Świat oparty jest na przeciwieństwach. Oskar Wilde pisał niegdyś: "Wszyscy żyjemy na tym świecie, po którym ręka w rękę kroczą: Dobro i Zło, Grzech i Niewinność. Zamknąć oczy na jedną jego połowę, by żyć w spokoju i bezpieczeństwie - to jakbyśmy chcieli dla większej pewności wędrować z zamkniętymi oczami wśród urwisk i przepaści". Nie można, zatem oddzielać tych przeciwstawnych sobie wartości. Na pytanie, czym jest piękno próbowano znaleźć odpowiedź od początków istnienia ludzkości. Jednak każda próba zdefiniowania kategorii piękna jest skazana na porażkę, przed wszystkim dlatego, że doznawanie "piękna" przez człowieka jest niezwykle różnorodne. Każdy przeżywa i odbiera je na swój sposób. Każdy człowiek ma inne pojęcie piękna. To, czym ktoś się zachwyca, dla innego jest "brzydkie", nie spełnia jego oczekiwań estetycznych. Dlatego granica pomiędzy pięknem i brzydotą jest bardzo subtelna, często wręcz niezauważalna. Piękno ma wywoływać nasz zachwyt, wzbudzać wysokie uczucia, pobudzać do działania. Brzydota zaś ma odwrotny efekt.
Współistnienie tych dwóch kategorii czyni każde z nich niezwykle cennymi i realnymi zjawiskami. Jeśli nie istniałaby brzydota, nie wiedzielibyśmy, co to piękno.
Sztuka często celowo mieszała te dwie kategorie, deformowano piękno, a pozory urody nadawano temu, co odrażające i brzydkie. Artyści zachwycali się brzydotą, bo uważali, że jest ona bardziej "ludzka", lepiej wyraża prawdę o człowieku. Stworzyli odrębny nurt literacki zwany "turpizmem". "Pięknem jest to, co ludzkie" - mawiali artyści. Człowiek natomiast zbudowany jest z samych przeciwieństw, współistnieją w nim dobro i zło, piękno i brzydota, grzech i niewinność.
Według Encyklopedii PWN, każda epoka miała swój kanon piękna. Kultura antyku i epok, które się na niej wzorowały, pięknem określała to, co było: symetryczne, harmonijne, posiadało idealne proporcje i wywoływano przyjemne wrażenia wzrokowe bądź słuchowe. Pojęcie piękna odnoszono również do natury ludzkiej. W antyku wykształtowała się idea "kolokagatii", czyli współistnienia urody ciała i urody ducha ludzkiego. Idea ta przetrwała do czasów średniowiecza. Silny, odważny i wierny rycerz był zarazem mężczyzną bardzo przystojnym. Piękno przypisywano wyłączenie ludziom z wyższych warstw społecznych. Biedotę przedstawiano jak brzydkich i zdeformowanych ludzi. Temu poglądowi przeciwstawiali się w antyku sofiści, którzy twierdzili, że człowiek staje się pięknym i dobrym dzięki wychowaniu. W czasach romantyzmu kategorię piękna odnoszono przede wszystkim do sztuki malarskiej, muzycznej i literackiej a także do natury. Piękne było to, co tajemnicze, groźne i niepojęte przez człowieka.
Jednakże już w średniowieczu zaczęto posługiwać się kategorią brzydoty, przede wszystkich w celach dydaktycznych. Poprzez nią próbowano przekonać człowieka o znikomości jego trwania na ziemi i wyzbyciu się przywiązania do uciech ciała i rzeczy materialnych. Turpizm był kontynuowany w epoce baroku, a powrócono do niego w II połowie XIX wieku. To, co brzydkie stawało się poniekąd symbolem życia i ponadprzeciętności ludzkiej, wyróżniało bowiem z tłumu takich samych wartości.
Mahatma Gandhi, mawiał, że: " zło i dobro muszą obok siebie istnieć, lecz ludzką rzeczą jest wybierać". Zatem współistnienie piękna i brzydoty można odnieść na grunt filozofii manicheizmu, która głosiła pogląd nieustannej walki sił dobra i zła. Taoistyczna mandala, która wyraża współistnienie czerni i bieli, światła i ciemności, dobra i zła, miłości i nienawiści, jest również symbolem wzajemnego przenikania się tego, co piękne z tym ,co jest brzydkie.
Literatura niezwykle często podejmowała się próby określenia piękna, wskazaniem zadań sztuki i artysty.
