Mefistofeles to jeden z bohaterów "Fausta" Johanna Wolfganga Goethe'go "z piekła rodem". Swoją naturę zaprezentował w słowach: "Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro". Z wypowiedzi tej wnioskować możemy, że dobro jest tylko produktem ubocznym, przypadkowym, wręcz niepożądanym złych intencji. Czy ten paradoks można jakoś wyjaśnić, czy można się z nim zgodzić?
"Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", jak mówi powiedzenie. Nie do końca zadowala nas jednak takie uzasadnienie. Czy owocem złych zamierzeń może być coś pozytywnego? W pewnym sensie spotykamy się z taką sytuacją, kiedy w obliczu nieszczęść, czy kataklizmów ludzie się jednoczą. Takie tragiczne sytuacje otwierają ludzkie oczy, serca i portfele. Ale ciągle są słowa, które bez względu na szczęśliwe zakończenie, czy reakcje innych wywoływać będą negatywne skojarzenia. Fakty uczą, że gotowi do pomocy ludzie pojawiają się dopiero, gdy wiele osób dozna cierpienia, bólu, ran. Potrzebne są tragiczne wydarzenia, wojny, śmierć i ofiary, aby człowiek dopuścił do głosu dobro, które ma w sobie. Sieroctwo, samotność, choroby rodzą bezinteresowną chęć pomocy, ale czasami odbijają się od naszej obojętności.
Nie potrafię zgodzić się z Mefistolesem. Trzeba konsekwentnie i radykalnie oddzielać dobro od zła, jasność od ciemności, piękno od brzydoty, czystość od brudu. Wojna, egoizm, pycha nigdy nie będą uzasadnione tylko dlatego, że przynoszą chęć pomocy. Dobro prawdziwe jest dobrem celowym, zamierzonym, inspirowanym pozytywnym pragnieniem serca. Nie jest pełne, jeśli jest tylko przypadkowym, błędnym efektem działań, które w rzeczywistości, u początków miały przeciwne cele.