"Potop" został napisane przez Henryka Sienkiewicza, najpopularniejszego po dziś dzień pisarza okresu pozytywizmu, jak sam powiedział, "dla pokrzepienia serc" Polaków, którzy nie mogli odnaleźć swojej dumy narodowej i godności po tak dużej klęsce, jaką był upadek powstania styczniowego. Swoja powieścią chciał on im pokazać, ze nie zawsze Polska była w upadku, że były w jej historii momenty chwalebne i patrząc na nie Polak mógł wierzyć, że powtórzą się i w czasie zaborów i ze kiedyś rzeczpospolita znów będzie wielka i dumna. Pisarz, pierwszy noblista wśród Polaków, starał się przekonać innych do maksymy, że "nie masz takowych terminów, z których by się viritus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można". Jednak krytycy nieraz po dzisiaj dzień zresztą zwracali uwagę na fakt, ze książki Sienkiewicza bardzo swobodnie podchodzą do historycznych prawd. Pisarz niejednokrotnie ukazywał wydarzenia z dziejów ojczyzny w bardzo subiektywnym świetle, niektóre sprawy wysuwając na pierwszy plan, zaś inne nieraz ważniejsze pomijając, lub tylko pobieżnie wspominając. By nie powodować frustracji czytelników wiele klęsk wojsk polskich i zdradzieckich układów przemilczał. Polskie postaci historyczne traktował jako wspaniałe wzory godne naśladowania i we współczesnych mu czasach. Starał się obudzić patriotyzm Polaków poprzez wspaniałe wzory, jakie dawali Czarniecki czy Sapieha. Jednak na plan pierwszy wprowadził postaci fikcyjne, lub za takie uważane, gdyż i Kmicic i Wołodyjowski mieli swoich realnych odpowiedników, lecz jednak historie tych ludzi były całkowicie inne. Można uznać za prawdę sąd, że "Potop" jest tylko w części powieścią historyczną, zaś odbierana była głównie jako utwór przygodowy, awanturniczy, gdzie przygody samego Kmicica, i jego walki o odzyskanie dobrego imienia, były dużo ważniejsze dla odbiorcy niż zawiłości polskiej polityki tamtych czasów. Za baśń prawie, działająca na rozumienie historii po dziś dzień, można uznać wspaniale przedstawiona obronę Częstochowy przed szwedzkimi wojskami, co w powieści urasta do momentu przełomowego, kiedy tak na prawdę był to tylko jeden z epizodów ówczesnych walk. Każdy jednak z czytelników zapamiętuje bez wątpienia, charakterystyczny "bieg do ołtarza z przeszkodami" Andrzeja Kmicica, starającego się najpierw zasłużyć a potem odzyskać Oleńkę. I jego przygody jako Babinicza i wspaniale scharakteryzowane, pełne wigoru sylwetki Zagłoby i Wołodyjowskiego pozwalają z przyjemnością czytać ponad stuletnie powieści Sienkiewicza i dzisiaj. Czytelnik nie grzęźnie w nużących i długich opisach historycznych, lecz jest świadkiem ich dziania się, zdawałoby się przypadkowych i wymyślanych przez Sienkiewicza na potrzeby akcji powieściowej. W tej naturalności i żywiołowości świata przedstawionego tkwi na pewno duża część sukcesu książek Henryka Sienkiewicza.
