Wedle hasła "pracy organicznej", społeczeństwo państwa stanowią wszystkie klasy, niezależnie od poziomu wykształcenia, pochodzenia, czy wyznawanej religii. Stąd tez nad każdą pisarz powinien pochylać się w taki sposób by w przyszłości uczynić ją integralną częścią całego narodu. Najbardziej odrębną w tamtych czasach grupą byli Żydzi żyjący w zamkniętych kulturowo i społecznie gettach. Pozytywiści starali się przybliżyć ich kulturę i sposób myślenia Polakom, by w ten sposób ułatwić ich asymilację. Najpełniej tego dzieła podjęła się w swojej twórczości Eliza Orzeszkowa. Wypowiadał się o nich piórem publicystki i prozaika. W Warszawie na początku lat osiemdziesiątych dochodziło do pogromów Żydów. Orzeszkowa zareagowała na nie broszurą noszącą tytuł "O Żydach i kwestii żydowskiej". Pokazał w niej Żydów nie tylko jako kryształowe postacie, ale wskazał, że wiele z zarzucanych im postaw nieuczciwości i pychy, wcale nie jest obcych Polakom, a u Żydów wyrastają one czasami z określonej ich pozycji w społeczeństwie. Podziwiała ich za "przemyślność, zapobiegliwość, wielkie zdolności do finansowych obliczeń i działa", które to cechy były ich niewątpliwymi zaletami i właściwie rozwijane mogłyby się bardzo przysłużyć całemu narodowi. Już po jej śmierci ukazał się w gazetach jej drugi artykuł dotyczący kwestii Żydów zatytułowany "O nacjonalizmie żydowskim". Wypowiedziała się w nim na temat syjonizmu, ruchu głoszącego powrót Żydów do Palestyny, jako głos mówiący o niepowodzeniu w asymilowaniu się tego środowiska i smutne podsumowanie prób pozytywistów. Napisała ona dwie powieści skupiające się wokół środowiska żydowskiego. W pierwszej "Eli Makower" pokazała negatywny obraz Żyda, za którego moralność odpowiedzialne jest polskie społeczeństwo od wieków prześladujące i spychające na margines te grupę. Jednak najpełniej i najbardziej przychylnie dla Żydów Orzeszkowa wyraziła się w powieści "Meir Ezofowicz". Rzecz dzieję się w Szybowie, małym, ściśle żydowskim miasteczku, przez którego opis pokazała ona wspaniale żydowska społeczność, zbudowana ze starszyzny, kupców, handlarzy i biedoty. Nie wszyscy byli w niej kryształowymi postaciami, jednak żadne, nawet polskie społeczeństwo, nie mogło być za takie uznane. Główny, tytułowy bohater, chce wyrwać się ze swojego środowiska, jest reformatorem, podobnym w swojej postawie do Chrystusa. Bohater ten miał być przewodnikiem duchowym dla pokolenia, które wbrew oporowi norm starego świata opuszczało mury getta i wchodziło w obszar kultury polskiej.
W nowelistyce na czoło utworów mówiących o Żydach wybija się "Mendel Gdański" autorstwa Marii Konopnickiej. Warszawski tłum niedołęg i nierobów nie mogąc się odnaleźć w społeczeństwie z powodu własnych niepowodzeń, skupia się przeciwko Żydom i tak zaczyna się ich pogrom. Niszczą oni bezmyślnie i okrutnie życie spokojnego człowieka, starego introligatora Mendla, opierając się na zakłamanych założeniach, że on stanowi dla nich zagrożenie: "Coraz bliższa, coraz wyraźniejsza wrzawa wpadła nareszcie w opustoszałą uliczkę z ogromnym wybuchem krzyku, świstania, śmiechów, klątw, złorzeczeń. Ochrypłe, pijackie głosy zlewały się w jedno z szatańskim piskiem niedorostków. Powietrze zdawało się pijane tym wrzaskiem motłochu; jakaś zwierzęca swawola obejmowała uliczkę, tłoczyła ją, przewalała się po niej dziko, głusząco". Tak traktują starego Żyda ci, którzy nie maja z nim żadnego bliższego kontaktu i patrzą na niego poprzez ogóle stereotypy, nie zaś jako na autonomicznego, jednostkowego człowieka. Stary Żyd godnie przyjmuje niebezpieczna sytuację. Ma tylko poczucie żalu, gdyż nie rozumie, dlaczego przepędza się jego, który całą swoją praca służył innym, niezależnie od narodowości, i który chciałby tylko w spokoju nadal prowadzić swój zakład. Nie szuka on litości. W tę nowele jest wpisany wielki tragizm. Mendel, stary i słaby, odważnie staje naprzeciw wielkiego i groźnego w swojej nienawiści tłumu, by chronić małego wnuczka, którym się opiekował. Nowelę zamykają jego słowa skierowane do młodego, niepozornego studenta, który mu pomógł w czasie pogromu: "Pan powiada, co u mnie nic nie umarło? Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!".
