Moim zdaniem "Lalka" B. Prusa to utwór opisujący stracone złudzenia bohaterów. Rozczarowania doznają niemal wszyscy główni bohaterowie powieści, stopniowo każdy z nich dostrzega upadek wartości, którym poświęcili życie oraz własne nieprzystosowanie do realiów.

Stanisław Wokulski główny bohater "Lalki" przekonuje się, że jego miłość do Izabeli była zbyt wydumana, romantyczna, wyidealizowana, by móc się spełnić. Okazuje się, że miłość, o której wyobrażenie narodziło się w nim podczas lektur z młodości nic nie ma wspólnego z faktycznym uczuciem. Niestety, nie jest ani tak nagła, ani silna, jak w romantycznych lirykach. Kobieta-anioł, istota o nieziemskich zaletach po prostu nie istnieje, a chłodna i bezwzględna Łęcka w ogóle nie pasuje do tego opisu. Wokulski kocha, a ona świetnie się bawi i wcale nie ma zamiaru angażować się uczuciowo. Izabela woli flirt, jałowe salonowe dyskusji i tłumy oblegających ją adoratorów. "Miłość", a ściślej ewentualne wyjście za mąż uważa za dobry interes, dlatego uczucie spycha na dalszy plan, bo ważniejsze są pieniądze i pozycja społeczna przyszłego kandydata.

Miłość do Łęckiej to tylko jeden z powodów rozczarowania, jakich doznaje Wokulski. Rozwiewają się też jego złudzenia odnoście ojczyzny. Marzył o Polsce sprawiedliwej, solidarnej i rozwiniętej gospodarczo. Spotkał go jednak bolesny zawód. Społeczeństwo jest zbyt skłócone, podzielone, by podjąć jakiekolwiek działania. Arystokracja, która jako jedyna mogłaby coś zmienić pozostaje bierna, choć chętnie wypowiada się na tematy polityczne i składa deklaracje bez pokrycie. Podobnie rola nauki i zajmujących się nią ludzi spychana jest na margines, bagatelizowana. Przetrwać mogą jedynie ci, którzy działają w grupie, dostosowują się do wszechogarniającej apatii. Natomiast jednostki chcące coś zmienić, inaczej kształtować rzeczywistość, które sprzeciwiają się marazmowi politycznemu i społecznemu skazane są na klęskę ( Rzecki, Wokulski, Ochocki). Wokulski przekonuje się, że rola rewolucjonisty, jaka sam wybrał trudna jest do spełnienia. Mimo, że ma gotowy plan i ambicje sam nie przeprowadzi rewolucji. Mało tego, sam zdobył wykształcenie, majątek zawdzięczał wyłącznie własnej pracy, ale mimo to dla otoczenia był niegroźnym dziwakiem. Stach boleśnie przekonała się, że własna inicjatywa nie popłaca, bo decydujący głos należy do tych, których jest więcej, choć nic nie robią. Indywidualista zawsze będzie skazany na klęską, bo ciężko przeciwstawić się i wygrać z masą.

Rozwiewają się złudzenia Stach odnośnie Izabeli, ale również rozczarowuje go arystokracja, której była przedstawicielką. Wokulski spodziewał się, że arystokraci tworzą społeczną elitę, że zbliża się do ludzi wyznających najwyższe zasady moralne. Okazuje się jednak, że ludzie ci żyją chwilą, myślą jedynie o własnej wygodzie i zapewnieniu sobie przy minimalnym wysiłku beztroskiego, luksusowego życia. Ideały takie jak praca u podstaw czy solidaryzm społeczny są im zupełnie obce. Za to doskonale potrafią odgrywać swe role, są mistrzami w przybieraniu różnych, sztucznych masek. Wszystko łączą z zyskiem, interesem, nawet miłość. Małżeństwo to dla arystokraty kolejna transakcja, układ finansowy dwojga ludzi, gdzie nie ma mowy o uczuciach. Perspektywa Paryża jeszcze bardziej wyostrza krytyczne spojrzenie Wokulskiego na rzeczywistość. Wydaje się, że jedyną grupę posuwającą handel na przód stanowią Żydzi. Jednak ich interesy są nie do końca uczciwe, oparte na lichwie. Stach nie widzi szans na diametralną zmianę sytuacji. Podjęta przez niego idea realizacji pozytywistycznych haseł nie ma szans powodzenia. Wokulski przekonuje się, że jest jedynie małym pionkiem w polityczno-społecznej grze i jako jednostka ma ograniczone pole działania.