Problemami takimi zajmował się również w swojej twórczości wybitny poeta Cyprian Kamil Norwid. Niedoceniony w romantyzmie przez współczesnych, został odkryty dopiero na początku XX wieku przez Zenona Miriam Przesmyckiego. Jednym z najbardziej znanych utworów Norwida traktujących o pięknie i arytmie jest wiersz Fortepian Szopena. Bezpośrednią inspiracją do napisania tego liryku była wiadomość o represjach, jakie spotkały mieszkańców Warszawy po zamachu, którego dokonano we wrześniu 1863 na gen. Berga, namiestnika carskiego w Królestwie Polskim. Wtedy to również w akcie zemsty na Polakach wyrzucono przez okno instrument największego wirtuoza fortepianu wszechczasów - Fryderyka Chopina. Na bazie tych wydarzeń Norwid stworzył paraboliczny wiersz o twórcy i jego dziele sztuki, które najpierw musi "sięgnąć bruku", by potem dostrzeżono jego ponadczasową wartość. Utwór zbudowany jest z trzech części. W pierwszej Norwid przypomina ostatnie spotkanie z Chopinem, na kilka dni przed jego śmiercią. Porównuje kompozytora do mitycznego Orfeusza i Pigmaliona. Poeta uważa, ze muzyka Chopina ma moc przeistaczania ludzkich dusz, że jest mostem pomiędzy tradycją antyczną a chrześcijańską a także pomiędzy kulturą europejską i polską. Jego muzyka jest harmonijna, lekka i poruszająca do głębi. W drugiej części wiersza poeta pisze, że o wyjątkowym charakterze muzyki zadecydował nie tylko geniusz kompozytora, ale przede wszystkim uczucia wypełniające jego dusze. Według poety wymiar piękna i ponadczasowości można uzyskać tylko poprzez miłość. W części ostatniej Norwid zaznacza, że dzieła wielkich artystów są nie rozumiane i odrzucane przez społeczeństwo. Wyrazem tego staje się wyrzucenie fortepianu przez okno. "Ideał sięgnął bruku" - pisze Norwid. Piękno zetknęło się z brzydotą, zostało upodlone, pozbawione wartości. Ale zniszczenie instrumentu jest zapowiedzią tego, że muzyka mistrza stanie się wiekopomnym dziełem, którym nie wzgardzą "późni wnukowie". Zatem prawdziwe piękno musi zderzyć się z brzydotą, by potem jego wartość była doceniona. Teoria poety dotyczyła również jego samego. Zmarł osamotniony i niezrozumiany w paryskim przytułku dla bezdomnych. Dziś Norwida nazywa się geniuszem "romantycznej literatury".
Charles Baudlaire, jeden z najwybitniejszych europejskich poetów XIX wieku, określany jest mianem "poety wyklętego". Opublikował on tomik wierszy Kwiaty zła, który zmienił oblicze europejskiej poezji już na zawsze. Poeta był niezwykle kontrowersyjnym człowiekiem i takim artystą. Zmęczony życiem i chorobą pogrążał się w nostalgicznej depresji, którą określał mianem "spleenu". Poeta powrócił w swojej twórczości do turpizmu. Interesowało go wszystko to, co brzydkie, nienaturalne, zdeformowane. Żył wśród pijaków i prostytutek i takie środowisko opisywał. Brud, grzech i kalectwo, zwłoki w stanie rozkładu, opisy erotycznych perwersji były tematami wierszy Baudlaire`a. Z tomiku poetyckiego Kwiaty zła pochodzi wiersz Padlina. Poeta powraca w tym wierszu do średniowiecznego i barokowego turpizmu. Spacer podmiotu lirycznego z ukochaną kobietą staje się pretekstem do wypowiedzenia bardzo ważnych prawd o człowieku. Pierwsza strofa wiersza jest przykładem poetyckiego paradoksu. Poeta pisze: "Czy pamiętasz, cośmy widzieli jedyna,/ w ten letni, tak piękny poranek?/ U zakrętu leżała plugawa padlina/ na ścieżce żwirem zasianej". Baudlaire zestawił ze sobą dwa przeciwstawne pojęcia. Urodę ukochanej porównał do gnijącej padliny, o czym świadczy ostania zwrotka wiersza:
" Tak! Taką będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,
Po sakramentach ostatnich,
Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniową
By gnić wśród kości bratnich".
Opis padliny wstrząsa czytelnikiem. Nikt w poezji nie opisywał brzydoty w taki sposób, tymczasem Baudlaire przedstawia gnijące zwłoki z perwersyjnym zachwytem. Porównuje je do "jaskrawo rozkwitającego kwiatu".
"Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,/ co w kwiat rozkwitał jaskrawy."; "Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,/ Jak fala się wznosiło"; "Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,/ żeś omal nie padała na trawy". Dla poety brzydota stanowi esencję życia. Ludzkie istnienie jest ulotne, kruche i bardzo krótkie. Granica pomiędzy pięknem a brzydotą bardzo szybko się zaciera. Każdego człowieka czeka śmierć i "zgnicie", więc poeta pisze o tej uniwersalnej prawdzie. Kiedy się jest świadomym tej prawdy, łatwiej docenić piękno w codziennym życiu.
Twórczością Baudlaire`a był zafascynowany polski poeta, Stanisław Grochowiak, którego zalicza się do tak zwanego "pokolenia `56". W 1956 roku debiutował tomikiem poetyckim Ballada rycerska, w którym wyraził swoją fascynację brzydotą. Od tego czasu Grochowiaka nazywa się poetą-turpistą. Uwagę poety bowiem przyciągały motywy choroby, kalectwa, starzenia się i śmierci i za pomocą takiego obrazowania przedstawiał swój światopogląd poetycki. Oficjalne piękno raziło poetę swą sztucznością i nienaturalnością. Uważał on, że fałszuje rzeczywistość i nie oddaje, w taki sposób jak brzydota, egzystencjonalnego lęku przed samotnością, chorobą i śmiercią. Bardzo często nawiązywał w swoich utworach do tradycji baroku. Świadczy o tym wiersz Don Kiszot pochodzący z debiutanckiego tomiku Ballada rycerska. Grochowiak podejmuje w wierszu dyskusję z Cervantesem nawiązując do jego dzieła. Poeta zestawia postawę rycerza z osobą giermka Sanczo Pansy. Don Kiszot to człowiek dostrzegający tylko sztukę wysoką i subtelne piękno. Marzył o idealnej miłości, szukał w kobiecie wdzięków ("Biodra - księżyce. Oczy - ostre piki"), dostrzegał urodę świata ("akacja - jabłoń"). Żył jednak w świecie iluzji, w świecie swoich marzeń. Obok niego wędrował wierny Sanczo Pansa. Nie rozumiał wizji swojego pana, ale trwał przy nim wiernie. Twardo stąpał po ziemi, żył pełnią prawdziwego życia: "żarł kiszkę z bydlęcą krwią,/ Oczyszczał gnaty zagiętym nożykiem". Tacy ludzie, jak Pansa są silniejsi, bo dostrzegają trudy życia. Dzięki temu ich "gatunek" przetrwa: "A Pansa spłodził szesnaście bab,/ Pięciu chłopaków do tego, co trzeba." Natomiast miłośnicy subtelnego piękna nie potrafią odnaleźć się w prawdziwym życiu i dlatego są skazani na wymarcie. Poeta określa siebie mianem "wnuka Pansy", chce być piewcą życia prawdziwego, chce opisywać je takim, jakie jest w istocie. Nie mniej jednak zaznacza, że świat jest tworzony poprzez różne dysonanse, dlatego egzaltowane piękno musi istnieć, by dopełniać obraz świata.
Czesław Miłosz w wierszu Piosenka o porcelanie bierze głoś w dyskusji na temat współistnienia piękna i dobra ze złem i brzydotą. Porcelana jest tu symbolem piękna a także dziedzictwa kultury i sztuki. "Różowe moje spodeczki,/Kwieciste filiżanki", to baśniowe "pióra zamarzłych łabędzi". Zostały zniszczone przez tanki i czołgi. Poeta w tym wierszu wystawia surową ocenę człowiekowi. Mówi, że wojna, będąca wymysłem ludzi, jest zjawiskiem strasznym, które całkowicie degraduje człowieka i niszczy to, co zostało przez niego stworzone. Wojna, a więc zło, śmierć oraz brzydota zgliszczy i ruin zostaje zestawiona z niezwykle delikatną i piękną sztuką.
"O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą"
W świecie zła i wojny nie ma miejsca na sztukę i piękno. Pozostają tylko skorupy popękanej porcelany, poplamione ludzką krwią. Sztuka nie ma szans przetrwania w obliczu wszechpotężnego zła. Po cichu "umiera" i niszczeje: "Słychać gdzie ziemia stęka, | maleńkich spodeczków trzaski".
