Kochana Agnieszko!
Postanowiłam do Ciebie napisać, ponieważ chciałbym Ci opisać swoje wrażenia z wycieczki do Państwowego Teatru im. A. Fredry w Gnieźnie. Pokazywano tam komedię pt. "Zemsta", którą napisał właśnie Aleksander Fredro, patron tego teatru. Cała moja klasa nie mogła się już doczekać chwili, gdy wreszcie usiądziemy na widowni.
Dotarliśmy. Każdy był bardzo podekscytowany, od samego wejścia do budynku. Wskazano nam salę, więc zaczęliśmy szukać i zajmować nasze miejsca. Nagle naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Wszyscy wiedzieli co on znaczy, więc natychmiast zamilkliśmy. Potem rozległ się drugi dzwonek, a tej samej chwili pogaszono światła. Za moment podniosła się kurtyna i rozpoczęła się sztuka.
Co do aktorów, to uważam, że byli bardzo dobrze dopasowani do granych przez siebie ról. Rolę Cześnika odegrał Tomasz Grochoczyński (trzeba tu też powiedzieć, iż jest on również reżyserem tej sztuki). Moim zdaniem grał świetnie i szczerze mówiąc trafił w mój gust. Był tak ucharakteryzowany, jak sobie wcześniej wyobraziłem. Lecz moją największą uwagę zwrócił Papkin (w którego rolę wcielił się Leszek Wojtaszek), zwłaszcza w trakcie sceny, kiedy siedzi sam, chwyta za gitarę i zaczyna swój śpiew… nie dość, iż jego gitara była całkiem rozstrojona, to w dodatku bohater wcale nie umiał śpiewać. Fałszował okropnie, a cała widownia prawie umarła ze śmiechu. Rolę Klary idealnie odegrała Jolanta Skawina. To urocza i piękna kobieta, która zarówno charakterem, jak i zachowaniem ogromnie przypominała młodziutką panienkę żyjącą w tamtej epoce.
Muszę Ci jednak powiedzieć, że rozczarował mnie Rejent - miałem o nim całkiem inne wyobrażenie. Moim zdaniem był za niski, zbyt szczupły i ogólnie mówiąc - nie spodobał mi się. W jego rolę wcielił się Andrzej Malicki.
Co się zaś tyczy scenografii, to uważam, że była znakomita, a przy tym niezwykle praktyczna, bo rozkładana. Kiedy się jej dokładnie przyjrzeć, można było odnieść wrażenie, iż wszystko jest bardzo przytulne oraz miłe, mimo, iż przedstawiała zamek. wprawdzie scena nie miała zbyt dużych rozmiarów, lecz te rozkładane części obrazujące mur, świetnie się pomieściły w jej obrębie i właśnie przez te niewielkie rozmiary sceny, wytworzył się ten przytulny klimat.
Wszystko było w jak najlepszym porządku, aż do chwili, kiedy zebrani z tyłu widzowie nie zaczęli się wygłupiać. Szeleścili papierkami, zaczęli coś tam jeść oraz pić i tego rodzaju rzeczy. Bardzo nas to oburzyło. Na pewno najbardziej przeszkadzało to grającym aktorom, w ich trudnym zadaniu, jakie stanowi wygłaszanie tekstu z pamięci.
W całym spektaklu było wiele fajnych scen, które na długo zapamiętam, np. kiedy Papkin, osłabiony już swoją nieustanną gadaniną i życiowymi porażkami, usiadł i zdjął czapkę, odsłaniając ciemne krótkie włosy. Zaczyna mówić głosem dziwnie zmienionym, powoli i wyraźnie, jakby dawał innym do zrozumienia, iż boli go ciągłe odpychanie przez wszystkich i wyśmiewanie się z niego. To była króciutka scenka, ale zrobiła na oglądających niemałe wrażenie. Albo, kiedy Cześnik zaczyna dyktować Dyndalskiemu list - ta scena także bardzo się wszystkim podobała.
Z pewnością zastanawiasz się, jak wyglądała muzyka w tym przedstawieniu? Nie było jej zbyt dużo, słychać ją było jedynie w czasie zmiany dekoracji scenicznej. Wtedy słychać było muzykę poważną - pamiętam, że nie przepadasz za taką. Ja też niezbyt ją lubię, lecz do tego spektaklu, którego akcja toczy się w dawnych czasach, bardzo pasowała.
Właśnie myślałem niedawno czy Ty już obejrzałaś "Zemstę"? Jeśli tak, to liczę, że mi napiszesz, jak wyglądało to w Twoim mieście. Jak grali aktorzy, czy w ogóle ta sztuka Ci się podobała? Ja jestem bardzo zadowolony po jej obejrzeniu. Liczę, że za jakiś czas znów zorganizują nam podobną wycieczkę do teatru na jakąś inną sztukę, bo naprawdę była świetna atmosfera.
Chyba będę już kończył ten list, mam nadzieję, iż nie zasnęłaś w trakcie jego czytania. Przesyłam gorące pozdrowienia dla Ciebie i Twojej rodziny. Pa.
Krzysiek