"Pieśń II"

"Serce roście patrząc na te czasy!

Mało przed tym gołe były lasy,

Śnieg na ziemi wysszej łokcia lażał,

A o rzekach wóz nacięższy zbieżał.

Teraz drzewa liście na się wzięły,

Polne łąki pięknie zakwitnęły;

Loy zeszły, a po czystej wodzie

Idą statki i ciosane łodzie.

Teraz prawie świat się wszystek śmieje,

Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;

Ptacy sobie gniazda omyślają,

A przede dniem śpiewać poczynają.

Ale to grunt wesela prawego,

Kiedy człowiek sumnienia całego

Ani czuje w sercu żadnej wady,

Przeczby się miał wstydać swojej rady.

Temu wina nie trzeba przylewać

Ani grać na lutni, ani śpiewać;

Bęzie wesół, byś chciał, i o wodzie,

Bo się czuje prawie na swobodzie.

Ale kogo gryzie mól zakryty,

Nie idzie mu w smak obiad obfity;

Żadna go pieść, żadny głos nie ruszy,

Wszysto idzie na wiatr mimo uszy.

Dobra myśli, której nie przywabi,

Choć kto ściany drogo ujedwabi,

Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym,

A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!"

Przyroda i jej wiosenne zmiany są dobrze widoczne dla człowieka, jednak cieszyć się z nich może jedynie człowiek, który ma czyste sumienie. Wówczas radość przynosi zabawa, ale umiarkowana. Człowiek jest więc szczęśliwy niezależnie od swego bogactwa, ale wnętrza.

"Pieśń VII"

"Trudna rada w tej mierze: przyjdzie się rozjechać,

A przez ten czas wesela i lutnie zaniechać.

Wszystka moja dobra myśl z tobą precz odchodzi,

A z tego mię więzienia nikt nie wyswobodzi,

Dokąd cię zaś nie ujźrzę pani wszech piękniejsza,

Co ich kolwiek przyniosła chwila teraźniejsza.

Już mi z myśli wypadły te obecne twarzy;

Twoje nadobne lice jest podobne zarzy,

Która nad wielkim morzem rano się czerwieni,

A z nienagła ciemności nocne w swiatłość mieni;

Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają

I tak juz przyszłej nocy nieznacznie czekają.

Takaś ty w oczu moich. Szczęśliwa to droga,

Po której chodzić będzie tak udatna noga;

Zajźrzą wam, gęste lasy i wysokie skały,

Że przede mną będziecie taką rozkosz miały:

Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,

Po których sobie tęskni biedna moja głowa.

Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady!

Mnie podobno już próżno szukać inszej rady,

Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;

W nadzieję ludzie orzą i w nadzieję sieją.

A ty tak sroga nie bądź ani mię tym karzy,

Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy!"

Podmiotem lirycznym jest człowiek, który żegna w sercu piękną damę; jej wyjazd jest przyczyną jego smutku, ponieważ darzy on ją głębokim uczuciem. Tęskni za nią i zazdrości ludziom, którzy mogą przebywać w jej towarzystwie.

"Pieśń XX"

"Miło szaleć, kiedy czas po temu,

A tak, bracia, przypij każdy swemu,

Bo o głodzie nie chce się tańcować,

A podpiwszy, łacniej już błaznować.

Niech się tu nikt z państwem nie ozywa

Ani z nami powagi używa;

Przywileje powieśmy na kołku,

A ty wedla pana siądź, pachołku!

Tam dobra myśl nigdy nie postoi,

Gdzie z rejestru patrzą, co przystoi;

A powiem wam, że się tym świat słodzi,

Gdy koleją statek i żart chodzi.

Ale to mój zysk, że mię słuchacie,

A żadnej mi pełnej nie podacie;

Znał kto kiedy poetę trzeźwiego?

Nie uczyni taki nic dobrego.

Przedsię do mnie, a ja nie zawiodę;

Wy też drudzy, co macie pogodę,

Każdy swojej włóż w ucho leda co,

Nie macie tu oględać się na co.

I z namędrszym nie trzymam w tej mierze,

Kto się długo na dobrą myśl bierze:

Czas ucieka, a żaden nie zgadnie,

Jakie szczęście o jutrze przypadnie.

