Problem kolonizacji w "Jądrze ciemności"

Ludzie rasy białej zawsze mieli tendencję do traktowania osób inaczej wyglądających i myślących, jako gorszych od siebie. Chcieli narzucać im swoją cywilizację, nie przyjmując do wiadomości tego, że inne kultury są równowartościowe. Łączył się z tym problem często krwawej chrystianizacji podbitych ludów.

Joseph Conrad widział na własne oczy barbarzyństwo białych, gdy jako dowódca statku przybył do Kongo z ramienia Belgijskiej Spółki Handlowej do Handlu z Górnym Kongo. Conrad, , nie mogąc się pogodzić z takim strasznym okrucieństwem wobec drugiego człowieka postanowił podjąć ten problem w swojej powieści z 1902 roku pod tytułem ,,Jądro Ciemności". Jako pisarz, który w swej twórczości zawsze starał się tropić zawiłości psychiki ludzkiej chciał dociec przyczyn takiego znieczulenia na cierpienie innych i świadomego ich do tego cierpienia doprowadzania.

Narrator powieści, często utożsamiany z Conradem miał za zadanie dotarcie do stacji handlowej w górze afrykańskiej rzeki Kongo. Przebywał tam ciężko chory kierownik tej stacji, człowiek legendarny w środowisku marynarzy spółek handlowych, Kurtz. Marlow ma udzielić mu pomocy i zabrać ze stacji handlowej.

Marlow zawsze marzył o rejsie w górę rzeki Kongo, ale obrazy, które ukazały się jego oczom zamiast w zachwyt wpędziły go w skrajny smutek.

Pierwszą postacią , która w czasie podróży wzbudziła w nim odrazę był księgowy centralnej stacji handlowej.

Człowiek ten pomimo długiego przebywania w koloniach był elegancki , jak gdyby wybierał się na jakieś niezwykle wytworne przyjęcie. Najważniejsze dla niego były jego wygląd i sumy , które księgował. Cierpienie czarnych niewolników nie wzbudzało w nim żadnych emocji. Nie uważał ich za pełnowartościowych ludzi, twierdził, że to wielkie szczęście dla dzikich, że Europejczycy podjęli się misji cywilizacyjnej na tych terenach.

Murzyni, którzy pracowali na stacji byli skrajnie wycieńczeni nieludzkim traktowaniem. Nie mieli prawa sprzeciwu, traktowano ich , jak rzeczy, które gdy się zużyją są wyrzucane na śmieci. Murzynów zamieszkujących kolonie traktowano, tak jak gdyby nie posiadali oni duszy, tak więc nie zwracano uwagi na ich odczucia.

Charlie Marlow słyszał wiele o Kurtzu, człowieku któremu płynął na pomoc. Bez względu czy to były opinie pochlebne czy negatywne, zawsze mówiono o nim z wielkim szacunkiem i podziwem.

Marlow domyślał się , że jest to człowiek o wielkiej charyzmie. Jako kierownik stacji handlowej, z której pochodziły największe transporty kości słoniowej musiał mieć niezwykłą władzę nad tubylcami, aby pracowali tak wydajnie, podnosząc zyski kierownika stacji.

W rzeczywistości Kurtz był oszustem i wyzyskiwaczem nieświadomych niczego tubylców. Potrafił przekonywująco mówić, jakie dobro niesie za sobą kolonizacja, z jak wielkiej miłości do tubylców się wywodzi, a jednocześnie bez miary wykorzystywać miejscowych do swoich osobistych celów , negując tym samym wszelkie zasady współżycia między ludźmi.

Dzięki zdolnościom przywódczym potrafił bezgranicznie podporządkować sobie mieszkańców kolonii, zaspokajał swoje potrzeby bycia szanowanym i podziwianym. To było jego dumą, a jego metodami były przemoc i okrucieństwo. Nie cofał się przed mordem i oszustwem.

Uważał siebie za boga , brał udział w obrzędach rytualnych tubylców, w których pełnił rolę czczonego bóstwa.

Jego dom był otoczony ogrodzeniem , na które składały się patyki z powbijanymi na nie głowami zamordowanych Murzynów.

W momencie , gdy spotyka go Marlow jest skrajnie wyniszczony chorobą i leży na noszach, mimo to nadal ma władzę nad tubylcami.

Umiera na statku, wypowiadając przed śmiercią znamienne słowa, oceniające całe jego życie:,, Zgroza! Zgroza!.."

Conrad w postaci Kurtza sportretował wszystkie okrutne działania Europejczyków wobec ,,dzikich ludów", zamieszkujących tereny bogate w złoża mineralne, bądź inne drogocenne dla kolonizatorów przedmioty.

Tragiczny jest fakt , że dla ,,niosących cywilizację" dobro materialne było ważniejsze od elementarnego prawa poszanowania godności drugiego człowieka.