Jestem córką księcia litewskiego, Kiejstuta. Najpiękniejszy okres w moim życiu - dzieciństwo i wczesną młodość - spędziłam na Litwie. Tutaj, wśród zbytków, jak na księżniczkę przystało, wzrastałam mając przy sobie kochających mnie rodziców i przyjaciół. Byłam bardzo szczęśliwa. Wychowana wśród ludzi, którzy hołdowali zasadom honoru rycerskiego, kochałam swą ojczyznę całym sercem i byłam dumna z tego, że jestem Litwinką. Czasy były jednak niespokojnie i często dochodziło do starć z naszymi największymi wrogami - krzyżakami. Po jednej z bitew z zakonem, do naszego obozu trafił Walter Alf. Młodzieniec okazał się Litwinem, którego krzyżacy uprowadzili, gdy był jeszcze małym chłopcem. Z ciekawością słuchałam historii jego życia, a im lepiej go poznawałam, tym moje uczucia do niego były cieplejsze. Spędzaliśmy ze sobą wiele czasu i wkrótce w naszych sercach zrodziła się miłość. Podziwiałam męstwo i odwagę Waltera, a także jego silną wiarę w Boga, która pociągała mnie do tego stopnia, że uznałam ją za swoją własną i zostałam chrześcijanką. Nasze uczucia szybko zostały dostrzeżone przez mojego ojca, który z radością pobłogosławił nasz związek. Szczęście trwało jednak bardzo krótko. Lud, najeżdżany nieustannie przez krzyżaków, potrzebował pomocy, a my traktowaliśmy obowiązki wobec ojczyzny bardzo poważnie. Walter (wśród krzyżaków znany jako Konrad) wpadł na genialny, a jednocześnie wymagający wielkiego poświęcenia z naszej strony, pomysł. Zdając sobie sprawę z przewagi liczebnej zakonu, postanowił zastosować pewien fortel. Chciał wrócić do krzyżaków jako Wallenrod i zniszczyć zakon od wewnątrz. Na nic nie zdały się moje prośby, by nie wyjeżdżał, by został ze mną. Usłyszałam z jego ust słowa, które głęboko zapadły w moją pamięć: "Jesteś wolna, jesteś wdową po wielkim człowieku, który dla dobra ojczyzny wyrzekł się - nawet i ciebie !" Ból ogarnął moje serce, czułam, że Walter jest przekonany, że postępuje słusznie. Dla mnie był egoistą, który nawet przez chwilę nie pomyślał o moich uczuciach i pragnieniach. Moje serce należało tylko do niego, postanowiłam więc, że jeśli nie mogę być z ukochanym mężem, wstąpię do klasztoru i tam spędzę resztę życia. Kiedy stałam u bram klasztornych mój mąż wyjawił mi wielką tajemnicę, prosząc bym nikomu jej nie zdradziła. Walter opuścił mnie, bo...

Nie potrafiąc się z nim rozstać, ruszyłam wraz z ukochanym do obcego kraju. Zamieszkałam zupełnie sama w wysokiej wieży, a Walter - teraz już Konrad Wallenrod - odwiedzał mnie w mojej samotni. Nigdy jednak nie spotkaliśmy się twarzą w twarz. Prowadziliśmy tylko długie i pełne smutku i tęsknoty rozmowy, słysząc tylko przez okno nasze głosy. Walter marzył o tym, byśmy po zrealizowaniu jego planu, wrócili na Litwę. Ja jednak, po tak długim okresie rozłąki, miałam wątpliwości czy nadal będę mu się podobała. Pragnęłam, by zapamiętał mnie młodą i szczęśliwą, a nie zgorzkniałą i zmęczoną życiem. Nie wiedział także, że złożyłam Bogu przysięgę, że nigdy nie opuszczę mojej samotni. Moja wiara była bardzo silna i nie chciałam złamać danego słowa. Jednocześnie przez te wszystkie lata nadal bardzo go kochałam, więc tym trudniej było mi go rozczarować. Pewnej nocy Walter poprosił mnie o jakąś pamiątkę i obietnicę, że każdego wieczoru będę patrzyła na jego okno. Gdy zgaśnie stojąca tam świeca, będzie to znak, że podstęp się nie powiódł, a krzyżacy zdemaskowali mojego męża i czeka go śmierć.

Spędziłam samotnie już tyle lat. W mojej głowie zrodziły się liczne pytania: czy Walter naprawdę mnie kochał? Jak to możliwe, jeśli zrezygnował z miłości do mnie i egoistycznie mnie opuścił? A może to ja się mylę, bo nie potrafię zrozumieć jego poświęcenia dla ojczyzny... Tyle pytań, żadnych odpowiedzi... Może przyniesie mi je mijający czas...