W "Roku 1984" George'a Orwella ukazany jest obraz systemu totalitarnego, obraz wstrząsający i w swej jaskrawości niejednokrotnie sprawiający wrażenie wyolbrzymionego, ale dzięki temu niosący ostrzeżenie przed potęgą tego systemu i jego destruktywnym wpływem na człowieka. Lektura powieści zmusza do refleksji nad istotą wielkich systemów totalitarnych, które zrodziły się w minionym, pełnym niepokojów dwudziestym wieku. Mam tutaj na myśli faszyzm, narodowy socjalizm i komunizm, które stosowały podobne represje i miały jedne cel - upodlić i uprzedmiotowić człowieka. Losy bohaterów "Roku 1984" - Winstona i Julii, to losy dwojga ludzi, w których tliła się jeszcze iskierka dawnego porządku rzeczy, którzy pragnęli ową iskierkę rozniecić, na przekór i wbrew wszechpotężnej machinie państwowej, dehumanizującej ludzi i dążącej do ich zniewolenia., osiąganego wieloma sposobami i mechanizmami.

W "Roku 1984" w sposób karykaturalny i groteskowy przedstawione jest działanie Angsocu, w którego rękach skupiona jest wszelka władza i wiedza, na czele z Wielkim Bratem. Wielki Brat, jako wyidealizowany przywódca, zdaje się nie opuszczać nigdy swojego ludu. Jego podobizny spoglądają ze wszystkich plakatów, a przemówienia słyszane z teleekranów wywołują fale euforii i entuzjazmu. Paradoksem samym w sobie są Ministerstwa tworzące aparat rządowy, których nazwy przeczą całkowicie sprawowanej przez nie funkcji. Zgodnie z tym Ministerstwo Pokoju zajmuje się prowadzeniem wojny, Ministerstwo Prawdy sprawuje pieczę nad prasą, rozrywką, oświatą i sztuką, zmieniając ich treść dla potrzeb Angsocu. Ministerstwo Obfitości specjalizuje się w przekazywaniu wyssanych z palca informacji o ciągłym postępie gospodarczym i wzroście dobrobytu obywateli, a Ministerstwo Miłości wzbudza najwyższy lęk, gdyż tam prowadzone są śledztwa i przesłuchania tych, którzy ośmielili się sprzeciwić Partii.

Świat u Orwella podzielony jest między trzy mocarstwa: Eurazję, Wschódazję i Oceanię, które stale zmieniają się w wojnach i sojuszach, a za każdą taką zmianą równolegle podążają zmiany na kartach sztucznie modyfikowanej historii. Główną ideą Angsocu jest stworzenie nowej natury człowieka, opartej na "dwójmyśleniu", w myśl zasady, że przeszłość wynika z przyszłości. "Dwójmyślenie" to ciągłe przystosowywanie pamięci do zmian, jakie zachodzą w przeszłości. W tym świecie pamiętać należy o tym, czego wymaga partia, a jednocześnie trzeba potrafić zapomnieć o tym, ilekroć zachodzi taka potrzeba. Dlatego usuwane są życiorysy niewygodnych obywateli, "dziury pamięci" likwidują niewygodne prawdy, zmieniane jest wszystko, aby tylko zachować dobre imię nieomylnego Wielkiego Brata. Istotna jest również umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów jednocześnie i wierzenia w oba naraz, co tworzy złożony system myślowego oszustwa. Przerażająca jest owa idea tak bezgranicznego sterowania i manipulowania ludzkimi myślami. System przetwarza umysły obywateli dla swych potrzeb na elastyczne i bezkrytycznie poddające się wyszukanym sloganom partyjnym i ciągłym zmianom przeszłości. Głównym rozkazem Wielkiego Brata w tej sprawie jest, aby odrzucić wszelkie świadectwo myśli i uszu, czemu nie mogli i nie chcieli podporządkować się ani Winston, ani Julia. Każde z nich miało przeczucie wobec drugiego i wyczuwało intuicyjnie jego cichy bunt przeciw Wielkiemu Bratu i Partii, jednak wszelki kontakt i pierwszy krok wydawał się z punktu widzenia Winstona niemożliwy. Sam Winston był zrezygnowanym pesymistą, nie wychylającym się w swojej pracy w Ministerstwie Prawdy i nie odbiegającym w swej postawie od linii prawidłowej, wytyczonej przez władzę centralną. Winston do perfekcji wyćwiczone miał prymitywne reakcje obronne, nienagannie opanowane swoje kody pozajęzykowe: mimiczny, gestyczny i pantomimiczny, aby w żaden sposób nie zdradzić się ze swoimi myślami przed obserwującymi ze wszech stron teleekranami i przed panującym obłędem, gdzie każdy śledzi i jest śledzony, a dzieci od najmłodszych lat są do tego celu odpowiednio szkolone. Winston jednak odważył się przełamać czarnobiał - lojalność dla dyscypliny partyjnej - pisząc pamiętnik, ale cóż, że pisał go w miejscu, do którego, wydawałoby się nie docierał wzrok teleekranu, skoro mylił się. Cóż, że wychodząc z domu kładł na okładce pamiętnika pyłek, aby mieć pewność, że pozostanie on nietknięty, skoro pamiętnik i tak czytano. Bez wahania zaufał, razem z Julią, O'Brienowi, wierząc, że jest członkiem konspiracyjnego Braterstwa, lecz również się pomylił. Żył w świecie, gdzie nigdy nie było wiadomo, co jest prawdą, a co nią nie jest. Nawet co do uczucia, które zrodziło się pomiędzy nim a Julią, które mogłoby się wydać jedyną rzeczą prawdziwą i czystą, nie można mieć stuprocentowej pewności, że takie było.

