Ideały pozytywistyczne zaczęły być wcielane w życie i literaturę, która starała się je wyrażać w Polsce po powstaniu styczniowym z roku 1863, które zakończyło się klęską. Zaczęto więc na sprawę narodowa patrzeć już w inny, daleki od romantyzmu, sposób. Starano się osiągać sukcesy możliwe do zrealizowania, przestano mierzyć "siły na zamiary". Wybierano "zamiar podług sił". Szybko i sprawnie rozwijająca się wówczas prasa pozwoliła młodym pozytywistom na dość łatwe wyrażanie swoich poglądów w licznych artykułach, reportażach, w felietonach. Najbardziej na warstwie ideowej zaważyli dwaj ówcześni europejscy filozofowie, Comte i Mill. August Comte określał swoją myśl jako "pozytywną", czyli taką która miała zajmować się rzeczami racjonalnymi, istniejącymi realnie. Należało się według niego skupiać na rzeczach użytecznych dla jakiejś zbiorowości, a nie bujać w obłokach wydumanych sądów. Wiedza uzyskana miała być jasną i pewną, opartą o nauki ścisłe. Starał się budować nowe wartości, a nie tylko skupiać się na krytyce poprzednich dokonać filozoficznych. Mówił również, że za przedmiot wiedzy powinno się traktować tylko fakty fizyczne, jako jedyne nadające się do sprawdzenia. Z kolei John Stuart Mill zwracał uwagę na empiryzm, czyli zdobywanie wiedzy o świecie tylko i wyłącznie na podstawie doświadczenia, na które składają się wrażenia. Uważał, że umysł człowieka, jest utworzony z wrażeń i nie jest niczym innym, jak tylko zbiorem naszych przeżyć świata. To także on jest autorem artykułu zatytułowanego "Co to jest utylitaryzm?". Podsumował on w nim przestarzały już, w tamtych czasach romantyczny irracjonalizm, a zalecał skupić się na racjonalnym i obiektywnym sposobie patrzenia na świat. Utylitarystyczne poglądy opierał na poczuciu, że głównym dążeniem filozofii, kultury i sztuki powinno być "wszczepienie w umysły nierozerwalnego związku pomiędzy szczęściem własnym a dobrem ogółu". Ważne stało się patrzenie na człowieka nie tylko w kontekście jego jednostkowego bytu, lecz postrzeganie go w związku z otaczającym go społeczeństwem. Inny myśliciel tamtych czasów - Gumplowicz jeszcze silniej podkreślił socjalną rolę człowieka mówiąc: "Człowiek nie myśli sam, lecz w zespole społecznych: źródłem jego myśli jest środowisko społeczne, w którym żyje".
Bazując na tak zakreślonych wyznacznikach młodzi twórcy literatury szeroko i pewnie zaczęli się wypowiadać w kwestiach ekonomicznych, społecznych, socjalnych, starając się swoje myśli poprzeć jasno wyrażonymi dowodami. Pozytywistyczny pisarz był jak najdalszy od wcześniejszych wizji, mistyki, ideałów, starał się bowiem być jedynie wyrazicielem nie prawd artystycznych czy duchowych, lecz poglądów dotyczących formowania społeczeństwa. Stąd też dzieło pozytywistyczne było tym lepsze im większa byłą jego możliwość wykorzystania przy budowie silniejszego wewnętrznie państwa. Wskaźnik wartości literatury u pierwszych pozytywistów tkwił w jej utylitaryzmie. W prasie tak o tym pisano: "Utylitaryzm, to owa wielka społeczna zasada, która nakazuje człowiekowi być użytecznym wszędzie i zawsze, uczy stawiać sobie jasno określony cel i ku niemu wytrwale zmierzać".
