Nigdy nie lubiłam wskazywać tego, co najważniejsze. Zawsze wydawało mi się, że trzeba robić wszystko, by osiągnąć jak najwięcej. Kiedy w jednej dziedzinie mi się nie udawało, to sięgałam po inną. Co jakiś czas dokonywała tylko posumowania i szacowałam zyski i straty. Jednak nigdy do końca nie byłam się z siebie zadowolona.
Aż w końcu poznałam Magdę, która pracowała w hospicjum jako wolontariuszka. Kiedy mi opowiedziała, jak spędza swój wolny czas, nie mogłam uwierzyć, że mówi prawdę. Zamiast chodzić na imprezy, ona idzie patrzeć na umierających ludzi. Nie mogło mi się to zmieścić w głowie. Po co zadręczać się w młodym wieku myślą o śmierci i patrzyć na chorych, zniedołężniałych ludzi? -pytałam Magdę. Ona mi jednak nie odpowiedziała tylko zaproponowała, byśmy poszły razem. Początkowo byłam temu niechętna. Jednak w końcu się zdecydowałam, bardziej z ciekawości niż z innych powodów. Postanowiłam, że jakby co, to szybko wymyślę jakiś pretekst i ucieknę stamtąd.
W hospicjum unosił się w powietrzu jakiś dziwny zapach. Na początku z dystansem patrzyłam co robi Magda, a w końcu nie chciałam tak bezczynnie stać i zaczęłam jej pomagać. Ku mojemu zaskoczeniu czas szybko mi upłynął. Zobaczyłam, że ta praca ma sens. Co więcej ci ludzie właściwie potrzebowali tylko jakieś dobre słowo, chwilę rozmowy i jak byli przy tym wdzięczni za to. Postanowiłam w większym stopniu zaangażować się w tę pracę. W drodze powrotnej wypytywałam Magdę o szczegóły. Właściwie nie było w tym nic skomplikowanego. Potrzebna bywał tylko dobra wola i chęć poświęcenia swojego wolnego czasu. Nic więcej.
W domu zastanawiałam się, jak zmienić rozkład dnia, by chociaż raz w tygodniu być w hospicjum. Zrozumiałam, że trzeba też myśleć o innych, a nie tylko o sobie. Egoizm na niewiele się zda. Dotychczas tylko chciałam realizować siebie i stawiałam przed sobą jakieś dziwne plany. Jednak to nie dawało mi satysfakcji. Zapatrzona w czubek własnego nosa, nie potrafiłam też zdobyć prawdziwego przyjaciela czy przyjaciółkę. Szybko się zniechęcałam przy pierwszych nieporozumieniach i zrywałam kontakt. Wolałam żyć w swoim własnym świecie i trzymać innych na dystans. Oczywiście miałam liczną grupę znajomych, ale nikomu z nich nie mogłam do końca zaufać. Tylko Magda była od nich inna. Teraz już wiem dlaczego. Ona miała inną od nas hierarchię wartości, którymi się kierowała.
Pomyślałam, że muszę wprowadzić w swoim życiu jakieś zmiany i ustalić jakiś porządek. Tak dalej nie mogę funkcjonować. Pomyślałam, najważniejsza jest dobroć. Ona może się różnie przejawiać i mieć rożne oblicza, ale zawsze w parze z nią idzie miłość do drugiego człowieka. Wtedy łatwiej jest znaleźć prawdziwy sens własnego życia. Dobroć daje też podstawy do zbudowania głębokich relacji międzyludzkich. Inaczej trudno liczyć na prawdziwą przyjaźń czy miłość. Wszystko ma swój początek w dobrym sercu. Potrzebuję jeszcze konsekwencji w realizacji swojego planu. Przecież tyle razy zmieniałam swoje postanowienia.