Zanikła w końcu wiara w dawnych bogów. Zeus, Atena i inni nie byli z tego oczywiście zadowoleni. Postanowili ukarać krnąbrną ludzkość. Minęło już 3200 lat od zakończenia wojny trojańskiej i przebiegli bogowie postanowili powtórzyć schemat.

Stworzyli piękną kobietę i wysłali ją do Tortanii - państewka na Bliskim Wschodzie. Tam światła osoba z Zachodu wzbudziła panikę i została aresztowana. Podała się za Helenę R., dyplomatkę grecką. Rząd Zjednoczonych Polis Greckich zareagował natychmiast - przez Morze Śródziemne ruszył zespół uderzeniowy z lotniskowcem "Agamemnon" oraz dywizja falangi morskiej. Założono obóz w pobliżu Tortii - stolicy państwa przetrzymującego Helenę. Przywódca Tortanii, ajatollah Priam odmówił przyjęcia ambasadora i zagroził kontratakiem. W obawie przed użyciem przez przeciwnika broni masowego rażenia Grecy nie atakowali, lecz umacniali pozycje. W końcu stolica była umocniona i bezpieczna przed atakiem, który przyniósłby szturmującemu ogromne straty. Impas trwał, więc Grecy zawiązali sojusze z okolicznymi państwami i założyli stałą bazę. Przez cały czas powtarzały się potyczki, walki partyzanckie i ataki terrorystyczne na Siły Stabilizujące Greków w Tortanii. Po latach zrozumiano jednak, że konieczna jest ostateczna rozprawa ze "zbójeckim państwem".

Wzmocniono siły i po raz pierwszy rozpoczęła się wojna na wielka skalę. Myśliwce szturmowe typu Ikar wsparły kierowanymi rakietami natarcie czołgów M - 1 "Achilles". Wtem celnie wystrzelona rakieta trafiła krążownik "Patroklos", okręt przełamał się w połowie i poszedł na dno z całą załogą. Dowództwo greckie wpadło w furię. Niewykrywalne dla radarów bombowce zrzucały swój ładunek na forty Tortii a na samo miasto leciały salwy rakiet z okrętów wojennych. Miasto nie miało jednak zamiaru się poddać, chociaż straty zaczynały przewyższać wszelkie prognozy. Wtem okazało się, grecki garnizon opustoszał. Tortańczycy radowali się, choć dowódca wywiadu wraz z synami zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. W opuszczonym obozie pozostał dziwny łup - cywilny samochód najwyższej klasy. Nie wiele myśląc obrońcy zabrali limuzynę do miasta i postawili przed siedzibą ajatollaha. W nocy stała się jednak rzecz krytyczna. Poprzez systemy łączności limuzyny, greccy hakerzy włamali się do komputerów miasta. Unieszkodliwili radary, wyrzutnie rakiet a nawet pozamykali żołnierzy wroga w ich barakach! Z ukrytych przy brzegu łodzi podwodnych wyszły greckie oddziały specjalne i podłożyły pod najważniejsze budynki Tortii ładunki wybuchowe. Następnie zdetonowali je z bezpiecznej odległości. Więziona Helena wsiadła na pokład samolotu, który miał zabrać ją do Myken i… zniknęła bez śladu. Co dziwne, w czasie powrotnego rejsu zaginął "Odyseusz" - jeden z okrętów podwodnych koordynujących zadanie "włamania do Tortii". Odnaleziono go dopiero po dziesięciu latach.

Obie strony poniosły gigantyczne wręcz straty. Potrzeba było wielu lat na odbudowanie potęgi Grecji, Tortania natomiast nie podźwignęła się już nigdy. Podstęp, w wyniku którego zdobyto miasto przeszedł do historii jako "limuzyna tortiańska" i nazywa się tak odtąd pewien typ wirusów komputerowych.