W tej pracy zostanie opowiedziana historia, która zobrazuje problem agresji u młodego człowieka i wytłumaczy skąd się bierze oraz czy jest dowodem siły, czy słabości.
Radek skończył 16 lat, uczęszczał do gimnazjum, jak młodzież w jego wieku. Nie znajdował wielkiej przyjemności w nauce, nie był dobrym uczniem. Może z tej przyczyny, że i w domu warunki do nauki nie były sprzyjające. Ojciec chłopca był alkoholikiem i często przychodził do domu pijany. Zdarzało mu się tez bić matkę Radka. Za każdym razem chłopiec jakoś starał się przeszkodzić ojcu, jednak wtedy wpadał on w straszny szał agresji i bił również syna, demolował mieszkanie. Chłopiec musiał więc chować swe uczucia wewnątrz, dusić je w sobie. Jednak takie zachowanie nie mogło rozwiązać sytuacji na długo.
Pewnego dnia, wracając z zajęć w szkole doszedł do jego uszu krzyk i lament matki. We wnętrzu chłopca rozegrała się straszna walka pomiędzy wybuchem nagromadzonej złości a kolejnym stłumieniem jej. Niestety nie dało się już dłużej trzymać emocji na wodzy. Chłopiec pośpieszył się, wszedł gwałtownie do domu i rzucił się ma ojca. Uderzał bez przerwy, jak automat, nie myśląc o tym, co robi. Widział, mimo płynących po jego twarzy łez złości, jak ojciec próbuje się bronić, blokować ślepe i gwałtowne razy młodzieńca. W końcu matka oderwała go od leżącego, już nieprzytomnego i zakrwawionego mocno rodzica. Radek czuł się bardzo zmęczony i załamany. Płakał mocno, nie czuł już agresji... Płakała też matka.
Ojciec nie pokazał się już nigdy w domu, nikt nie wiedział, czy wróci. Radek był świadomy tego, że jego zadaniem jest teraz ochrona matki. Jednak wszystko to było bardzo trudne - Radek nadal nie uczył się dobrze, natomiast matka piła. Często po powrocie ze szkoły zastawał ją całkiem pijaną, leżącą na ziemi, lub całą we łzach na posłaniu. Ona mu mówiła: "Teraz nic nie będzie tak, jak kiedyś", a on jej odpowiadał: "Będzie dobrze, nie martw się..." Mówił to jednak bez przekonania, nie wierzył, że rzeczywiście będzie lepiej...
Po jakimś czasie w mieszkaniu Radka i jego mamy pojawił się Marek - nowy przyjaciel matki. Nie podobał się on Radkowi - obcy dla niego człowiek w jego domu nie zauważał go w ogóle, nie mówił do niego, nie witał się nawet. Widząc to, chłopak też nie zabiegał o względy znajomego matki. Zażyłość Marka i matki zacieśniała się bardzo szybko i Radek ufał, że skoro jego matce będzie lepiej z tym człowiekiem, to może przestanie pić tyle alkoholu... Ufność w taki obrót rzeczy szybko jednak minęła, kiedy okazało się, że Marek pił razem z jego matką. Syn kiedyś wrócił ze szkoły i zastał ich prawie nieprzytomnych na podłodze, śmiejących się bez większego powodu. Radek chciał pomóc matce wstać, pytał o powody takiego "humoru", i nagle Marek z całej siły odepchnął go, uderzając w głowę. Chłopak przewrócił się a mężczyzna kopał i okładał go pięściami ze wszystkich sił. Uderzył Rafała też w brzuch, tak mocno, że ten nie mógł oddychać przez długą chwilę... Wił się bezsilny po podłodze a Marek krzyczał: "Nie stawiaj się gnojku, bo oberwiesz jeszcze raz!! Chcesz jeszcze?! Mało ci gówniarzu?!" Rafał dochodził powoli do siebie, odnawiała się w nim agresja, jaką czuł do ojca, kiedy tak zbił matkę. Nie mógł jej wyładować na Marku, bo wiedział, że jest on o wiele silniejszy. Wiedział, że nie znajdzie w sobie dość siły.
Upłynęły trzy miesiące, jednak ten czas minął bardzo szybko. Serce młodego chłopaka oplotła pajęczyna zła, która wzmacniała się coraz bardziej z upływem czasu dzięki nienawiści, jaką w sobie miał i jaką w sobie podsycał. Rozmawiał z kolegami ze szkoły i ci poradzili mu, że powinien się wyżyć, by rozładować tę agresję. Chłopak przyznał im rację.
