W ostatnich latach możemy zauważyć, że na ekranach naszych kin pojawia się coraz więcej dzieł, powstających "na bazie" wielkich utworów literatury polskiej. Postało "Ogniem i mieczem". "Quo vadis", "Przedwiośnie" i inne. Wśród nich znalazł się także "Pan Tadeusz".
Utwór Mickiewicza od czasów swojego powstania otoczony był ogromną czcią i nazywany najwspanialszą polską epopeją. "pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie w 12 księgach pisanych wierszem" od wielu lat towarzyszy narodowi polskiemu. W czasach, kiedy powstawał, dodawał Polakom otuchy, gdyż był to czas zaborów. Dziś pokazuje nam wspaniałe staropolskie obyczaje i stroje, pokazuje tradycję, której my już nie znamy, bo umarła wraz ze stanem szlacheckim. Książka przedstawia nam losy dwóch zwaśnionych ze sobą rodów: Horeszków i Sopliców. Przyczyna takiego zachowania jest śmierć Stolnika Horeszki, którego niegdyś zabił Jacek Soplica, brat Sędziego Soplicy. Po kolei odkrywane są przed nami historie życia bohaterów, pojawia się tajemniczy Ks. Robak, którego wszyscy w okolicy znają. Nawołuje on do powstania przeciw zaborcom. Dopiero pod koniec książki dowiadujemy się, kim jest tajemnicza postać w mnisim habicie (to Jacek Soplica), a on sam otrzymuje od Gerwazego rozgrzeszenie, którego udzielił mu jeszcze Stolnik zanim umarł.
Zanim obejrzałam film, miałam ogromne wątpliwości, czy reżyser - Andrzej Wajda - sprosta wyzwaniu, jakie stawia przed nim epopeja. Choć jest postacią znaną i cenioną, zekranizowanie utworu pisanego wierszem nie jest przecież rzeczą łatwą. Stworzenie dobrego filmu, który pokazywałby historię umieszczoną przez Mickiewicza w jego dziele, z tak wspaniałymi opisami przyrody i innych elementów świata przedstawionego, było wielkim wyzwaniem.
Na szczęście już po kilku pierwszych kadrach doskonale widać, że reżyser uchwycił, a przede wszystkim poczuł to "coś", co przenika "Pana Tadeusza". Wspaniałe zdjęcia Allana Starskiego, połączone z muzyką stworzoną przez Wojciecha Kilara, tworzą niesamowite wrażenie. Doskonale więc skomponowane są one z grą aktorów, wśród których możemy zobaczyć między innymi Michała Żebrowskiego (Tadeusz), Bogusława Lindę (Ks. Robak), Andrzeja Seweryna (Sędzia), Grażynę Szapołowską (Telimena). W rolę młodziutkiej i ślicznej Zosi wcieliła się Alicja Bachleda - Curuś, dla której był to debiut aktorski. Jednak moim zdaniem najwspanialszą kreację stworzył Daniel Olbrychski, który zagrał Gerwazego. Pokazał, że jest naprawdę rewelacyjnym aktorem, obdarzonym talentem i posiadającym świetną technikę. Wszyscy aktorzy, biorący udział w filmie wykazali się swoimi umiejętnościami i sprawili, że film ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczył Bogusław Linda, który pokazał, że potrafi zagrać ambitniejsze i trudniejsze role, niż te, z których znamy do wcześniej, np. w "Psach".
Sprytnie poradzono sobie z dialogami, które w tekście oryginalnym są niejednokrotnie bardzo długie. Skrócono je i zagęszczono tak, aby widz nie czuł się znużony. Każda wypowiedź przykuwa go ekranu. Zaskakuje mnie to, gdyż doskonale pamiętam, z jaką trudnością przychodziło mi czytanie "Pana Tadeusza".
Moim zdaniem bardzo dobrym pomysłem było wprowadzenie postaci Mickiewicz, który pojawia się na początku i na końcu filmu. Postać ta wnosi bardzo wiele, dzięki niej można tez było umieścić w obrazie "Inwokację" i "Epilog" - tak ważne dla odczytania epopei. Ukazany jest on w czasie czytania pozostającym na emigracji, tak jak on, Polakom, swojego dzieła. Pod koniec filmu wśród osób słuchających wieszcza dostrzegamy Tadeusza i Zosię.
Nie podobało mi się urywanie akcji, gdyż następowało to w , moim zdaniem. Mało odpowiednich momentach. Minusem filmu, a może tylko niedociągnięciami, są widoczne w niektórych momentach gniazdka elektryczne, czy anteny.
Uważam, że "Pan Tadeusz" jest niemalże filmem doskonałym. Cieszy mnie przede wszystkim to, że jest to obraz polski, gdyż tylko dzięki temu pewne sprawy mogły być dobrze ukazane. Wydaje mi się, że będzie to miało wpływ na odbiór filmu poza granicami naszego kraju. Reżyser spotka się zapewne ze słowami krytyki, gdyż nie jest to obraz, na który można patrzeć bezmyślnie, bez zastanawiania się nad cechami Polaków, tradycją. Nie jest to film atrakcyjny dla tych, którzy idą do kina tylko po to, by zjeść popcorn. Jeśli jednak nie widzieliście jeszcze tego filmu, gorąco Was zachęcam, abyście go zobaczyli, gdyż jest tego wart.