Wisława Szymborska to mistrzyni ironii i dystansu, łączy w swoich wierszach żart z powagą, mówi o trudnych problemach ludzkiej egzystencji w sposób niezwykle prosty. Każdy wiersz jej autorstwa jest arcydziełem. Tak jest również w przypadku wiersza Konkurs piękności męskiej. Oparty na konsekwentnie rozwijanym koncepcie poetyckim stanowi niezwykle ważny głos w dyskusji na temat piękna ciała ludzkiego. Bohaterem wiersza jest mężczyzna, który staje do konkursu męskiej urody. Prezentuje przed komisją "oliwne firmamenty" swoich mięśni. Pokazuje wszystkie walory swojego ciała, pręży się i napina, bo "ten tylko może być wybrany,/kto jest jak strucla zasupłany." Poetka mówi, że we współczesnym świecie ocenia się ludzi poprzez ich fizyczność. Ważne zatem są atletyczność, solidna budowa ciała, która "wyrosła" "na odpowiednich witaminach". Sukces może odnieść tylko człowiek urodziwy. Dlatego dozwolone jest używanie wszelkie środki, które pomogą w osiągnięciu owego sukcesu. Mentalność współczesnego społeczeństwa opiera się na wierze w wartość urody. Ludzie piękni szybciej odnoszą sukcesy, są częściej doceniani. Nie ma to nic wspólnego z antyczną ideą kolokagatii. Piękno ciała nie idzie w parze z pięknem ducha. Bohater wiersza jest tylko mistrzem "rozkroku i przykucania", wewnętrznie zaś jest pusty. Poetka zaznacza, że prawdziwym pięknem jest to, co naturalne i to, co wynika z wnętrza człowieka. Mięśnie zaś są tylko symbolem "sztucznej", zewnętrznej i przemijającej urody człowieka
Zbigniew Herbert, współczesny "arbiter elegancji", to miłośnik antycznego, klasycznego piękna. Dla poety piękne jest to, co harmonijne i delikatne. W wierszu Potęga smaku pisze o dobrowolnym wyborze piękna. W czasach komunizmu władza posługiwała się niezbyt finezyjnymi środkami perswazji. Dla Herberta komunizm jest po prostu "niesmaczny". Cechuje go brzydota i niczym nie skrępowany kicz. Socrealistyczna estetyka jest zbyt brzydka (" chłopcy o twarzach ziemniaczanych", "bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach) by skusić poetę. Herbert nie ukrywa, że jego decyzja o wycofaniu się z życia kulturalnego komunistycznej Polski była powodowana "zniesmaczeniem" ową "nazbyt parcianą retoryką". Poeta pisze: "tak, więc estetyka może być pomocna w życiu/ nie należy zaniedbywać nauki o pięknie". Powołując się na antyczny wzorzec piękna, mimowolnie nawiązuje do idei kalokagatii i stawia czytelnikowi ważne pytanie. Skoro nawet estetyka komunizmu budziła wstręt, to może i strona etyczna tego systemu wywoływałaby jakieś zastrzeżenia? Skoro nie było piękna na zewnątrz, to nie mogło go być i "w środku". Poeta jest wrażliwy na klasyczne piękno i zastanawia się:, "kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono", może dałby się przekonać. Jednak brzydota komunizmu wywoływała tylko wstręt, więc odrzucenie sytemu było kwestią "potęgi smaku", nie wymagało żadnej odwagi. Ów smak, wyczucie estetyki, umiłowanie piękna jest tak silne, że mógłby nawet "spaść bezcenny kapitel ciała/ głowa", bo "oczy i uszy odmówiły posłuchu". Herbert wskazuje, że człowiek w swoich wyborach powinien kierować się "potęgą smaku", aby jego decyzje były jak najlepsze.
Kategorie piękna i brzydoty wzajemnie się przenikają. Współistnieją i nadają sobie wzajemnie sens. Wielu poetów podejmowało problem artyzmu, piękna i brzydoty, by spróbować określić, czym są te dwie kategorie i jakie miejsce zajmują w naszym życiu. Piękno fizyczne ciała ludzkiego przemija, zamienia się w "cuchnącą padlinę". Dlatego należy pamiętać, że największa uroda ukryta jest w naszej duszy. Kiedy postępujemy zgodnie ze swoim systemem wartości i pozostajemy wierni sobie, stajemy się ludźmi "pięknymi". Nie można zapominać o istnieniu brzydoty, tak jak nie wolno zapominać o istnieniu zła. Kiedy zapominamy, stajemy się bezsilni wobec ich niszczącej siły.