Angsoc czyni człowieka bezosobowym, jest taką formą życia, w której nie ma miejsca dla jednostki. System tyranizuje człowieka, stawia sobie za cel ideał abstrakcyjnej równości i idealności. Partia jako wzór obywatela lansuje człowieka pięknego, silnego, rosłego, szczęśliwego, a para głównych bohaterów doskonale zdawała sobie sprawę, że przecież jest dokładnie na odwrót. Ludzie są niedożywieni, żyją w otoczeniu żałosnego ubóstwa i obskurności. Partia wciela ideał wolności rozumianej jako uświadomiona konieczność. Jest to wolność mechanizmu, w którym każdy odgrywa swą, nie wybraną osobistym wyborem rolę. Od obywateli Angsoc wymaga posłuszeństwa normom, programom i przepisom, wymaga bezosobowego zjednoczenia z powszechnie obowiązującym prawem. W Orwella jest właśnie tak, jak powiedział Karol Marks "istota ludzka nie jest żadną abstrakcją tkwiącą w poszczególnej jednostce, jest ona w swojej rzeczywistości całokształtem stosunków społecznych".

Jak więc mogło zaistnieć uczucie miłości w ludziach, z których wszelkim sposobem starano się wyplenić moralność, w świecie, w którym zainteresowanie fizyczne określane jest mianem seksozbrodni, a małżeństwo jest jedynie instytucją dla produkcji potomstwa? Może była to chwilowa fascynacja fizyczna drugą osobą lub pociąg do "zakazanego owocu" lub po prostu walka, akcja polityczna, cios zadany Partii? Ale jednak coś między nimi zaiskrzyło, coś ich na moment połączyło.

To Julia zrobiła pierwszy krok, jako że była bardziej stanowcza i zaradna. Była wzorową obywatelką: pracownicą Departamentu Literatury, członkinią Młodzieżowej Ligi Antyseksualnej, pozornie osobą fanatycznie oddaną Partii. Na miejsce schadzek z Winstonem wyznaczała miejsca, w których, według niej, nikt nie mógł ich zaobserwować, ale myliła się. Nawet pan Charrington, który wynajmował im pokój - ich cichy azyl, i który parę lat temu sprzedał Winstonowi zeszyt i pióro - towary zakazane, okazał się funkcjonariuszem Policji Myśli. Absorbują czytelnika ich starania o jak najczęstsze spotkania, pod ciągłą groźbą zdemaskowania. Nęci ciekawość i napięcie związane z faktem, że może miłość zwycięży, że może uda im się w pewien sposób pomyślnie przeciwstawić Partii, a jednocześnie ogromne rozczarowanie pojawia się, gdy na jaw wychodzi, że od początku rozkwitu ich uczucia byli pod ciągłą obserwacją Policji Myśli, jak również i wtedy, gdy pojawiają się wątpliwości, czy Winston i Julia naprawdę się kochali, czy tylko jedno z nich dążyło do zdemaskowania drugiego. Wstręt wzbudza wszechobecne kłamstwo, fałsz, obłuda, niepewność prawdy, wypaczenie ludzkiej psychiki, do tego stopnia, że nawet normalne kontakty międzyludzkie zatarły się gdzieś po drodze.

