Ten składający się z szesnastu wersów wiersz został napisany w 1986 roku. Zgodnie z tytułem jest to niejako spowiedź podmiotu lirycznego przed Bogiem. Autor kreśli w nim wizerunek samego siebie. Mimo że wiele lat spędził na emigracji, nigdy nie przestał czuć się Polakiem. Wyznaje, że jest zwykłym mężczyzną, który, jak na Słowianina przystało, czuje pociąg do wódki. Jego pasją jest też dobre jedzenie i oczywiście kobiety. Przepełniony epitetami opis zamiłowań poety (czasem tak drobnych jak np.: dżem truskawkowy, czy zapach goździków) tworzy obraz przeciętnego człowieka, dojrzałego mężczyzny. Jednak sam autor często zastanawia się też nad tym, w jaki sposób postrzegają go inni ludzie. Do Boga kieruje retoryczne pytanie: ,,Jakiż więc ze mnie prorok". Mimo swoich ograniczeń i braku oryginalności w codziennym życiu, ma poczucie wyjątkowej misji. Wie, że tworzona przez niego literatura wywiera wpływ na otoczenie.

Wiersz nie posiada rymów, dzięki temu odbiorca ma wrażenie, że słucha rzeczywiście spontanicznego wyznania zastanawiającego się nad własnym życiem człowieka.