Ludzkie życie nie zostało skonstruowane tylko po to, by odczuwać szczęście i beztroskę. Jego nieodłącznym składnikiem jest również cierpienie. Należy więc nauczyć się akceptować wszystko, czym życie traktuje człowieka - tak radość, jak i smutek. Na przestrzeni wieków i pokoleń różnie patrzono na cierpienie. Jedni ludzie uważali je za karę (często niezawinioną) zesłaną im przez Boga, inni uważali za swego rodzaju błogosławieństwo. Część ludzi okazywała w obliczu cierpienia pokorę i znajdowała w swym życiu rzeczy, za które i tak dziękowała. Inni jedynie obwiniali Boga, mieli pretensje, bluźnili i w końcu odwracali się od wiary. Wielu ludziom wystarczył sam widok cierpienia, by zmienić swą postawę - nie musieli doświadczać go bezpośrednio. Literatura pełna jest przykładów postaw ludzkich wobec cierpienia, lecz dostarczają nam ich też religia, historia a nawet codzienne życie.
Świetnym przykładem na zmianę stosunku do Boga. Wiary i swojego życia jest postać Chilona Chilonidesa z powieści "Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza. Doniósł on Rzymianom, że jego dawny przyjaciel Glaukos jest chrześcijaninem, co w czasie antychrzecijańskiej kampanii cesarza Nerona oznaczało wyrok śmierci. Gdy jednak ujrzał umierającego w mękach Glaukosa, a męki były to nie byle jakie, gdyż Grek został powieszony na słupie a następnie podpalony, zmienił się. Na widok cierpiącego człowieka, który był kiedyś jego przyjacielem, a którego do tak straszliwego końca zawiódł donos Chilona, dopadły bohatera wyrzuty sumienia. Zrozumiał, że postąpił źle i błagał umierającego o przebaczenie. Glaukos przebaczył zdrajcy tak, jak nakazywał Nauczyciel. Chilon zaczął głośno mówić o tym, że to sam cesarz nakazał podpalić miasto. Groziło Chilonowi wielkie niebezpieczeństwo, ale on nie przejmował się. W końcu spotkał Pawła z Tarsu, który wyjaśnił mu podstawy chrześcijańskiej religii. Chilon dowiedział się, że Bóg jest miłosierny, a religia chrześcijańska nie jest wyznaniem ludzi słabych, lecz silnych duchowo. Chilon ostatecznie poprosił Chrystusa i jego wyznawców o przebaczenie, a gdy je uzyskał, sam przyjął chrzest i dołączył do nich.
Najważniejsze dla zachodniej kultury dzieło literackie a za razem podstawa chrześcijaństwa - Biblia - dostarcza co najmniej dwóch przykładów na stosunek człowieka do cierpienia. W Księdze Hioba opisany jest przypadek cierpienia niezawinionego, lecz obecnego w Bożych planach. Bohater opowieści - Hiob - przedstawiany jest jako wzór wierności bogu niezależnie od okoliczności. Przez całe życie był Hiob człowiekiem prawym i dobrym. Zawsze stosował się do nakazów religii i wierzył w sposób szczery i niezachwiany. Był także bogatym człowiekiem, troskliwym mężem i ojcem oraz szczodrym pracodawcą. Jednak w pewnym momencie swojego życia został dotknięty kolejnymi nieszczęściami. Stracił cały majątek, później dzieci, wreszcie nawet zdrowie. Nie wiedział, dlaczego Bóg tak straszliwie go doświadcza, lecz nie załamał się. Nie bluźnił i nie odwrócił się od Boga, twierdził zawsze "Dał Pan i zabrał Pan, niech będzie imię Pańskie błogosławione". Tym samym przeszedł próbę wiary, którą postawił przed nim Stwórca i został nagrodzony jeszcze większym szczęściem niż to, które utracił.