Do zakłócenia kontaktów międzyludzkich miał również przyczynić się największy i realizowany z ogromnym rozmachem projekt Partii - zastąpienie dotychczasowego języka (czyli Staromowy), Nowomową. Głównym celem Nowomowy jest dostarczenie do języka środków, które w pełni pozwolą wyrażać idee Angsocu. Celem jest również uniemożliwienie swobody myślenia, którą nazywano myślozbrodnią. A wiadomo przecież, że język jest narzędziem więzi społecznej, narodowej, tworzy kulturę i jest swoistą, ponadczasową cechą człowieka. Przy pomocy Nowomowy można wyrażać tylko to, co konieczne, bez obaw o jakiekolwiek próby wyrażania czegokolwiek uznawanego za niewłaściwe. Nowomowa ogranicza się do funkcji informacyjnej języka tak, aby jak najmniejszymi środkami wyrazu określić jak najwięcej rzeczy. Dlatego też, w tym celu tworzone są nowe wyrazy, usuwane są niepożądane, pozostawione jednostki leksykalne pozbawia się nieprawomyślnego sensu, znaczeń ubocznych, nie pozostawia żadnych wyrazów, bez których można się obejść. Nowomowa po prostu zawęża zakres myślenia. Drugą funkcją Nowomowy jest funkcja impresywna, w której nadawca poprzez komunikat skłania odbiorcę do określonej reakcji. Pod ową funkcję dopisać należy wszechobecną manipulację, sterowanie językiem, propagandę sukcesu, kiedy to przy każdej informacji o pozytywnej konotacji umieszcza się imię lub wizerunek Wielkiego Brata. Funkcja ekspresywna, którą język powinien posiadać, z Nowomowy jest wypleniona na zawsze. Fakt, że nadawca przekazuje swoje subiektywne poglądy, uczucia, postawy wobec rzeczywistości jest całkowicie wykluczony z Nowomowy, ponieważ wyeliminowane zostały takie wyrazy jak honor, sprawiedliwość, moralność, wiedza, demokracja, religia i setki innych, które mogły być w jakikolwiek sposób nacechowane emocjonalnie. W związku z tak radykalną redukcją słownictwa i wprowadzeniem ogromnych zmian w słowotwórstwie zatarta została funkcja estetyczna Nowomowy. Wiadomo, że dla prawidłowego komunikowania się tekst musi być zrozumiały i poprawny językowo. Sam język powinien nadawać komunikatowi wartości estetyczne, które wywołują u słuchacza pozytywne wrażenia, dzięki którym nabiera on zaufania do drugiej osoby. Dzięki wartościom estetycznym nadawca może dokonać ekspresji swojej osoby. W Nowomowie zaś skrótowość, jałowość i zubożenie języka sprawiły, że mowa przypomina szczekanie psa, składające się z krótkich dźwięków, wydobywających się bez żadnego udziału ośrodków wyższych i nie posiada jakiejkolwiek wartości estetycznej. Stąd też termin "kwakmowa" dla oddania sensu stylu Nowomowy.

Stagnacja Angsocu doprowadziła do upadku ekonomii i życia gospodarczego. Sprowadziła warunki życia do takiego poziomu, na którym człowiek jest dla człowieka wilkiem. Brak koniecznych do życia dóbr materialnych zrodził egoizm i zamknął człowieka na innych, doprowadzając do tego, że życie społeczne stało się zaborczym wyścigiem o dobra, których powszechnie brak, doprowadzając do zerwania więzi międzyludzkich.

