Znane jest powiedzenie “Cel uświęca środki”. Przypomina mi ono Hitlera, który uważał, że gdy już wygra wojnę, jego jako zwycięzcę nikt nie będzie pytał, jakim kosztem osiągnął sukces. Patrząc na moje ponure skojarzenia, łatwo się domyślić, że nie zgadzam się z przytoczonym powiedzeniem. Uważam, że to, w jaki sposób osiągamy swoje zamierzenia, jest równie ważne jak samo to, do czego dążymy.
Po pierwsze - jeśli użyjemy niewłaściwych sposobów działania, mogą się one odwrócić przeciwko głównemu celowi, w związku z którym zostały podjęte. Taka sytuacja miała miejsce w szekspirowskim “Makbecie”. Bohater w noc morderstwa doskonale zdawał sobie sprawę, że zbrodniczy czyn pomoże jego pozycji doraźnie, natomiast na dłuższą metę skomplikuje całe życie. Wypowiedział słowa: “Tak więc, gdy krwawych nauk udzielamy,/Wracają one do nauczyciela,/By go zniweczyć”. Jak się okazało, miał rację - zabicie króla pociągnęło za sobą konieczność zlikwidowania świadków, przeciwników nowej władzy, konkurentów do tronu. W następstwie został uznany za tyrana, i wkrótce stracił życie i koronę, o którą tak walczył.
Nie zważając na środki, ryzykujemy również wyrzutami sumienia. Żona Makbeta pozornie była osobą pozbawioną moralności. Wydawała się bezwzględna i niewzruszona, nie miała jednak złych czynów w swojej naturze. Próbowała wyprzeć się swojego kobiecego ciepła, ale ostatecznie doprowadziło to do choroby psychicznej. Przegrała próbę zmiany własnej osobowości. Mimo że była postacią fikcyjną, to jednak jest to dość realistyczny scenariusz, a jej przykład udowadnia, że człowiek nie powinien postępować wbrew sobie; starając się tego dokonać, ryzykuje wewnętrznym konfliktem.
W gruncie rzeczy to nie cele są w życiu człowieka najważniejsze, ale samo dążenie do nich. Przede wszystkim ich powolna realizacja wypełnia nasz czas i plany, zaś chwila, w której się spełniają, trwa bardzo krótko i jest jedynie zwieńczeniem długiej drogi. Co więcej, nie trzeba nawet ich osiągnąć, aby droga do nich miała sens, o czym wiedział Santiago ze “Starego człowieka i morza” Ernesta Hemingway’a. Choć po połowie nadal pozostał bez grosza przy duszy, gdyż nie udało mu się przywieźć nic poza szczątkami ogromnego marlina, to pozostała mu satysfakcja i uznanie sąsiadów.
Zwrócenie się użytych metod przeciwko głównemu celowi oraz konflikt moralny - te rzeczy grożą nam, jeśli uznamy, że sposób, w jaki realizujemy postanowienia, to rzecz drugorzędna. W mojej opinii metoda zajmuje równorzędne, a niekiedy nawet pierwszorzędne miejsce przy planowaniu. Oznacza to, że życie i charakter człowieka pozwala ocenić nie to, co dana osoba osiąga, ale jak to osiąga.
Komentarze (0)