Zanim zacznę omawiać "Treny" Jana Kochanowskiego chciałbym przedstawić elementy filozofii stoickiej, które odnoszą się do życia ludzkiego. Na tej bowiem bazie, stoicyzmu i rzeczywistości, która przerasta jego założenia bazuje konflikt przedstawiony przez poetę w tym cyklu utworów. Otóż stoicy, proponowali życie w zgodzie z naturą, spokojne i szczęśliwe, podporządkowane cnocie. Widzieli ja jako najwyższą wartość, nie dającą się zdobyć tylko połowicznie. Dzielili więc ludzi na dobrych i złych, jednak dobrzy byli tylko ci, którzy wspięli się na najwyższy, moralny poziom, przez co było ich niewielu. To powodowało, ze większość ludzi musiała walczyć o szczęście, żyła w poczuciu ciągłego zagrożenia najmniejszym popadnięciem w grzech czy słabość, bo to tym samym spychało ich w otchłań pozbawioną cnoty. Wymagano od ludzi wielkiej siły, nie pozwalano na najmniejsze błędy. Cnota była jedynym dobrem odpowiednim dla człowieka. Tylko ona nie mogła być źle użyta, nie posiadała swojego negatywnego odpowiednika. Bowiem już na przykład sława mogła się łatwo przerodzić w megalomanie, bądź pychę.

Stoicy, jako najlepszy i najbardziej pożądany stan w życiu głosili apatię, czyli zdolność zapanowania nad popędami, jak zawiść i pożądliwość, oraz smutkiem i obawą. To właśnie smutek najbardziej przerażał stoików i robili oni wszystko aby nie dopuścić do niego w życiu. Nie dopuszczali oni nawet by jeden człowiek współczuł drugiemu, czyli smucił się jego niepowodzeniami najważniejsze było więc zobojętnienie na wszystkie rzeczy, które otaczają człowieka, na wszystkie jego przygody, a jedynie nastawienie swojego serca i umysłu na zdobycie cnoty. Mówili oni: "Nihil admirari, nihil desperandum", co tłumaczył zresztą i sam Kochanowski w swoich pieśniach, jak' Na szczęście wszelakie serce masz mieć jednakie". Stoicy chcieli zachować w swoich duszach wyważony stan, w którym nie popadaliby ani w nadmierna błogość i szczęście, to mogło bowiem prowadzić do coraz większego umiłowania rzeczy ziemskich odwodzących od cnoty, a także do popadania w smutek, który prowadził do pogrążenia siew rozpaczy i cierpieniu, i odejściu od drogi która wiodłaby do cnoty. Najważniejszą cechą stoików była wiec wielka surowość ich założeń, wielkie wymagania wobec człowieka, nakaz ustawicznego panowania i pracowania nad sobą, i brak pobłażania dla wszelkich błędów. Owszem nagroda za to była wspaniała - cnota, lecz dostępna tylko nielicznym. Stoicyzm z czasem stał się jedna z wiodących szkół starożytnej filozofii i renesans, który je w pełni dopiero odkrył zachłysnął się tymi prawdami. Stad też z czasem pojawiały się u poetów, starających stosować te wymogi w swojej twórczości i poprzez nie patrzeć na sprawy ludzkiego życia, głosy krytyki i pokazywania, że stoicki radykalizm nieraz nie może być dostosowany do ludzkiego życia.

To właśnie renesans, nazywany odrodzeniem, czyli powrotem kultury starożytnej stał się polem do opracowania i dostosowania stoicyzmu do współczesnych Kochanowskiemu czasów. Wielka w tym zasługa i jego "trenów", które wszak nie zrywają z takim sposobem kształtowania ludzkiej obecności w świecie, jaki wyznaczył Zenon z Kition i pozycji wobec tego co niesie, lecz tylko dokonał zmodyfikowania i złagodzenia zbyt daleko idących doktryn.

Swoje "treny" zbudował poeta wokół postaci swojej zmarłej córki, Urszulki, i wypowiedział się w nich jako zbolały ojciec. Nie można bowiem pominąć i tego czysto prywatnego wątku. W ten sposób "Treny" jako całość wpisują się w antyczna poetykę poezji epicedialnej, tworzonej ku wyrażeniu swojego cierpienia po stracie najbliższej osoby. Poeta już w pierwszym trenie z tego cyklu, na pomoc jak najlepszego wyrażenia swojego bólu wzywa wszak mistrzów starożytnej liryki pogrzebowej:]

"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe

I lamenty, i skargi Symonidowe,

Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania

I żale, i frasunki, i rąk łamania,

Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,

A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie"

To starożytny motyw "iactare demonstratio" demonstrowania swojego żalu. W tym tez trenie pojawiają się pierwsze wersy odnoszące się bezpośrednio do stoickich nauk. Poeta stając wobec śmierci ukochanej córeczki, musi bowiem zastanowić się nad swoim zachowaniem. Stoi na rozdrożu, jedna droga to ta proponowana przez stoików, całkowitej obojętności na wszystkie ziemskie sprawy, druga to ta ludzka, w której człowiek może ulżyć swoim cierpieniom poprzez żal i smutek. Kochanowski pisze:

" - podobno drudzy rzeczecie.