Także w powieści Bolesława Prusa "Lalka" odnajdziemy portret społeczeństwa żydowskiego, którego członków postrzegamy już w nowej dla nich roli częściowo zasymilowanych i wyzwolonych z gett. Żydem jest stary doktor Szuman, postać cyniczna i sceptyczne, lecz bez wątpienia wartościowa. Jak i grono subiektów. Przoduje im Szlangbaum, nazywany przez Wokulskiego "tandeciarzem". Nie jest to pozytywna postać. Skupia się on głównie na dorobieniu się majątku, za wszelka cenę. Nie potrafi patrzeć na swoje życie szerzej, potraktować pieniędzy tylko jako środka do innych, wyższych celu, jakimi na przykład dla Wokulskiego była miłość, lecz są one dla niego spełnieniem wszelkich pragnień. W powieści znajdziemy jednak wiele niepochlebnych opinii o Żydach wygłaszanych przez nie znającą ich lepiej arystokrację, które bez wątpienia wpływały na ich ksenofobiczną postawę wobec Polaków. Słyszymy wiec, że "wszystko ci Żydzi zagarniają", choć najczęściej, gdy brakuje im samym pieniędzy, tylko do nich mogą się zwrócić o pożyczkę pieniężną. Jednak przez słowa Rzeckiego Prus obiektywnie pokazuje Żydów, to jak są traktowani przez społeczeństwo, jak nawet niekiedy na siłę muszą oni przyjmować polskie obyczaje, by cokolwiek osiągnąć w nim: "Otóż Szlangbaum jest w całym znaczeniu porządnym obywatelem, a mimo to wszyscy go nie lubią, gdyż - ma nieszczęście być starozakonnym...W ogóle, może od roku, uważam, że do starozakonnych rośnie niechęć; nawet ci, którzy przed kilkoma laty nazywali ich Polakami mojżeszowego wyznania, dziś zwą ich Żydami. Zaś ci, którzy niedawno podziwiali ich pracę, wytrwałość i zdolności, dziś widzą tylko wyzysk i szachrajstwo. (...) Cóż może znaczyć sąd starego subiekta wobec głosu znakomitych publicystów, którzy dowodzą, że Żydzi krwi chrześcijańskiej używają na mace i że powinni być w prawach swoich ograniczeni. Taki stan rzeczy w osobliwy sposób oddziaływa na Szlangbauma. Jeszcze w roku zeszłym człowiek ten nazywał się Szlangowskim, obchodził Wielkanoc i Boże Narodzenie, i z pewnością najwierniejszy katolik nie zjadał tyle kiełbasy co on".
Można powiedzieć, ze pisarze pozytywizmu z rozwaga i dość obiektywnie pokazywali środowisko żydowskie. Nie pomijali wielu jego wad, ale tylko jasno je wykreślając i odgraniczając od prawdziwych ale mogli ustrzec Żydów przed niepochlebna dla nich i nie opierającą się na żadnych postawach krytyką. Pokazywali jak można ustrzec się tych błędów i jak Żydzi mogą przysłużyć się swoja wspaniałą kultura i wielkimi umysłami dla całego społeczeństwa.