Rozczarowanie dosięga samą Łęcką. Dumna, zadufana w sobie kobieta, która chciała przebierać wśród tłumu adoratorów też staje się elementem w grze. Nie tylko ona manipuluje, ale również inni manipulują nią, choćby ojciec, który ma za nic jej uczucia, ale chce mieć bogatego zięcia, bo inaczej sam nie wyjdzie z karcianych długów. Tak wytworna arystokratka nie może jednak przyjąć oświadczyn kupca Wokulskiego, gdyż ten mezalians mógłby naruszyć jej towarzyską pozycję, a przecież do opinii otoczenia przywiązywała olbrzymią wagę. Adoratorów jej nie brakuje, lecz żaden tak jak Wokulski nie jest zdolny do poświęceń, żaden nie traktuje jej na tyle serio, by prosić o jej rękę. Tym bardziej, że sytuacja finansowa Łęckich dla nikogo nie jest tajemnicą. Być może odrzucając Wokulskiego Izabela straciła jedynego człowieka, który kochał ją bezinteresownie, znosił jej humory i gotów był dzielić z nią oraz jej ojcem swój majątek. Straciła szansę na dostatnie życie u boku kochającego ją mężczyzny.

Rozczarowanie przeżywa też Ignacy Rzecki - "ostatni romantyk". Okazuje się, że ideały, którymi żył od dzieciństwa nie pasują do pozytywistycznej rzeczywistości, a nawet utrudniają codzienne funkcjonowanie. Rzeczywistość, przemiany społeczno-gospodarcze są dla niego niezrozumiałe. Świat nie czeka już na nowego Napoleona, a romantyczna idea walki jest silnie krytykowana. Rzecki dostrzega jednak, że odrzucono dawne wartości, ale w zamian nic się nie dzieje, bo podzielone społeczeństwo nie podejmuje już wspólnych inicjatyw. Ważniejsze od dobra społecznego jest dobro jednostki, chęć szybkiego wzbogacenia się. Kiedyś sam Rzecki ruszył na wojnę węgierską, dziś nie zostałby bohaterem, lecz szaleńcem. Upadek wartości dotyczy nawet zawodu subiekt, bo młodzi nie maja już takiego szacunku dla pracy, ani tyle serca do wykonywanych obowiązków, co Rzecki mógł zaobserwować, szkoląc nowe zastępy subiektów. Dodatkowo kryzys Rzeckiego pogłębiają opowieści tak drogiego mu Stacha, który przecież taż miał poważne kłopoty z przystosowaniem się do nowej, nie romantycznej rzeczywistości. Największy sukces Rzecki odniósł w roli subiekta. W zastępstwie zajętego Łęcką Wokulskiego to właśnie on zajmował się sklepem. Kochała swój zawód, uważał go za powołanie. Jednak i tutaj spotkało go rozczarowanie. Jego złudzenia ułożenia sobie przez Stacha życia rozwiały się. Na jego oczach sklep przechodził w obce ręce, tym samym stary subiekt zrozumiał, że kończy się pewna epoka w jego życiu, kończą się taż marzenia, wizje szczęśliwego w małżeństwie Stacha, dla którego doglądał sklepu. Rozstanie ze sklepem ma znaczenie symboliczne, to jakby pożegnanie Rzeckiego z życie. Umiera tak jak żył, czyli w samotności. Myślę, że Wokulski w pewnym sensie zawiódł wiernego mu Rzeckiego, a nawet nie docenił jego pracy, trudu wielu lat życia. Stary subiekt był do tego stopnia bezkrytyczny wobec Stacha, że nawet tego nie zauważył.

