Literatura polska od osiemnastego wieku aż po czasy odzyskania faktycznej niepodległości silnie związana była z tematyką narodową i narodowowyzwoleńczą. To ona- literatura była nośnikiem obrazów walki, wzorców bohaterów narodowych. Niezwykła historia naszego kraju- osłabienie narodu, konieczność walki o wolność i o ocalenie narodowej świadomości spowodowały, że tematyka tyrtejska i patriotyczna stała się jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych motywów polskiej literatury rozbiorowej. Natężenie tych obrazów miało jednak także swoje złe strony. Obok niezaprzeczalnych plusów- przypominaniu o szczytnej, nieraz bolesnej historii, zachowywaniu narodowej tożsamości i dumy, ciągłemu motywowaniu do dalszej walki o niepodległość, ciągłe wykorzystywanie obrazu polskiego bohatera narodowego, odmienianie go przez wszystkie przypadki, nadawanie mu coraz to innych funkcji- od Prometeusza, Mesjasza narodów, poprzez makiawelicznego zdrajcę aż po ofiarnego Winkelrieda zaowocowało także ogromnym rozdrobnieniem, osłabieniem i niemal groteskowym wykrzywieniem postaci bohatera. Ciągłe wracanie do polskiej martyrologii stało się łańcuchem, który nie pozwalał Polakom patrzeć w przyszłość, odnaleźć się w nowej, wolnej rzeczywistości. Polacy utknęli w historii martwo zapatrzeni we własne, martyrologiczne odbicie, w którym ciągle trwał opisywany już przez Wyspiańskiego odrętwiały, groteskowy chocholi taniec historii. Dwoje wybitnych polskich prozaików- dziewiętnastowieczna Eliza Orzeszkowa i współczesny Tadeusz Konwicki wzięli na literacki warsztat postać jednego z najbardziej znanych polskich bohaterów narodowych- wodza powstania styczniowego, Romualda Traugutta. Każde z nich przedstawiło go w odmiennej estetyce, dążąc do przekazania czytelnikowi skrajnie odmiennych sensów.

Orzeszkowa, która sama świadkowała powstaniu reprezentuje "zdrową" martyrologię, nie wykrzywioną jeszcze przez czas. Żyjąca pod zaborami pisarka oddaje hołd ludziom, którzy odważyli się na walkę z o wiele silniejszym wrogiem, aby oddać swojej ojczyźnie godność i wolność. W jej patriotycznym obrazie, pełnym patosu i odwołań do tradycji biblijnej przywołana zostaje romantyczna tradycja mesjańska. Mesjaszem jest w tym opisie nie tyle naród polski, co sam przywódca powstania, który porzucając rodzinę, spokojne życie "wziął na ramiona krzyż narodu swego". Wartością jest więc tutaj świadomość konieczności brania na własne barki odpowiedzialności za naród, za ojczyznę. Owa odpowiedzialna postawa wobec losów kraju jest jednym z charakterystycznych motywów pozytywizmu. Oczywiście, pozytywizm negował patriotyzm rozumiany jako walkę i wykrwawianie narodu "dla zasady" propagując patriotyzm pracy i wspólnego wysiłku dla ratowania podupadłej ojczyzny rozwojem cywilizacyjnym, jednak Orzeszkowa w swoim opowiadaniu pragnie przypomnieć, że również ów "stary", romantyczny patriotyzm zasługuje na pamięć, cześć i uznanie, mimo poniesionej klęski (już sam tytuł- chwała zwyciężonym- wskazuje na bezowocny wysiłek romantyków). Dzięki zastosowaniu elementów sakralizujących (motywy biblijne wyzyskiwane w opisie bohatera i przedstawianych wydarzeń) postać przywódcy powstania styczniowego urasta do rangi znaku, symbolu całej polskiej walki narodowowyzwoleńczej. Traugutt staje się uosobieniem wszystkich cech i cnót polskiego bohatera narodowego. W jego opisie wykorzystuje pisarka styl niezwykle podniosły, patetyczny, nadający postaci charakter mitycznego herosa rodem z homeryckich eposów. Wysoki styl podkreśla powagę opisywanych wydarzeń- krwawej potyczki oddziału powstańczego z Moskalami, ale przez to i całej tradycji powstaniowej- i godność samego przywódcy. Hiperbolizacja i mityzacja bohatera odbywa się poprzez zastosowanie elementów sakralizujących (np. "krzyż narodu", ,,Wodzem ich był człowiek świętego imienia, które brzmiało Romuald Traugutt", "słup ognisty"), wskazujących na niezwykłą misję Traugutta, rozumianą tu jako ojczyźniane apostolstwo. Na wezwanie potrzebującej ojczyzny Traugutt, niczym nowotestamentowi apostołowie porzuca swój dom, rodzinę i podąża ścieżką wyznaczoną mu przez historię. O mityzacji bohatera, nadawaniu mu cech uniwersalnych, przynależnych wielkim wodzom przewodzącym ojczyźnianej walce świadczy także przywołanie postaci Leonidasa- ofiarnego obrońcy Termopil. Ofiarność Traugutta jest jednak wyniesiona ponad wysiłek starożytnego herosa, ponieważ polski bohater ma świadomość, że jego walka jest przegrana:

"...Czy Leonidas wiedział, że gdy wąwóz termopilski trupami hufca swego zasypie, stopa niewoli ziemi greckiej nie dosięże! Jeżeli wiedział, błogo mu było uściełać tę krwawą zaporę i jako pieczęć składać na niej siebie..." (...) "Ten nie wiedział. W orężnych sprawach ludzkich biegłym był, biegłość ta w dalekowidztwo wzrok mu zaostrzała, spostrzegał wyłaniającą się zza dnia ofiar i boju potworną czarną noc. Jednak szedł i prowadził, bo taką była moc słupa ognistego, który wówczas nad ziemię wzbił się, taką tęsknotą za obiecaną krainą wolności i takim był krzyż narodu jego, ciężki, nieznośny..."

