"Serce roście patrząc na te czasy" to wielka pieśń stanowiąca pochwale świata otaczającego podmiot liryczny. Doskonałość stworzenia pozwala mniemać, że i człowiek znajdujący się w takich chlubnym otoczeniu przedstawia sobą duża wartość. Poeta wprowadza nas w świat tych rozważań, wraz z rozkwitająca na wiosnę wspaniałą natura:
"Teraz drzewa liście na się wzięły,
polne łąki pięknie zakwitnęły"
Jednak szczęście i spokój przeznaczone jest tylko i wyłącznie dla tych ludzi, którzy mogą o sobie powiedzieć ze maja czyste sumienie:
"Temu wina nie trzeba przylewać
ani grać na lutni, ani śpiewać".
Inaczej rzecz ma się z tymi, którzy nadal tkwią w grzechu ni nie potrafią się z niego wydobyć:
"Ale kogo gryzie mól zakryty,
nie idzie mu w smak obfity".
Pieśń z będącej pochwałą świata staje się małym traktacikiem moralnym, co tym bardziej pokazuje jeszcze jak człowiek jest blisko związany z natura i może czerpać z niej pomoc i czytać jej rady niczym z otwartej księgi. Poeta tak właśnie postąpił z zagadnieniem sumienia ludzkiego: "Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie bo się czują prawie na swobodzie".