Przedmiotem mojej pracy jest średniowiecze - najdłuższa epoka w dziejach kultury światowej. Trwała ona aż ok. tysiąca lat (V-XV wiek). Chciałbym tutaj przedstawić dotyczące tej epoki informacje oraz moje związane z nimi refleksje i rozważania. Szczególnym przedmiotem mojego zainteresowania są panujące w tym okresie stosunki społeczne, a zwłaszcza uwidaczniające się w sferze społecznej kontrasty.

Jednym z punktów zapalnych jeśli chodzi o życie średniowiecznego społeczeństwa była wieś, a konkretnie relacje: chłop-pan. Stosunki te były bardzo zaognione, gdyż warunki życiowe wieśniaków były raczej ciężkie: morzyły ich choroby i głód, do tego dochodziła praca ponad siły. Zmuszeni do odrabiania pańszczyzny, traktowani byli przez swych panów, zarówno świeckich jak i duchownych, jak niewolnicy. Nic więc dziwnego, że często wszczynali bunty, próbując w ten sposób wywalczyć poprawę swojego losu. Na wiele się to jednak nie zdało, gdyż moralność średniowieczna była bardzo konserwatywna pod względem podziału społecznego na ludzi (panów) i nie-ludzi (chłopów) i zmiany dokonywały się bardzo powoli, jeśli w ogóle. W książce "Średniowiecze" Jerzy Starnowski opisuje ten problem słowami Jacquesa Le Goffa w następujący sposób: "Mimo poprawy losu, którą chłopi wymusili w XI i XII w., wielu panów jeszcze w końcu XIII w. uznaje, że chłop ma prawo tylko do jednej własności - swojego ciała". Pojawia się nawet dotyczące chłopa, sformułowane przez George'a Coultona (autor książki "Europe`s Apprenticeship. A Survey of Medieval Latin with Examples") określenie "średniowieczny kanibal". Według mnie jednak określenie takie równie dobrze, a może nawet bardziej, pasowałoby do ich panów.

Jednak również miasto stanowiło scenerię dla średniowiecznych konfliktów i napięć. Już sama budowa miasta opierała się w większości na zasadzie kontrastu. Z zewnątrz otaczały je grube mury obronne i fosa, wewnątrz dzieliło się na dzielnice wyznaczane przez położony w centrum rynek i odchodzące od niego cztery prostopadłe do siebie ulice. Podział strefowy miasta obrazował jego podział społeczny - określone warstwy (biedni, bogaci, rzemieślnicy, kupcy, plebs) mieszkały w wyznaczonym miejscu, podkreślając swą odrębność nawet poprzez kolor ubioru. Także nazwy ulic i dzielnic informowały o charakterze zajęcia i zawodzie ich mieszkańców. Również w mieście dochodziło do buntów mających na celu poprawienie sytuacji i podwyższenie pozycji społecznej mieszczan. Ja widać pragnienie władzy było od zawsze motorem ludzkiej przemocy.

Hierarchia społeczna w średniowieczu była bardzo sztywna i ściśle określona. Społeczeństwo można było z grubsza podzielić na cztery grupy: duchowni, wykształceni przedstawiciele stanów świeckich, dobrze urodzona, lecz pozbawiona wykształcenia szlachta i na końcu chłopi, nie mający praktycznie żadnych praw. Dwie pierwsze warstwy społeczne - duchowni i wysoko urodzeni świeccy, czyli możnowładcy i rycerze - odbywali często wyprawy krzyżowe na ziemie pogan. Głoszona przez nich misją było nawracanie (lub wytracenie) pogańskich ludów, lecz mieli także inny, bardziej życiowy cel: zdobycie lenników i ziemi. Krucjaty podejmowano w imię Boga i ojczyzny - by szerzyć chrześcijaństwo na cały świat i wykazać się męstwem i wiernością wobec swego władcy. Moim zdaniem takie wyprawy były pogwałceniem podstawowego prawa człowieka: prawa do samodzielnego wyboru swojego wyznania. Religia była tym ludziom narzucana, za nieprzyjęcie jej groziła im śmierć. Wydaje mi się że uczestnicy wypraw krzyżowych sami zaprzeczali ideałom, które głosili: łamali starotestamentowy Dekalog i Przykazanie Miłości dane ludziom przez Chrystusa i opisane w Nowym Testamencie. Sprawę pogarsza fakt, że krzyżowcy cieszyli się dużym prestiżem, co często prowadziło do nadużyć - pozwalało im bezkarnie mordować i grabić.