Dziś bądź wesół, dziś użyj biesiady,

O przyszłym dniu niechaj próznej rady:

Już to dawno Bóg odmyślił w niebie,

A k'tej radzie nie przypuszczą ciebie."

Pieśń ta jest wykładnią filozofii Jana Kochanowskiego, która jest wypadkową poglądów myślicieli starożytnych. Wyznaje tutaj zasadę "carpe diem", która nakazuje bawić się i radować tym, co przynosi nam chwila. Przyjemności i chwała mogą jutro zniknąć, więc trzeba z nich skorzystać.

"Pieśń XXIV" ( Pieśni wtóre)

"Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony

Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony

Natury: ani ja już przebywać na ziemi

Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę. On, w równym szczęściu urodzony,

On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony

Mój Myszkowski, nie umrę ani mię czarnymi

Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.

Już mi skóra chropawa padnie na goleni,

Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;

Po palcach wszędy nowe piórka się puszczają,

A z ramion sążeniste skrzydła wyrastają.

Terazże, nad Ikara prędszy przeważnego,

Puste brzegi nawiedzę Bosfora hucznego

I Syrty Cyrynejskie, muzom poświęcony

Ptak, i pola zabiegłe za zimne Tryjony.

O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,

I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;

Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,

Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają.

Niech przy próznym pogrzebie żadne narzekanie,

Żaden lament nie będzie ani uskarżanie:

Świec i dzwonów zaniechaj, i mar drogo słanych,

I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!"

Pieśń ta jest parafrazą "Ody" Horacego. Jej tematem jest poezja i poeta jako byty, które są nieśmiertelne - poezja zostaje w pamięci i tradycji następnych pokoleń, dusza poety zaś nie umiera wraz z ciałem, tylko ulatuje z niego, przeradzając się w łabędzia. Jest on właśnie symbolem poezji, która może dolecieć do najdalszych zakątków świata, aby tam pozostawić pamiątkę po twórczości poety. Kochanowski wyraża w tej pieśni wiarę w sprawczą moc poezji, która pozwala na wieczne życie poety.

"Pieśń XXIII"

"Nie zawżdy, piękna Zofija,

Róża kwitnie i lelija;

Nie zawżdy człek będzie młody

Ani tej, co dziś, urody.

Czas ucieka jako woda,

A przy nim leci Pogoda

Zebrawszy włosy na czoło,

Stąd jej łapaj, bo w tył goło.

Zima bywszy zejdzie snadnie,

Nam gdy śniegiem włos przypadnie,

Już wiosna, już lato minie,

A ten z głowy mróz nie zginie."

"Pieśń V"

"Wieczna sromota i nienagrodzona

Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona

Podolska leży, a pohaniec sprosny,

Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny!

Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,

Którzy zagnali piękne łanie twoje

Z dziećmi po społu, a nie masz nadzieje,

By kiedy miały nawiedzić swe knieje.

Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano,

Drugie do hordy dalekiej zagnano;

Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!)

Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże.

Zbójce (niestety), zbójce nas wojują,ˇ

Którzy ani miast, ani wsi budują;

Pod kotarzami tylko w polach siedzą,

A nas nierządne, ach, nierządne, jedzą!

Tak odbieżałe stado więc drapają

Rozbójce wilcy, gdy po woli mają,

Że ani pasterz nad owcami chodzi,

Ani ostrożnych psów za sobą wadzi.

Jakiego serca Turkowi dodamy,

Jesli tak lekkim ludziom nie zdołamy?

Ledwieć nam i tak króla nie podawa;

Kto sie przypatrzy, mała nie dostawa.

Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie

Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie

Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku

Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku!

A teraz k'temu obróć myśli swoje,

Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje

Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,

Którą dziś niesiesz prze swe ziemie skazę.

Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?

Biedne półmiski, czego te czekają?

To pan, i jadać na śrzebrze godniejszy,

Komu żelazny Mars będzie chętniejszy.

Skujmy talerze na talery, skujmy,

A żołnierzowi pieniądze gotujmy!

Inszy to darmo po drogach miotali,

A my nie damy, bychmy w cale trwali?

Dajmy; a naprzód dajmy! Sami siebie

Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie.

Tarczej niż piersi pierwej nastawiają,

Pozno -puklerza przebici macają.

Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";

Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Ze i przed szkodą, i po szkodzie głupi."

