"Gloria victis"- jeden z najbardziej znanych utworów Elizy Orzeszkowej to tytułowe opowiadanie zbioru wydanego przez pisarkę w 1910 roku. Utwór ten, którego fabuła skupia się wokół jednego z tragicznych epizodów powstańczych 1863 roku, jest wyrazem wielkiego szacunku pisarki dla romantycznej tradycji powstań, jej szczerym i bezwarunkowym hołdem dla niezwykłej ofiarności powstańców, a także wyrazem wiary w to, że ich cierpienie i śmierć nie pozostaną bez echa, że następne pokolenia pamiętać będą o ich wielkości i bezwarunkowemu oddaniu idei wolności ojczyzny. Opowiadanie Orzeszkowej posiada niezwykle konstruowaną narrację, której podmiotem staje się las, drzewa rosnące na Polesiu, a które świadkowały tragicznym wydarzeniom powstania styczniowego. Drzewa przekazują wiedzę o powstańcach i porosłej trawą mogile śmigłemu wiatrowi, który niesie w świat pochwałę zwyciężonych żołnierzy. Bezimienny kurhan kryje w swojej głębi ciała oddziału powstańczego, który został zaatakowany i wybity podczas krwawej potyczki z Rosjanami. Dowódcą grupy walczących Polaków był Romuald Traugutt, jeden z przywódców powstania styczniowego, który w opowiadaniu Orzeszkowej urasta do rangi symbolu walki narodowowyzwoleńczej, do wzorca patriotyzmu. Bardzo wyraźne są nawiązania do symboliki biblijnej, które służą sakralizacji Traugutta i uosabianej przez niego idei walki powstańczej: "wziąwszy na ramiona krzyż narodu swego, poszedł za idącym ziemią tą słupem ognistym i w nim zgorzał". Ognisty słup to nawiązanie do wędrówki Mojżesza do Ziemi Obiecanej z domu niewoli (Egiptu). Tak też Traugutt wyprowadzić chce Polaków z zaborczego domu niewoli. Krzyż- oczywiste nawiązanie do mesjańskiej misji przywódcy i powstańców, którzy by walczyć w powstaniu porzucają swoje rodziny, życie, przyszłość. Przywódca walczy ramię w ramię z dzielnym żołnierzem, który rozkochany w pięknie natury nie potrafił, mimo dzielnej i pełnej poświęceń postawy, zrozumieć ciągłej wojny toczonej przez ludzi: Tarłowski "w geniuszu natury i górnych myślach ludzkich rozkochany, do bojów tych stworzony nie był". Jego przygnębienie wynikało także stąd, że w miejscach, gdzie teraz musiał przelewać krew innych i własną, zazwyczaj podziwiał jedynie piękno przyrody. Mieszkał całkiem niedaleko miejsca, w którym rozgrywa się dramat, razem ze swoją ukochaną siostrą. Na nic jednak teraz zdawała mu się wiedza o drzewach, o fascynujących prawach rządzących może nieraz bezwzględną, ale harmonijną przyrodą. Człowiek i jego gniew nie mieści się w tych kanonach, jego nienawiść, mordowanie, zniewalanie innych ludzi wydają się pozbawione sensu. Niewola jest wbrew naturze, jest pogwałceniem wszelkich jej praw. Dlatego Tarłowski opuścił swoją siostrę i chwycił za broń: "dopóki gwałt, dopóty święty przeciwko gwałtowi gniew! Dopóki krzywda, dopóty walka! Przez krew i śmierć, przez ruiny i mogiły, z nadzieją czy przeciw nadziei walka z piekłem ziemi w imię nieba, które na ziemię zstąpi...".
Walcząc przeciwko temu gwałtowi Tarłowski znalazł jednak śmierć, podobnie jak wielu innych żołnierzy jego oddziału. Rosjanie okazali się okrutni i pozbawieni litości, dokonując egzekucji nawet do niezdolnych do walki rannych i chorych. Nie uszanowali azylu szpitala, w którym lekarze starali się zagwarantować śmiertelnie rannym godną śmierć: "Nie było już w namiocie rannych ani lekarzy. Były tylko trupy w krwi broczące i jeszcze otrzymujące nowe rany, umilkłe albo w strasznym konaniu charczące". Taki los spotkał pokonanych, dlatego czas wydał im smutne memento "vae victis"- biada zwyciężonym. Inny sens śmierci dostrzegł jednak w tej opowieści jej słuchacz- wiatr. On właśnie kreuje nową, świętą prawdę- "Gloria victis", oddając chwałę zwyciężonym powstańcom, głosząc prawdę o nieśmiertelności i ostatecznym zwycięstwie idei wolności, o nadejściu czasu, w którym "miecze mają być przekute na pługi, a jagnięta sen spokojny znajdować u boku lwów...". A jego nadejście będzie zasługą spoczywających w cichej mogile powstańców, zwyciężonych...