Znakomity przykład różnego stosunku ludzi do cierpienia daje nam ostatnia rozmowa Chrystusa. Razem z Nim ukrzyżowano bowiem dwóch przestępców. Jeden z nich chciał wypróbować Zbawiciela, pytał: "Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw wiec siebie i nas". Drugi nie był tak hardy - prosił Boga o przebaczenie win oraz starał się wytłumaczyć pierwszemu, że przecież cierpią zasłużenie, a jedynie Jezus nie jest niczemu winny. Chrystus odpuścił mu wówczas grzechy i obiecał wstęp do raju, aby wynagrodzić jego wiarę i docenić skruchę. Łotr "zły" obwiniał właśnie Boga, a nie swoje zbrodnie, za fakt ukarania i wynikające z niego cierpienie. Sądził, że Zbawiciel powinien go uwolnić, ale On uznał, że za winy i zatwardziałość trzeba odpokutować. Z kolei "dobry" łotr zachował wiarę i widział w cierpieniu słuszną karę, przez co zasłużył na przebaczenie. Zanim umarł pojednał się z Bogiem.
W historii najnowszej również odnaleźć możemy przykłady wytrwania w wierze pomimo cierpienia. Przykładem od razu pojawiającym się pamięci są losy europejskich Żydów w czasie II Wojny Światowej. Cierpienia tych ludzi nie były niczym bezpośrednio zawinione. Nikt nie zasłużył zresztą na takie traktowanie, jakiego oni doświadczyli. Hitlerowska machina zagłady była wobec nich bezlitosna. Najpierw przeniesiono wszystkich Żydów do wydzielonych dzielnic miast - tak zwanych gett - gdzie brakowało podstawowych warunków do życia - nie było prądu, ciepła, nawet wystarczającego wyżywienia. Warunki życia były katastrofalne, ale mimo tego większość praktykujących Żydów nie porzuciła wiary. Później przyszły roboty przymusowe, ale i praca ponad siły nie załamała większości. Szczególnym hartem ducha wykazywali się niektórzy rabinowie, którzy wciąż prowadzili modlitwy. W końcu przyszedł czas na "ostateczne rozwiązanie" - ale nawet perspektywa pewnej śmierci nie załamała niektórych ludzi. Szli do komór gazowych z modlitwą na ustach. Nikt nie obwiniał Boga za cierpienia, niektórzy sądzili nawet, że to kolejna próba wiary.
Czasem nawet codzienne wypadki mogą zmienić stosunek człowieka do wiary. Zwykle bywa, że zaczynamy doceniać nasze życie dopiero pod wpływem cierpienia. Uświadamiamy sobie wówczas, że przedtem tak naprawdę nie mieliśmy na co narzekać. Nie bez powodu mówi się - "cierpienie uszlachetnia". Przykładem takich przełomowych wydarzeń mogą być śmierć bliskich, wypadek, z którego ledwie wyszło się z życiem czy nawet utrata pracy. Ważne, by w takich przypadkach jednocześnie nie poddawać się losowi i nie odwracać od wiary - to trudne, ale najlepsze rozwiązanie. Czasem nawet niektórzy ludzie dopiero po tragicznych wydarzeniach, w których uczestniczyli lub których byli świadkami, odnajdują w sobie wiarę.
Na podstawie literackich, historycznych i życiowych przykładów widać dobrze, jak różny może być stosunek ludzi do dotykającego ich cierpienia. Najlepszym wyjściem wydaje się pokorne i stoickie przyjmowanie wyroków losu - w końcu rozpacz i bluźnienie Bogu i ludziom nic nie zmieni. Łatwiej przetrwać, gdy ma się świadomość, że nie jest się jedynym cierpiącym oraz że są ludzie, których dotknęły jeszcze gorsze rzeczy. Niestety do tak wielkiej sztuki, jaką jest pokorne znoszenie cierpienia, dochodzi się po wielu lekcjach, które nie należą do przyjemnych.