Ona zawsze była taka delikatna jak wiosenny kwiat. Tylko czemu chciała umrzeć? Przecież tyle w niej było życia, tak zachłannie podchodziła do nowych doświadczeń. Wydawało się, że nie może tak po prostu porzucić to wszystko, co lubiła i odejść. A jednak... Czy kiedyś znowu się pojawi? Czy odrodzi się ponownie?
Póki co pozostają mi jedynie wspomnienia. A w nich ty uśmiechnięta, wręcz szalona tańczysz na wirującym parkiecie. W głowie ci szumi od nadmiaru mocniejszych trunków. Dla ciebie liczyła się tylko ta chwila obecna. Nie patrzyłaś w mroczną przeszłość, ani tym bardziej w nieodgadnioną przyszłość. Hej, czy teraz mnie słyszysz? Czy mnie pamiętasz? A może już dla ciebie nie istnieję. Jakby nie było w mej pamięci zawsze będziesz tkwić i nic tego faktu nie zmieni. Zbyt wiele szczęśliwych chwili z tobą przeżyłem, aby nagle to wszystko przekreślić, wymazać, zetrzeć. Tak się nie da. Z reszta nawet tego nie chcę.
W tych dniach spędzonych wspólnie byłą jakaś mistyka. Tyle się od ciebie nauczyłem, poznałem i w końcu nawet ....zrozumiałem twoją pokrętna duszę. Żałuję tylko, że było już za późno, aby cię powstrzymać. Ty podjęłaś wcześniej decyzje. Nie pytałaś nikogo o zdanie. To nie był twój styl. Zawsze chodziłaś swoimi drogami i w niewielkim stopniu liczyłaś się z innymi. W tym tkwi pewien zarzut, ale nie może być przecież inaczej. Ty odeszłaś, ja zostałem, a przecież tym samym przekreśliłaś moje plany. Nigdy nie brałaś ich pod uwagę. Ciągle tylko byłaś skupiona na sobie, swoich emocjach i odczuciach. Nie potrafiłaś wyjść do innych, a może po prostu nie chciałaś. Twój świat ci wystarczał. Jednak jak się okazało sama nie byłaś z siebie zadowolona. Inaczej byś tego nie zrobiła.
Gdybyś tylko była bardziej cierpliwa i więcej mi ufała, wtedy wszystko by się potoczyło inaczej. Nie chciałem się denerwować, stąd te moje półsłówka, ale tak naprawdę wszystko było już na najlepszej drodze. Wtedy, 15 lipca sprawa była załatwiona i uradowany wbiegałem po schodach do domu, aby ci o tym powiedzieć. W duchu liczyłem, ze sprawie ci miłą niespodziankę. Przecież nasze wspólne życie mogło by się udać. Tak bardzo tego pragnąłem. A tu... koniec. Przekręciłem klucz do mieszkania i nagle zaległa głucha cisza. To mnie trochę zaniepokoiło. Ty zawsze słuchałaś muzyki, nie lubiłaś milczenia i ciszy. I wtedy zobaczyłem... Chuda ręka zwisała bezwładnie spod koca. Podbiegłem i wtedy pojąłem... Prawda była bolesna. Najgorsze, że nic nie mogłem zrobić. Ta bezsilność była straszna. Wtedy pierwszy raz się rozpłakałem. Ryczałem na głos, bo było mi już wszystko jedno. Ciągle pytałem: dlaczego? dlaczego to zrobiłaś? Przecież się kochaliśmy! Jak mogłaś to wszystko przekreślić. Tak bardzo bolało!!!
Szalona... podeptałaś moje uczucia. To tylko i wyłącznie twoja wina! Swoich przekonań nie chciałaś zmienić, a szkoda. Nie dałaś też mi żadnej szansy. A jak tak bardzo się starałem, dla nikogo tyle nie zrobiłem. Ale dla ciebie to było jeszcze za mało?! Cóż mogłem więcej?
Jednak na zawsze zapamiętam Twoje głębokie oczy niczym morska toń. Mogłem w nie patrzeć godzinami. Tylko nie lubiłem w nich ogników złości. Tylko raz widziałem je załzawione i do tego ta spuchniętą od płaczu twarz. Wtedy postanowiłem się zmienić, naprawić błędy, ale spóźniłem się. Ty cierpiałaś znacznie wcześniej, a ja tego nie widziałem. Co za głupiec ze mnie! Wybacz mi to.
Od tego przeklętego dnia smutek i żal mi towarzyszą zawsze i nie odstępują mnie na krok. Może kiedyś to się zmieni. Jednak teraz jeszcze ten stan będzie trwał. Nawet nie wiesz, jak długo nie wychodziłem z mieszkania. Nie mogłem się otrząsnąć. Dzisiaj będzie pierwsza próba. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.