Stracone złudzenia nie omijają także Ochockiego. Młody naukowiec i wynalazca nie ma szans na kontynuację swych eksperymentów w kraju, bo nikt nie docenia znaczenia postępu. Chcąc zdobyć uznanie i zrozumienie dla swych działań musi przebywać za granicą. Doskonale los Ochockiego rozumie Wokulski, o czym świadczy np. zapis w jego testamencie, gdzie część pieniędzy oddaje na badania naukowe. Ochocki to nietypowy arystokrata, bo odcina się od swojej kasty, widzi sztuczność i egoizm arystokratów. Nie zgadza się na jej system wartości i odrzuca lansowany przez nią styl życia.

Złudzeniami na poprawę swego losu mogą żyć jedynie najubożsi, ale tez nie wszyscy, ale jedynie ci, którym dopisało szczęście i spotkali Wokulskiego. Dzięki niemu zyskali szansę, ale od nich zależy, jak ja wykorzystają.

"Lalka" to powieść o straconych złudzeniach. Tracą je nie tylko główni bohaterowie, lecz wydaje się, że stopniowo pesymizmu udziela się również samemu autorowi. Doskonale demaskuje rozłam społeczny, kryzys moralny, nie szczędzi krytycznych uwag pod adresem arystokracji. Prus wyraźnie nie łudzi się już, że można cos zmienić. Resztki wiary, własne wizje wkłada w losy wybranych bohaterów, ale i oni - jak wykazała powyższa analiza - ponoszą klęskę. Ostrze krytyki Prusa zwrócone jest w stronę arystokracji, jej zarzuca się najwięcej. Kiedyś arystokraci stanowili społeczną elitę, dyktowali przemiany społeczne i sterowali polityką państwa, ale utracili swe ideały, a ich miejsce, co opisuje pisarz, zajęła prywata i chęć zysku. Mieszczaństwo to grupa społeczna jakby przytłoczona ogromem arystokracji. Należy do niej wielu wartościowych ludzi, ale sami nie potrafią nic zdziałać, są niesamodzielni. Ponadto mieszczaństwo jest mocno zróżnicowane pod względem majątku i pochodzenia. Prym wiodą Żydzi, właściwie jedynie im powodzi się dobrze. Pożyczają pieniądze na wysoki procent, odkupują majątki tych, którzy nie poradzili sobie w czasach kapitalizmu, tworzą rodzinne spółki. Najniższy szczebel drabiny społecznej zajmuje biedota. W większości są to ludzie wykluczeni ze społeczeństwa, a państwo o nich zapomniało. Istnieją wzniosłe hasła, które miałyby poprawić warunki życia najuboższych, ale nie są realizowany. Okazuje się jednak, że aby znaleźć się na marginesie społeczeństwa wcale nie trzeba być biednym, lecz - jak opisuje Prus - wystarczy być wybitnym. Naukowcy muszą uciekać za granicę, bo dla zdrowiej części społeczeństwa są chorymi wariatami poświęcającymi czas na coś mało praktycznego. O wiele łatwiej jest niszczyć niż budować. Każda warstwa społeczna ogląda się na drugą, liczą na to, że ta podejmie jakieś działania. Skutkiem tego stanu jest marazm, wewnętrzne rozbicie i katastrofalna sytuacja społeczno-ekonomiczna kraju. Gdyby arystokraci odpowiadali na inicjatywy jednostek ambitnych i twórczych jak Wokulski, wspierali inicjatywy to byłaby szansa na poprawę. Tym czasem dopóki arystokracji żyje się w miarę wygodnie, nie widzą potrzeby włączania się do wewnętrznej odbudowy kraju.

Zatem w "Lalce" pesymizm udziela się także samemu pisarzowi. Uwagi Prus są cenne również dzisiaj. Pytanie o kondycję kraju i władzy wciąż pozostaje aktualne.