Największa władza należała w średniowieczu do Kościoła i jego reprezentantów: papieża, kardynałów i duchowieństwa. Konkurować z takim statusem mógł jedynie cesarz, królowie i książęta. Duchowni górowali jednak nad niektórymi z nich wykształceniem - wielu spośród książąt, nie umiejąc nawet czytać i pisać, woziło ze sobą wszędzie swoich sekretarzy i kanclerzy, którzy robili to za nich. Kościół miał swoje własne sądownictwo. Najsłynniejszym i najbardziej okrutnym średniowiecznym sądem kościelnym była "Święta Inkwizycja". Była to instytucja, która miała za zadanie ściganie, sądzenie i karanie heretyków (odstępców od wiary katolickiej). Na jej czele stał Inkwizytor, który sprawował najwyższą władzę jeśli chodzi o wydawanie wyroków, ale także w samym procesie szukania poszlak świadczących przeciwko oskarżanym (jego rolę można porównać do dzisiejszego detektywa i jednocześnie prokuratora). Funkcja ta łączyła się z wieloma przywilejami, dlatego też nie każdy mógł zostać Inkwizytorem - jedynie ktoś gruntownie wykształcony i jednocześnie osoba duchowna. Podczas przesłuchania Inkwizytor nie angażował się osobiście w torturowanie więźniów, lecz miał swoich zaufanych pomocników, osoby świeckie (panował pogląd że duchowni nie mogą być osobiście, fizycznie odpowiedzialni za tego rodzaju praktyki, gdyż byłyby za bardzo obciążone wyrzutami sumienia. Jednak moim zdaniem ich wina była przez to jeszcze większa, bo przez nich w cała sprawę wmieszane były postronne osoby, zmuszone do wykonywania takich rozkazów jak palenie na stosie czy tortury.