W pieśni tej Kochanowski przypomina wojną polsko -tatarską, która zakończyła się sromotną klęską Polaków i uprowadzeniem 50 tysięcy jeńców wojennych. Pieśń więc jest apelem, który ma nawoływać zrozpaczonych i zdruzgotanych rodaków do większej dyscypliny. Należy przede wszystkim zorganizować solidną obronę granic Rzeczpospolitej i zwiększyć wydatki na nią. Kochanowski daje lekcję historii, z której należy wyciągnąć konstruktywne wnioski, aby tragedia nie powtórzyła się już. Poeta używa apostrof i pytań retorycznych.

W "Pieśni IX" ("Chcemy sobie być radzi?") jest wykładnią poglądów Kochanowskiego, które nawiązują do filozofii starożytnej. Z jednej strony poeta wyznaje poglądy epikurejskie, zawierające hasło carpe diem" -należy się bawić i cieszyć z tego, co przynosi nam życie, korzystać z przyjemności i bogactwa, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy zmienna i kapryśna Fortuna zabierze nam szczęście. Człowiek nigdy nie wie, co go czeka. Z drugiej strony wyznaje poglądy stoików - według nich należy przyjmować los takim, jakim jest. Najlepiej jest zachować wewnętrzny spokój i dystans do świata, wtedy na pewno będziemy szczęśliwi i nie zatracimy swojej wartości.

W "Pieśni XII" ("Pieśń o cnocie") Kochanowski używa konstrukcji oratorskiej, ponieważ wpisuje w nią tezę, potem jej wyjaśnienie, argumentacje, tezę przeciwstawną oraz morał. Poeta twierdzi, że najważniejszą cnotą jest patriotyzm i służba dla dobra ojczyzny. Potwierdzają to słowa: "A jeśli komu droga otwarta do nieba, / Tym, co służą ojczyźnie...".

"Raki"

"Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;

Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada

Godności trzeba nie za nic tu cnota,

Miłości pragną nie pragną tu złota.

Miłują z serca nie patrzają zdrady,

Pilnują prawdy nie kłamają rady.

Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,

W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą

Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,

Bezpiecznie wierzcie nie rad ja omylę."

Fraszka pt. "Raki" jest dowcipem słownym, zabawą poetycką z czytelnikiem. Tekst ten można bowiem odczytać na dwa sposoby -do tyłu i do przodu- od tego jest uzależniona wymowa wiersza. Czytając go w sposób tradycyjny, mamy pochwałę kobiet : "Folgujmy paniom, nie sobie, ma rada", czytając go natomiast do tyłu - naganę: "Rada ma: sobie, nie paniom folgujmy". Stosuje tutaj poeta podwójne rymy na początku i na końcu wersu.

"Na sokalskie mogiły"

"Tuśmy się mężnie prze ojczyznę bili

I na ostatek gardła położyli.

Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić

Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić."

Podmiotem lirycznym we fraszce "Na sokolskie mogiły" są polegli w wojnie z Tatarami żołnierze. Rozegrała się wówczas bitwa pod Sokalem (1519), w której zginęli, ale jest to powód do chwały, więc nie trzeba "łez nad nimi tracić". Fraszka ma formę epitafium.

"O miłości"

"Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,

Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?"

Fraszka "O miłości" jest dystychem, który sławi miłość, przed którą nie można uciec, ponieważ w jej służbie jest lotny Amor. Jest to koncept słowny - przeciwstawne słowa -"lotny" i "pieszy".

"Ku Muzom"

"Panny, które na wielkim Parnazie mieszkacie,

A ippokreńską rosą włosy swe maczacie,

Jeslim sie wam zachował jako żyw statecznie,

Ani mam wolej z wami rozłączyć się wiecznie;

Jesli królom nie zajźrzę pereł ani złota,

A milsza mi daleko niż pieniądze cnota;

Jesli nie chcę, żebyście komu pochlebiały

Albo na mię u ludzi niewdzięcznych żebrały:

Proszę, niech ze mną za raz me rymy nie giną,

Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!"

Fraszka "Ku Muzom" jest apelem; poeta pragnie dzięki nim zachować swe utwory w pamięci pokoleń: "niech ze mną za raz me rymy nie giną / Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!". Odwołuje się do motywów antycznych: "A ippokreńską rosą". Stosuje paralelizm składniowy i znaczeniowy.