Traugutt wie, że nie ma większych szans na zwycięską walkę z Rosjanami, wie jednak, że po nim przyjdą następni, że przelana krew powstańców nie pozwoli zapomnieć ich potomkom o tym za co walczyli i o tym, że obowiązek tej walki nie umiera wraz z człowiekiem. Mimo świadomości przegranej Traugutt śmiało podejmuje walkę, nie opuszczając poddanych mu żołnierzy. Jest dla nich doskonałym wodzem, opiekunem, niemal ojcem.

Innym obliczem tego tyrtejskiego motywu martyrologii polskiej jest literacki obraz Traugutta zawarty w powieści Tadeusza Konwickiego "Kompleks polski". Wiek dwudziesty, rzeczywistość powojenna to czas upadku wielkich narodowych idei. Naród, patriotyzm stały się sztandarami polityków zniewalających po raz kolejny wolę i myśli Polaków. Postawa patriotyczna utożsamiona została z pochodami, akademiami i papierowymi chorągiewkami. Wspomnienie czasów walki żyło w Polakach nadal, zwłaszcza, że ich sytuacja w PRL niewiele się zmieniła, a suwerenność kraju była tylko pozorna. Wszystko to złożyło się na kontynuację motywów polskiego romantyzmu, na pielęgnowanie tradycji walki, która, niestety przerodziła się tak naprawdę w tradycję klęski. Klęska stała się najbardziej czczonym przejawem polskiego patriotyzmu, a historia powstańcza, martyrologia narodu tak silnie weszła w krwiobieg, że nie pozwalała Polakom podnieść głowy i spojrzeć śmielej w przyszłość. Ową paraliżującą wolę i wolność człowieka postawę martyrologiczną, wykrzywioną do groteskowej postaci, Konwicki definiuje pojęciem "Kompleksu polskiego", czyli wewnętrznego nakazu podejmowania beznadziejnej walki, nawet wbrew sobie, swojej woli i przekonaniom, a także poczucia nieuzasadnionej dumy Polaków z ponoszonych klęsk. Ofiarą tego kompleksu jest u Konwickiego właśnie Romuald Traugutt. W jego opisie nie ma patosu, nie ma sakralizacji, nie ma nawet pewności co do słuszności sprawy. Traugutt jest pełen wahania i niechęci do powstania, wcale nie chce brać na swoje barki "narodowego krzyża". Najchętniej uciekłby jak najdalej, wolałby być zesłany na Sybir, przynajmniej wówczas nie wymagano by od niego podjęcia się misji przywódcy powstania styczniowego. Traugutt nie jest tu herosem walczącym w Termopilskim wąwozie, a "niewielkim, chudym mężczyzną w drucianych okularach", przebywającym w obskurnym, tanim hotelu. Ów człowiek widzi własną groteskową sytuację, funkcję przywódcy "nieistniejącego państwa": "zobaczył swoje odbicie: niewielkiego, chudego mężczyznę w drucianych okularach... i przygładził ciemne włosy przy odstających uszach",

I waha się. Po ludzku, normalnie przeżywa własne lęki, tęsknotę za rodziną, której wcale nie chciał opuszczać, świadomość, że podejmowana walka skazana jest właściwie na przegraną. Traugutt nie czuje wewnętrznego obowiązku, a zewnętrzny przymus czasów, historii, ludzi, którzy go wybrali: "Mówię tak jak jest. Jak wypadało żyć". Pokornie pakuje więc bagaże i zrezygnowany, żegnając się z żoną stwierdza "oddadzą paszport i jutro pojadę do Warszawy objąć dyktaturę nie istniejącego państwa". Ten gorzki obraz polskiej misji narodowej wydaje się jednak prawdziwszy, obraz, w którym podręczniki przedstawiają postaci wysuniętych na czoło bohaterów, a o wolność walczą faktycznie anonimowi żołnierze. Traugutt nie chciał stać w pierwszym szeregu, świadomy, że idea narodowowyzwoleńcza jest w narodzie polskim coraz słabsza podejmuje się jednak zaszczytnej funkcji, której wcale dla siebie nie pragnął. Traugutt Konwickiego to postać nie heroiczna, ale tragiczna w poczuciu własnej słabości, która jednak nie reklamuje go od konieczności podjęcia narzuconej mu przez naród misji. Dlatego bohater- odważny patriota, bo tych cech Konwicki mu nie odmawia- podejmuje wysiłek narodowowyzwoleńczej walki.