Ogólne wykształcenie nie stało w średniowieczu na wysokim poziomie, wręcz przeciwnie, niewiele osób umiało wówczas czytać i pisać. Najciemniejszą i najbardziej zacofana warstwą byli chłopi, pomiatani i wykorzystywani z tego względu przez ich panów, którzy nierzadko robili z nich kozłów ofiarnych i sprowadzając na złą drogę. Czytać i pisać nie umiało nawet wielu mnichów. Ci z nich, którzy mieli talent plastyczny, pracowali nad "przepisywaniem" ksiąg zakazanych (takich, które nie powinny być czytane) - dzięki temu była gwarancja, że książki te nie zostaną przeczytane, zrozumiane i opowiedziane osobom trzecim. Po miastach i wsiach chodzili wędrowni kaznodzieje - najczęściej byli to zbuntowani mnisi, "heretycy", zwykle po prostu niedouczeni, głoszący Słowo Boże, czyli w praktyce po prostu przeinaczając je według swojego widzimisię i na sposób tylko dla siebie zrozumiały. Opowiadali oni "prostaczkom" o niebie i piekle, strasząc ich okropnymi wizjami, pełnymi gniewu Bożego i ognia piekielnego, przez co wprowadzali jeszcze większy chaos w umysły swoich i tak już zabobonnych słuchaczy. Sprawiało to że prości ludzie, szczególnie biedni wieśniacy, byli bardzo podatni na proponowane przez wędrownych kaznodziei sposoby osiągnięcia zbawienia wiecznego. Bardzo wiele osób przystępowało do takich sekt w poszukiwaniu sensu życia i doskonałości duchowej. Niemal każda z nich miała swoje własne, odrębne proroctwo związane z końcem świata, siejąc ogromny zamęt w życiu religijnym średniowiecza. Kościół był gorącym przeciwnikiem tych sekt, uważając je za siedlisko herezji i władania szatana - problem ten został doskonale opisany w książce "Imię Róży" współczesnego nam pisarza Umberto Eco. Należący do takich sekt "prostaczkowie" byli często wykorzystywani do wszelkich nieprawości, np. kradzieży i mordu w imię Boże -wmawiano im, że w ten sposób osiągną zbawienie swej duszy i wolność. Byli oni nakłaniani również do łamania nakazów kościelnych w inny sposób: poprzez brak wiary w sakrament spowiedzi, odbywanie wiecznej pokuty (takich pokutników nazywano "biczownikami"), życie z jałmużny, dzielenie łoża z niewiastami i zabijanie bogatych (szczególnie osoby duchowne). Ze względu na brak pożywienia często jadano różne zielska i trupy. W "Imieniu Róży" Eco pisze także o stosunków różnych zakonów do siebie w związku z problemem ubóstwa Chrystusa. Była to sporna kwestia w relacjach zakonu franciszkanów i dominikanów, w spór wmieszany był także papież. Zakon franciszkański uważał, że Jezus kultywował ubóstwo i nie miał nic własnego, więc jest to cnota godna naśladowania. Przeciwne stanowisko reprezentowali dominikanie, nie chcąc wyrzekać się posiadania rzeczy na własność. Podczas spotkania na którym ma dojść do dyskusji nad tą kwestią rozpętała się awantura, co pokazuje jak bardzo pełne wrogości były stosunki pomiędzy obiema stronami. W ten konflikt teologiczny włączył się także cesarz, słusznie przewidując że dotyczy on również spraw ziemskich, a konkretnie władzy (gdyby Kościół przekonał się do idei ubóstwa i wcielił ją w życie, władza cesarza, dotychczas ograniczana przez papieża, znacznie by się rozszerzyła) - dlatego też decyduje się pomóc w dyskusji franciszkanom, wysyłając na nią własnych teologów.

Interesująca jest także grupa społeczna jaką byli rycerze. Byli to zazwyczaj ludzie silni i odważni, zasłużeni w licznych bitwach, dobrze urodzeni, pełni wdzięku w zachowaniu się wobec dam, ubierający się w sposób strojny i bogaty. Do tego mieli służyć za przykład męstwa i innych cnót, jak religijność, honor, wierność ojczyźnie i władcy. Wielu z nich oddawało się czułej miłości do dam swego serca, wybierając służbę im zamiast bitew (np. w "Dziejach Tristana i Izoldy" czy "Opowieściach okrągłego stołu"). Inni poświęcali się walce tak dalece, że oddawali życie w obronie wyznawanych przez siebie ideałów, woląc umrzeć z przeświadczeniem zbawienia (np. w walce z poganami) niż splamić swój honor wezwaniem pomocy. Tak było w przypadku "Pieśni o Rolandzie", której bohater umiera za "słodką Francję" i Karola Wielkiego. Jednak zarówno rycerze służący miłości, jak i ojczyźnie, kierowali się w życiu nie rozumem, a emocjami, uczuciami. Jest to w ogóle cecha charakterystyczna dla ludzi średniowiecza.

Średniowiecze to bardzo interesujący okres w dziejach światowej kultury, czasy wręcz legendarne. Dzisiaj często brakuje nam takich wartości, które były wówczas cenione, np. honoru, bezinteresownej miłości, odwagi, dumy czy wierności. Z drugiej jednak strony jest to epoka niejednoznacznie oceniana z uwagi na panujące w tym czasie okrucieństwo, prostactwo i zabobonność. Średniowiecze stoi moim zdaniem w równym rzędzie z innymi okresami kultury światowej, ale należy podkreślić, że była to epoka pełna kontrastów jak mało która.