Taką literaturę zaczęto nazywać tendencyjna, gdyż opierającą się na z góry przedsięwziętych założeniach. "Humoreski z teki Worszyłły" Henryka Sienkiewicza, to modelowy przykład sposobu formowania takiej literatury. Cechował ją przerost treści, zawarcia pozytywistycznych ideałów, nad formą utworu, konstrukcją. Stąd też ówczesne dzieła literackie naznacza pewna papierowość bohaterów literackich, którzy często byli wyjałowieni z głębszej psychologii i stawali się wyłącznie nośnikami założeń tendencyjnych, stąd traktuje się ich nie jako charaktery, lecz typy. Starano się przemawiać do fabrykantów, handlowców, przedsiębiorców, by ci tworzyli jak najwięcej miejsc pracy, pamiętali o prawach socjalnych swoich pracowników; by nie stawali się wyzyskiwaczami i krwiopijcami. Pokazywano w utworach wzorcowych nauczycieli, społeczników, lekarzy, których postawy powinny się stać obowiązującymi w rzeczywistości. Nauczycielom wskazywano na analfabetyzm i brak jakiejkolwiek edukacji chłopstwa, którym przez to zamyka się start do lepszego życia i którzy powiększają tylko przez to grono ludzi nieszczęśliwych i straconych dla społeczeństwa. Już w latach pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku w literaturze dały się odnaleźć zmiany w tym kierunku idące. Warto tu przypomnieć powieści społeczne Józefa Korzeniowskiego, jak "Kollokacja" mówiąca o specyfice spółdzielczej, czy "Spekulant". Stąd już nie daleko do hasła "pracy organicznej". Miała zająć się nią inteligencja, jako ta, która stoi na najwyższym poziomie rozwoju umysłowego w narodzie i która powinna przez to mieć na uwadze tych bytujących najniżej, gdyż "każdy mieszkaniec kraju obdarzony jest od natury uzdolnieniem, które zdrowe pojmowanie dobra ogólnego spożytkować może". Hasło "pracy u podstaw" wskazywało na konieczność zajęcia się najuboższymi, najbardziej potrzebującymi pomocy. Przykładem takiego podejścia mogą być "Szkice węglem" autorstwa Henryka Sienkiewicza. Rzecz dzieje się we wsi Barania Głowa, w której pisarzem, przez co jedynym potrafiącym pisać i czytać jest Zołzikiewicz, kreatura koszmarna i wstrętna. Do niego udaje się Rzepowa - szukająca pomocy, by jej mąż nie poszedł na długie lata do wojska. Kobieta nie zna się na jej prawach, przez co jest łatwą do wykorzystania przez pisarza gminnego. Oddaje mu się, bezskutecznie wcześniej starając się o pomoc we dworze, kościele i w sądach,
Wierząc iż w ten sposób uchroni męża od poboru. Jednak jak na ironię, ten i tak nie poszedłby do wojska, zaś dowiadując się o przejściach żony odcina jej siekierą głowę.
Założenia pozytywistyczne głosiły również konieczność polepszenia losu kobiet, które wówczas nie miały praw do głosowania, ale także do wyższej edukacji, wybierania ciekawych zawodów, przez co nie mogły, choć często musiały, pracować. Sprawy tej dotyczy powieść Elizy Orzeszkowej "Marta". Główna bohaterka po śmierci męża stara się znaleźć pracę by utrzymać siebie i małą córeczkę. Jednak jej powierzchowna umiejętność gry na fortepianie i pobieżna znajomość języka francuskiego, nie zapewniają jej tego. Pracodawcy uważają, że nie nadaje się do pracy nawet jako służąca, gdyż to, że nosi dobre nazwisko, w ich oczach jest oznaką, że nie potrafiłaby się odnaleźć na tym miejscu. Marta z każdą kolejną kartą powieść popada w coraz większe ubóstwo, aż w końcu przy próbie nieudanej kradzieży pieniędzy, ucieka przed policją i ginie pod kołami dorożki.
Także los Żydów nie był obojętny dla pisarzy. Gwałtowny wyraz sprzeciwu wobec antysemityzmu dała Eliza Orzeszkowa w artykule "O Żydach i kwestii żydowskiej". Zaś Maria Konopnicka pokazała jak niebezpiecznie może się on rozwinąć w noweli "Mendel Gdański". Pozytywiści widzieli w Żydach grupę wartościowych ludzi, którym należy umożliwić, ale wcześniej i pomóc w dojściu do takiej potrzeby, asymilację w społeczeństwie.