"Do Hanny"

"Na palcu masz dyjament, w sercu twardy krzemień,

Pierścień mi, Hanno, dajesz, już i serce przemień"

Fraszka "Do Hanny" jest dystychem miłosnym, używa w nim poeta konceptu, wykorzystującego powiedzenie "serce z kamienia". Najpierw mamy przeciwstawieniem diamentu i krzemienia, potem jago przeciwstawienie. Jest słownym arcydziełkiem Kochanowskiego.

"Do dziewki"

"A co wiedzieć, gdzie chodzisz, moja dziewko śliczna,

A mnie tymczasem trapi tęskność ustawiczna,

Jakoby słońce zaszło, kiedy nie masz ciebie,

A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie"

Fraszka "Do dziewki" traktuje o tematyce miłosnej. Koncept - cierpienie zakochanego zestawia ze zjawiskami natury. Używa poeta hiperboli: "A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie"

"O kaznodziei"

"Pytano kaznodzieje: "Czemu to, prałacie,

Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?"

(A miał doma kucharkę.) I rzecze: "Mój panie,

Kazaniu sie nie dziwuj, bo mam pięćset na nie;

A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele,

Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele"

Fraszka "O kaznodziei" jest prześmiewaniem się z chciwości i obłudy kleru. Poeta wyszydza niekonsekwencję księży, którzy mówią o skromnym i cnotliwym życiu, ale sami są bardzo rozrzutni, prowadzą hulaszcze życia, często ucztują. Bohaterem utworu Kochanowskiego jest duchowny, który swą niekonsekwencję i zwyczaje tłumaczy płacą, którą dostaje za swoje kazania. Nie jest to więc powołanie, ale pazerność. Nie chciałby zrezygnować z takiego wystawnego życia na rzecz cnotliwego.

"O kapelanie"

"Królowa do mszej chciała, ale kapelana

Doma nie naleziono, bo pilnował dzbana.

Przyjdzie potym nierychło w czerwonym ornacie,

A królowa: "Ksze miły, długo to sypiacie!"

A mój dobry kapelan na ono łajanie:

"Jeszczem ci się dziś nie kładł, co za długie spanie?"

Fraszka Kochanowskiego "O kapelanie" opisuje zwyczaje, którym hołduje ówczesny poecie stan duchowny. Nie podoba się poecie to, że księża często piją alkohol, bawią się, są nieodpowiedzialni, nie przykładają się do powierzonych im obowiązków. Są gburowaci i samowolni. Kochanowski przedstawia kapelana, który spóźnił się na nabożeństwo poranne, z powodu biesiady, która odbyła się poprzedniego dnia, w czasie której pił. Duchowny, który powinien być przykładem, pojawia się z purpurową od alkoholu twarzą, a na zarzuty niedbalstwa odpowiada, że jeszcze nie spał, więc właściwie nie mógł zaspać.

"Do gór i lasów"

"Wysokie góry i odziane lasy!

Jako rad na was patrzę, a swe czasy

Młodze wspominam, które tu zostały,

Kiedy na statek człowiek mało dbały.

Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?

Jażem przez morze głębokie żeglował,

Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,

Jażem nawiedził Sybilline lochy.

Dziś żak spokojny, jutro przypasany

Do miecza rycerz; dziś między dworzany

W pańskim pałacu, jutro zasie cichy

Ksiądź w kapitule, tylko że nie z mnichy

W szarej kapicy a z dwojakim płatem;

I to czemu nic, jeśliże opatem?

Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,

To w deszcz, to w ogień, to w barwe obłoka.

Dalej co będzie? Srebrne w głowie nici,

A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci."

We Fraszce "Do gór i lasów" Kochanowski zawiera swoją streszczoną poetycką biografię poety. Ceni bardzo swoje życie, w czasie którego bardzo wiele się nauczył. Opisuje swoje podróże zagraniczne do Niemiec, Włoch i Francji, w czasie których studiował na tamtejszych uniwersytetach. Wspomina również swoje życie na dworze magnackim i królewskim. Dzięki tak różnorodnemu życiu poeta odegrał różne role, dzięki którym wiele razy musiał się zmieniać i dostosowywał. Zawsze jednak starał się zachować pogodę ducha, która nie zależy od wieku, ale od umysłu. Wyznaje więc zasady epikurejskie, cieszy się wszystkim, co mu przynosi życie.