Więź zaistniała między Winstonem i Julią zerwana została siłą. Po nakryciu i aresztowaniu w czasie spotkania u pana Harringtona rozdzielono ich i Winstona osadzono w gmachu Ministerstwa Miłości. Tamtejsze cele pękały w szwach, do granic przepełnione wrakami ludzi całkowicie wycieńczonych psychicznie i fizycznie niekończącymi się przesłuchaniami. Winston w dezorientacji czasu i przestrzeni poddawany był nieludzkim torturom i przesłuchiwaniom przez samego O'Briena, któremu kiedyś zaufał, a któremu udało się teraz osiągnąć zamierzony cel. Umysł Winstona całkowicie oczyszczono z wszelkiej myślozbrodni, a wpojone dwójmyślenie wykorzeniło resztki jego osobowości i indywidualności, pozwoliło od teraz wierzyć, że 2 i 2 jest 5, uczyniło z niego kukłę, marionetkę systemu, ślepo poddającą się wszystkiemu, czego wymaga i co wpaja Partia, pozwoliło "odnieść zwycięstwo nad samym sobą - kochał Wielkiego Brata". Śledztwo wypleniło z niego wszelkie przejawy człowieczeństwa do tego stopnia, że przypadkowe spotkanie z Julią nie wzbudziło w obojgu niczego z uczucia, które jeszcze niedawno ponoć tak mocno ich łączyło.

"Rok 1984" to, z założenia autora, satyra na wszelki system totalitarny, ale oparta o fabułę niesamowicie dramatyczną i tragiczną; wstrząsającą czytelnika i wzbudzającą w nim uczucie przerażenia lęku, strachu i obawy. Reakcja jest tutaj silna, gdyż przeznaczeniem powieści miało być również ponadczasowe oskarżenie i przede wszystkim przestroga przed tworzeniem władzy scentralizowanej, skoncentrowanej w ręku jednej, fanatycznej partii, gdyż fanatyzm w każdej swej postaci jest do granic możliwości cyniczny, z komputerową dokładnością pragmatyczny. Ma tylko jedne cel - władzę, którą osiąga bezwzględnie realizując zimno wykalkulowany plan. Władza taka jest nietolerancyjna, wszelkimi sposobami zwalcza odmienne poglądy, pozbawia swoich obywateli resztek człowieczeństwa. Ludzi dehumanizuje, demoralizuje, upodla, pozbawia życia osobistego, wolności myśli i słowa. Nie dostarcza i nie zapewnia ludziom środków koniecznych do życia, wymaga ślepego posłuszeństwa i oddania idei. Traktuje człowieka bezosobowo i przedmiotowo, resztki ludzkiej moralności opiera na przymusie. Swoja relację z obywatelami opiera na sile i bezgranicznej kontroli. Człowiek staje się kukłą przepełnioną hasłami partii, wegetującą w ciągłym, ślepym posłuszeństwie i oddaniu. Każdy totalitaryzm dąży do osamotnienia człowieka, gdyż wtedy jest on najbardziej podatny i bezkrytyczny na wszelkie manipulacje. Tak być nie może! Jakiś głos we wnętrzu czytelnika z pewnością krzyczy "nie!" i dostrzega straszliwą wizję przyszłości w tym systemie. Odczuwamy to, że jesteśmy umieszczeni wśród ludzi, naładowani i natchnieni nimi, potrzebujemy ich obecności, która po części kształtuje naszą osobowość. Buntujemy się przeciw mechanizmom zniewolenia fizycznego i psychicznego, sięgającego nieraz granic ludzkiej wytrzymałości i zdajemy sobie sprawę z tego, że przecież człowiek, jako jedyna istota żyjąca na Ziemi, posiada wolną wolę i rozum, o którym Miłosz pisał, że "piękny jest (…) i niezwyciężony, ani krata, ni drut, ni oddanie książek na przemiał, ani wyrok banicji nie mogą nic przeciw niemu". I niech tak będzie!