Nazajutrz w domu Radka wybuchła awantura z matką. Chciała ona nocować u Marka, Radek nie potrafił tego zrozumieć, nie mogli spokojnie porozmawiać - matka była zdenerwowana a chłopiec bardzo słaby psychicznie, bardzo zmęczony tą sytuacją. Nie udało mu się wytłumaczyć matce, jak bardzo nie chce, by matka spała poza domem, zwłaszcza u mężczyzny, który zbił Radka. Zaczął krzyczeć i czuł w środku, że nocleg matki u Marka może skończyć się kłopotami. Nie darowałby sobie, gdyby stało się jej coś złego. W furii uderzył matkę po twarzy... Nie mógł uwierzyć, że to się stało, stał nieruchomo i patrzył jak kolejne łzy spływają po twarzy osłupiałej matki. Wybiegła a on rzuciła się na łóżko o gorzko płakał. Później podeszła do niego, usiadła obok, jednak bała się przybliżyć. Zrozumiała, że ma syna, który jest słaby tak jak i ona, że tak samo nie radzi sobie z problemami, jak ona dawniej i teraz; że jest wrażliwy i że nawet drobny stres potrafi wyprowadzić go z równowagi. Uświadomiła sobie, że Radek przeżywa straszny koszmar i ona nie potrafi mu pomóc. Również się rozpłakała.
Radek po takim "wyładowaniu emocji" był jeszcze bardziej rozdrażniony, potrzebował wyładować ją jeszcze dalej. Jednak nie wybrał najlepszej drogi i niepokoił młodszych kolegów. Wszyscy się go bali, nie mogli przewidzieć jak się zachowa. Nie zdawali sobie sprawy, że w rzeczywistości Radek jest słaby. Psychicznie słaby...
Zaczepianie młodszych nie dawało ulgi, agresja ciągle zbierała się w nim i nie znajdowała ujścia. Wyżywał się na młodszych i wydawało mu się, że to mu pomaga. Nie wiedział, że decydująca chwila, w której agresja wybuchnie z całej siły dopiero nadejdzie.
U Radka w domu znów wybuchła straszna kłótnia między matką, Markiem a chłopcem. Mięli oni plan, by zamieszkać razem i wspólnie roztoczyć opiekę nad chłopcem. Jednak Radek nie mógł znieść nawet widoku Marka, więc, rzecz jasna, nie chciał, by on z nimi mieszkał. Nie pomagały argumenty matki, że to jest wszystko dla jego dobra. Marek powiedział w końcu zimno i tonem pełnym ironii i lekceważenia, że Radkowi nikt tu nie daje wyboru i musi się on zgodzić na wszystko. Wtedy młodzieniec wybuchł, krzyczał z całej siły, że Marek nie wie nic o jego mamie, że ma gdzieś jego głupie pomysły, że nienawidzi go z całego serca, że traktuje go jak obcego pijaka, a nie jak kogoś bliskiego, że nie ma prawa mu rozkazywać... Marek zareagował mocnym i krótkim uderzeniem w twarz. Rafał upadł, zszokowany szukał wzroku matki, jednak nie znalazł w niej oparcia. Mężczyzna dodał jeszcze tylko ze spokojem: "Nie masz nic do gadania, i tak będziemy razem z twoją matką". Rafał poczuł, że chciałby zabić Marka. Naładowany nienawiścią jak balon powietrzem poszedł do szkoły. Na pauzie zawadził ramieniem o małego chłopca, odwrócił się z gniewem w oczach i ruszył na niego z furią, mimo iż mały przeprosił. Złapał go za kołnierz koszuli i rzucił nim jak czymś lekkim bardzo, jednak używając całej swojej siły. Chłopiec przeleciał przez korytarz i uderzył z mocą głową o ścianę. Radek patrzył tylko niewidzącym wzrokiem na kałużę ciemnoczerwonej cieczy, która powiększała się pod głową młodszego ucznia. Nauczyciel wezwał karetkę. Chłopiec miał poważny wstrząs mózgu i wiele złamań. Radek po rozprawie skierowany został do domu poprawczego na dwa lata i cztery lata miał spędzić w wiezieniu za umyślne spowodowanie kalectwa.
W zakładzie każdy bał się Radka, nawet jego rówieśnicy czuli się zastraszeni. Widzieli w nim siłacza i raptusa, nikt jednak nie starał się dostrzec w nim stanu w jakim się rzeczywiście znajdował - że był to chłopak ze zwichrzonymi myślami, wielkimi kompleksami, który rozpaczliwie wzywa pomocy...