>Coż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świeci?

Wszytko prózno! Macamy, gdzie kiękcej w rzeczy,

A ono wszędy ciśnie! Błąd - wiek człowieczy!

Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,

Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować>?"

Wszak idee stoickie to mocowanie się z przyrodzeniem, czyli walka z naturalnym po śmierci dziecka smutkiem rodziców. To także walka z lekiem przed śmiercią, stoicyzm bowiem swoja filozofią starał się i nią wyznaczyć obojętny stosunek. Kochanowski polemizuje z Cyceronem, który z jednej strony był wielkim głosicielem poglądów stoików, zaś z drugiej po stracie córki sam popadł w wielka rozpacz. Jest to jeden z przykładów poety obnażający, jak bardzo niedostosowanym do życia i nierealnym jest ścisły stoicki radykalizm:

"O błędzie ludzki ! O szalone dumy !

Jako to łacno pisać się z rozumy,

Kiedy po woli świat mamy, a głowa

Człowieku zdrowa.

W dostatku będąc, ubóstwo chwalemy,

W rozkoszy - żałość lekce szacujemy,

A póki wełny skąpej prządce zstaje,

Śmierć nam za jaje".

To w "Trenie XVI" pojawia się prawdziwe oskarżenie tak pojmowanego stoicyzmu i próba znalezienia właściwej jego odmiany racjonalnie dostosowanej do życia ludzkiego, w którym nieodzowne są wydarzenia przekraczające swoja agresywnością sztucznie skonstruowany chłód uczuć. Wtedy tez właśnie pokazuję identyczność swojej sytuacji i Cycerona:

"Czemu tak barzo córki swej żałujesz?

Wszak się ty tylko sromoty wiarujesz;

Insze wszelakie u ciebie przygody

Ledwe nie gody!"

Ironizuje sobie na jego temat. Widząc, jak bardzo stoicyzm odbiega od ludzkiego życia kpi sobie z tak silnego trzymania się jego zasad.

"Przecz z płaczem idziesz, Arpinie wymowny,

Z miłej ojczyzny Wszak nie Rzym budowny

Ale świat wszytek miastem jest mądremu

Widzeniu twemu".

Należy jednak wcześniej, nim pokaże się jak powinien wyglądać stosunek człowieka wobec świata już po zerwaniu ze stoikami w ich radykalnej odmianie, wrócić do zagadnienia cnoty tak u nich ważnej. Otóż Kochanowski w "Trenie XI" wręcz oskarżą cnotę o cierpienia ludzkie.

"Fraszka cnota ! - powiedział Brutus porażony...

Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony!

Kogo kiedy pobożność jego ratowała?

Kogo dobroć przypadku złego uchowała?".

Bowiem jeżeli patrzy się na tę wartość tylko jako na najwyższą i nie mająca mniejszych jakby części. Kiedy człowiek wie, ze albo wszystko albo nic, tym samym traci z czasem, wobec kolejnych klęsk chęć do polepszania siebie. Kochanowski wskazuje chyba na to, iż należy posuwać się do cnoty małymi krokami, przy czym każdy kolejny niesie sobą samoistne wartości i człowiek już na drodze do cnoty może być cnotliwy, a nie tylko u jej kresu. To akurat założenie stało w sprzeczności ze szkoła Zenona z Kition. To także moment rozprawy Kochanowskiego ze zbyt wielka pycha ludzka, która pozwoliła mu wierzyć, że jest on w stanie przeniknąć wszystkie wyroki boskie na tym świecie, przez co je przewidzieć i nad nimi zapanować. Stoicyzm łączył się bowiem i z planowaniem, z góry zakładaniem cierpienia, by tym samym gdy już ono nadchodzi, być jak najlepiej wobec niego przygotowanym. Poeta mówi o tym jak nieprzewidywalne jest życie ludzkie, wszak nie da się przewidzieć niczyjej śmierci, jeżeli ma być ona nagła. Pisze więc:

"Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy

Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy.

Kędy jego duch wienie, żaden nie ulęże;

Praw-li, krzyw-li, bez braku każdego dosięże.

A my rozumy swoje przedsię udać chcemy:

Hardzi miedzy prostaki, że nic nie umiemy,

Wspinamy się do nieba, boże tajemnice

Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice

Tępy na to! Sny lekkie, sny płoche nas bawią,

Które się nam podobno nigdy nie wyjawią".

