Patrząc na wydarzenia jakie Szekspir przedstawił w dramacie "Makbet" możemy sobie zadawać pytanie, czy koniecznie musiało do nich dojść. Jest to bowiem utwór również i o tym, w jaki sposób człowiek pozostaje wobec losu, przeznaczenia, czy mu podlega, czy też może nad nim zapanować. Poznajemy głównego, tytułowego bohatera w chwili kiedy wraca z wojennej wyprawy. Jest on spokojny i nie przewiduje, jaki los może stać się jego udziałem. Spotyka jednak na swojej drodze trzy wiedźmy wieszczące mu wspaniała przyszłość, królewska koronę. Jednak nie wydaje mi się by ich słowa były jedyną ostateczna wersja wydarzeń jakie miały stać się jego udziałem. Dalsze sceny pokazują, jak Makbet wąchając się, czy zabić czy nie zabić króla Dunkana, wybiera swój los. Ważniejsze niż przepowiednie są jego własne świadomie i dobrowolne decyzje. Na wieźmy można patrzeć albo poprzez to, że mogą być one ewokacją samych przekonań pragnień Makbeta, albo tak jak wykładał święty Tomasz to, że Bóg zna wszystkie nasze sprawy, przyszłe i przeszłe, co wcale nie oznacza że człowiek nie ma prawa wyboru i jego los już dawno jest zapisany w gwiazdach. Otóż ten średniowieczny filozof, patrzył na "widzenie" Boga z takiej perspektywy, iż rozumiał jego bytowanie jako wieczna i ponad czasowa teraźniejszość. Bóg wiec po prostu wiedział co się stanie, natomiast nie kierował tymi wydarzeniami, pozostawiając człowiekowi nadal wolna wolę w wyborze. Tak tez można popatrzeć na Makbeta. Mimo przepowiedni, sam on przyczynił się do ich wypełnienia, nie zaś one określiły jego los. Oczywisty udział w podjęciu się morderstwa miała tez żona bohatera, Lady Makbet. Słowa męża, początek spełniania się przepowiedni, przyznanie przez króla znamienitych tytułów, obudziły również w niej żądzę władzy i chciwość na nią. Krzyczy ona do męża, który jeszcze waha się w tym, czy posunąć się do królobójstwa:
"Byłam karmicielką
I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię,
Które się karmi; byłabym mu jednak
Wyrwała była pierś z ust nadstawionych,
Które się do mnie tkliwie uśmiechały,
I roztrzaskała czaszkę, gdybym była
Zobowiązała się do tego czynu,
Jak ty do tego".
Jednak I Makbet nie musi być długo przekonywany. Przypomina sobie o swoich ambicjach i zamiarach, mówi on:
"Jeden, wyłacznie jeden tylko bodziec
Podżega we mnie pokusę, to jest
Ambicja, która przeskakując siebie,
Spada po drugiej stronie".
Jak wiec widzimy oboje utwierdzając się w swoich decyzjach, wypełniają przepowiednie, mimo że nikt ich do tego nie zmuszał i cały czas kierowali się swoja wolna wolą. Julian Tuwim, współczesny (prawie) nam poeta powiedział kiedyś, bądź napisał mądre słowa: "najlepszym przyjacielem człowieka jest pies, na którego z biegiem lat on schodzi". Tak bowiem rozwija się życie Makbeta i jego żony. Z czasem zostają oni sami, odcięli się bowiem nawet od siebie, przez świadomość popełnionych czynów. Ich los chyli się ku upadkowi, nie przez fatum, lecz z ich własnych decyzji, którymi rozpoczęli swój upadek. Konflikt tragiczny rozwija się tutaj nie w przestrzeni człowiek - inni, lecz we wnętrzu głównych bohaterów, co sprawia, że utwór ten wprawia każdego z nas w bardzo przygnębiające uczucia, gdyż podobne historie mogą się stać i naszym udziałem. W każdym bowiem mogą się obudzić niespełnione ambicję, zaś często powtarza się że dzisiejsza kariera ludzi przybiera formę "szczurzego biegu", "kariery po trupach". Jak wiec widzimy identyczne procesy są i naszym udziałem, tak jak były jak były czterysta lat temu dla ówczesnych ludzi, w dramacie Szekspira.