Jan Kochanowski to niewątpliwie najbardziej znaczący twórca czasu odrodzenia polskiego. Dorobek poetycki tego poety zawierał w sobie niemal wszystkie charakterystyczne cechy epoki renesansu. Ponadto jest niezwykle nowatorska i oryginalna. Niemal wszystkie utwory Kochanowskiego zawierają w sobie podstawowe założenia humanizmu renesansowego, które wyrażały się w głównym haśle: "człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce" (swoisty odrodzeniowy antropocentryzm - człowiek centrum wszechświata). Poezja Jana z Czarnolasu porusza wątki społeczno - obyczajowe, religijne, filozoficzne, refleksyjne, czy choćby opisowe. Nie da się również ukryć faktu, iż Kochanowski wzorował się na twórcach antycznych - zwłaszcza Horacym. Czerpał z jego poezji wiele motywów, a później opracowywał je na własny sposób. Wydaje się, że cały dorobek poetycki Kochanowskiego potwierdza jego poszukiwania sposobu na życie prawe, uczciwe, godne. Jego cechą charakterystyczną jest optymistyczny stosunek do życia, czy choćby samego siebie. Poeta często podkreślał, że należy cieszyć się z życia, afirmować je. Filozofia stoicka i jej główne założenia najbardziej widoczne są w początkowym okresie życia i tworzenia poety, kiedy do głosu dochodzi radość z życia, zdrowia i rodziny. Wówczas to powstawały fraszki, na przykład: "Na dom w Czarnolesie", "Na zdrowie", czy choćby "Na lipę". Utwory te dowodzą, iż poeta namawiał do korzystania z uroków życia, oczywiście przy zachowaniu stoickiego umiaru i spokoju. Aby móc cieszyć się szczęściem, należało żyć blisko natury, przyrody i cieszyć się z jej piękna. Niestety to sielskie i bezproblemowe życie poety przecina i zupełnie zmienia osobista tragedia. Umiera bowiem jego ukochana dwu i pół letnia córeczka Urszulka. Po tym dramatycznym wydarzeniu Kochanowski zupełnie zmienia styl i tematykę swojej poezji. Zmienia się również jego pogląd na życie i szczęście. Kochanowski całkowicie pogrążony w rozpaczy poddaje w wątpliwość i pyta o zasadność wiary w Boga, weryfikuje i podważa założenia filozofii stoickiej i epikurejskiej.
Poeta zaczyna się buntować na zasady, które dotychczas wyznawał i chwalił. Ta osobista tragedia sprawiła, że powstał cykl dziewiętnastu trenów. Ale zasadnym będzie podkreślenie, że cały cykl tych utworów można podzielić na dwie części, pierwsza zawiera utwory przepełnione bólem i żalem, ogromnym pesymizmem poety - ojca, całkowitą rezygnacją, zwątpieniem w dobroć Boga. Część druga to kilka trenów wyrażających przekonanie, iż poeta pogodził się ze śmiercią córki. Kochanowski wyznał w nich, że wszystko co dzieje się na tym świecie zależy od Boga, a On zawsze wie co czyni.
Tren IX jest chyba najważniejszym z całego cyklu. Wyraża bunt poety, jego rezygnację z wcześniej wyznawanych zasad filozofii stoickiej. Poeta zawiera w tym utworze swoistą ironiczną apostrofę do Mądrości. Kochanowski rozmawia z nią. Powie zatem, że uważa się za człowieka mądrego, wykształconego, na tyle doświadczonego, że nawet w obliczu tak strasznego doświadczenia nie czuje bólu, nie pogrąża się w lamencie, ani rezygnacji. Mówi ponad to, że stoicka Mądrość towarzyszy mu zarówno w chwilach wielkiego szczęścia, jaki i smutku i rozpaczy. Motyw tego przekonania, że człowiek powinien umieć odpowiednio się zachować i postępować zarówno w sytuacjach pomyślnych, jak i dramatycznych zawarł już poeta w pieśniach. Człowiek w każdej sytuacji powinien zachować "złoty środek". Śmierć córki załamuje to przekonanie u Kochanowskiego. Zaczyna bowiem wątpić, czy aby wcześniej się nie mylił? Czy nie myślał tak tylko dlatego, że doświadczał jedynie radości z życia? Dopiero śmierć Urszulki zmienia jego podejście do założeń filozofii stoickiej. Staje się człowiekiem załamanym, przygnębionym, pogrążonym w żalu. Dlatego pisze:
"Terazem nagle ze stopniów ostatnich zrzucony
i między insze, jeden z wiela policzony".
Nie może pozbyć się ciągłego pytania, co stało się z jego zmarłą córeczką? Wciąż pyta:
"Orszulko moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała?"
wciąż prosi zmarłe dziecko, aby dało mu jakiś znak, że "gdzieś tam" jest szczęśliwe, spokojne, że nic złego się nie dzieje.
"Pociesz mię, jako możesz, a staw się przede mną
lubo snem, lubo cieniem, lubo marą nikczemną".
Wątpliwości, czy ogromna rozpacz poety wydaje się być ukojona w trenie XIX (ostatnim). Jan Kochanowski widzi we śnie swoją już dawno zmarłą matkę, która na rękach trzyma Urszulkę. Kobieta uspokaja go, że dziewczynka jest razem z nią, zupełnie bezpieczna i spokojna. Zapewnia ponad to, że kiedyś on sam także do nich dołączy...