Pokazuje jak niebezpieczny może być stoicyzm, który nigdy nie pozwalał na pełne panowanie nad sobą człowiekowi. Każda kolejna jego klęska powodowała coraz większą jego frustrację, a oddalając a się cnota wpędzała go w wielkie poczucie żalu i bólu. Stoicyzm, który głosił wyzbycie się tych odczuć, co paradoksalne łatwo w nie wpędzał swoimi niezmiennymi i sztywnymi zasadami:

"O biedzie ludzki, o szalone dumy,

Jako to łacna pisać się z rozumy,

Kiedy po wolej świat mamy,

a głowa Człowieku zdrowa".

Kochanowski żyje już jednak w innych czasach. Dla starożytnych jedyną ostoja była z czasem filozofia , gdyż religia już w okresie hellenistycznym zaczęła tracić swój autorytet i zaczęła się stawać tylko i wyłącznie częścią kultury i znakiem przynależności państwowej. Kochanowski jednak był dodatkowo gorliwym katolikiem. "Treny" mówią wszak o jego problemach z wiara niemożności pogodzenia jej z radykalizmem stoików, który wszak prowadzić mógł o do tego, ze poeta zaczął wątpić w jakiekolwiek życie duszy po śmierci ciała:

"Czy, człowieka zrzuciwszy i myśli dziewicze,

Wzięłeś na się postawę i piórka słowicze?

Czyli się w czyścu czyścisz, jeśli z strony ciała

Jakakolwiek zmazeczka na tobie została?

Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była,

Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła?

Gdziekolwiek jest, jeśliś jest, lituj mej żałości"

Jednak ostatnie treny przynoszą obraz w którym Kochanowskiemu zostaje dane ukojenie i odnalezienie ratunku w Bogu. Porównuje się on do biblijnego Hioba, który mimo cierpień nie traci wiary w Stwórcę i jego boski plan.

"Pańska ręka mię dotknęła,

Wszytkę mi radość odjęła:

Ledwie w sobie czuję duszę

I tę podobno dać muszę".

To właśnie wobec Boga, poeta najwyraźniej dostrzega jak śmiesznym było jego założenie przewidzenia wszystkiego na świecie.

"Prózne to ludzkie wywody,

Żeby szkodą nie zwać szkody;

A kto się w nieszczęściu śmieje,

Ja bych tak rzekł, że szaleje.

Kto zaś na płacz lekkość wkłada,

Słyszę dobrze, co powiada;

Lecz się tym żal nie hamuje,

Owszem, więtszy przystępuje".

Bóg jest bowiem dla katolika najlepszym i najwłaściwszym punktem odniesienia. W nim należy szukać spokoju i drogi do najwyższej cnoty, tylko tez przez Niego może być ona zdobytą:

"Sama niełaska jest nam sroga męka. Ale od wieku

Twoja lutość słynie, A pierwej

świat zaginie, Niż Ty wzgardzisz pokornym, Chocia był

długo przeciw

Tobie spornym. Wielkie przed Tobą są występy moje,

Lecz miłosierdzie

Twoje Przewyssza wszytki złości. Użyj dziś, Panie,

nade mną litości!"

Ostatni tren noszący podtytuł "Sen" przynosi obraz zakończenia frasunków Kochanowskiego. Moment w którym daleki już jest od wszelkich rozterek i znajduje spokój i siłę do dalszego życia. Jego matka dodatkowo objawia mu się wraz z Urszulką i pokazuje, ze są szczęśliwe w niebie, tam to bowiem człowiek może znaleźć najprawdziwsze szczęście, wcale nie na ziemi, jak zakładali to starożytni:

"W niebie szczere rozkoszy, a do tego wieczne,

Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne;

Tu troski nie panują tu pracej nie znają,

Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają

Tu choroby nie najdzie, tu nie masz starości,

Tu śmierć, łzami karmiona, nie ma już wolności.

Żyjem wiek nieprzeżyty, wiecznej używamy

Dobrej myśli, przyczyny wszytkich rzeczy znamy.

Słońce nam zawżdy świeci, dzień nigdy nie schodzi

Ani za sobą nocy niewidomej wodzi".

Matka daje tez Kochanowskiemu prosta, ale i najlepszą rade na przyszłe życie: "Teraz, mistrzu, sam się lecz! Czas doktór każdemu, / Ale kto pospolitym torem gardzi, temu / Tak póznego lekarstwa czekać nie przystoi! / Rozumem ma uprzedzić, co insze czas goi. / A czas co ma za fortel? Dawniejsze świeżymi / Przypadkami wybija, czasem weselszymi / Czasem też z tejże miary; co człowiek z baczeniem / Pierwej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem / Przyszłych rzeczy nie wciąga, przyszłych upatruje / I serce na oboję fortunę gotuje. / Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody / Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody."

Kochanowski poprzez swoje treny zbudował wielka filozoficzną wizję i tylko wobec tej dziedziny mogą być one właściwie odczytane. Nie można patrzeć na nie tylko i wyłącznie jako na ojcowski sposób oddania bólu po stracie ukochanego dziecka, taki bowiem model ich odczytania sprawiłby ich zbanalizowanie i pozbawienie tej wielkiej wartości, jaka zapisały się w literaturze polskiej.