z tej konfrontacji zwycięsko wychodzi także Rambert. Dziennikarz właściwie zmienił swój wewnętrzny świat. Pokazał przy tym, że warto wycofać się z fałszywej drogi, zwłaszcza gdy ona może zaprowadzić na manowce. Powieść uświadamia nam również, że zaniechanie działań i przyjęcie biernej postawy zawsze powoduje narastanie zła. Natomiast miłość i poświecenie zawsze przynoszą pozytywne wartości.