Michał Wołodyjowski nazywany jest w tej powieści "pierwszą szablą Rzeczpospolitej". To "sławny i stary żołnierz, choć człowiek młody. Otaczano młodego pułkownika we wszystkich okolicach czcią nadzwyczajną". Choć niepozorny potrafi świetnie walczyć, czego dowodem jego pierwsza potyczka z Kmicicem, który na początku był nie bohaterem, lecz zwykłym watażką. Widać to zestawiając te dwie sylwetki, co tez zrobił sam Sienkiewicz budując ich pojedynek na szable: "Kmicic stał blady, z obłąkanymi oczyma, chwiejący się, zdumiony nie mniej od szlachty laudańskiej; mały pułkownik zaś usunął się w bok i ukazawszy na leżącą na ziemi szerpentynę powtórzył po raz drugi: - Podnieś! Przez chwilę zdawało się, że Kmicic rzuci się na niego z gołymi rękoma... Czasem rozlegał się wybuch niepohamowanego, nerwowego śmiechu, poznali wszyscy mistrza nad mistrzami. Ten zaś bawił się okrutnie, jak kot z myszą - i pozornie coraz niedbalej robił szablą. Lewą rękę wysunął zza pleców i wsunął w kieszeń hajdawerów. Kmicic pienił się, rzęził, na koniec chrapliwe słowa wyszły mu z gardzieli przez zaciśnięte usta:- Kończ... waść!... wstydu... oszczędź!...- Dobrze! - rzekł Wołodyjowski". Wołodyjowski jest "kąśliwy jak gadzina, misterny jako igła". Z racji niewysokiego wzrostu nosi miano "małego rycerza". Nigdy nie wybiera on prywaty, dobra własnego,. Lecz wszystko, co czyni stara się robić z perspektywy przysłużenia się ojczyźnie. Gdy walczy z Kannenbergiem urasta swoja postacią do rangi anioła: "zachodzące słońce grało mu na szabli, więc otoczyła go jakoby tarcza świetlana". To właśnie Wołodyjowski nosi w sobie sienkiewiczowskie przymioty idealnego obywatela, odważnego, spokojnego i mądrego, w każdej chwili gotowego służyć wyższemu dobru.
Stokroć jednak dla akcji powieściowej ważniejsze są dzieje Andrzeja Kmicica. W jego duszy od początku zachodzą niezrozumiałe dla czytelnika zmiany, łączy on w sobie wiele sprzeczności, lecz choć od początku czuć można do niego sympatię, dla jego dowcipu i zawadiackości, łatwo potrafi on wpadać w niepohamowany gniew i nienawiść. Sienkiewicz nie na wiatr określa go "kawalerem z siarki i ognia". I jego cechuje jednak najważniejszy przymiot sienkiewiczowskich bohaterów - honor i godność rycerska. Nie zawsze prowadza go one w dobrym kierunku, gdyż przysięgając wierność Januszowi Radziwiłłowi z jego zdradą i on sam staje się renegatem znienawidzonym przez Wołodyjowskiego, Zagłobę i sama Oleńkę, która już wcześniej przeklęła go za pomordowanie Butrymów. Jednak Kmicic potrafi, widząc już jawne oznaki zdrady swojego pana, wypowiedzieć mu służbę i przyjąć na siebie ciężką pokutę, jaką była tułaczka, pod przybranym nazwiskiem Babinicza, dla dumnego wcześniej rycerza. Po chwili załamań postanawia oddać się w służbę królowi polskiemu, który w tym czasie uciekł przed Szwedami na Śląsk. Z jednej strony myśli o dobru ojczyzny, z drugiej stara się swoimi czynami zmazać dawne winy i odzyskać w tej sposób dobre imię, by móc pojąć Oleńkę za żonę. To on najbardziej przysłuża się temu, iż Częstochowa pozostaje niezdobyta twierdzą. Najpierw podsłuchuje w karczmie rozmowę posłów szwedzkich o planach ataku na Jasną Górę i może dzięki temu ostrzec zakonników, następnie ofiarnie rzuca się w największe i najbardziej niebezpieczne walki już w trakcie oblężenia. W końcu to on wychodzi samotnie nocą z klasztoru i wysadza największą ze szwedzkich armat, odnosząc przy tym rany. Zostaje pojmany, lecz w ostatniej chwili ratują go Kiemlicze, należący do jego dawnej kompanii. Cały czas nosi w sercu obraz Oleńki, którego nie zaciemniają ani lata rozłąki ani o wiele cięższe od szwedzkich armaty miłości wytaczane przez Anusię Borzobohatą, starającą się zdobyć Babinicza. Jednak ten jej nie ulega, przystępuje do króla i przeprowadza go w granice Polski, okrywając się przy tym wielka sławą, gdy broni do ofiarnie w wąwozie razem z góralami. Po wszystkich potyczkach i nie przedstawionej już w "potopie" rocznej obronie ziem polskich przed węgierskimi wojskami księcia Rakoczego Kmicic może wreszcie spokojnie wrócić do Oleńki i prosić ja o rękę. Oleńka jednak nie wie, że Babinicz jest Kmicicem, w końcu cały czas ukrywał się pod tym pseudonimem nierozpoznany. Nadal żywi do niego niechęć. "Panna Aleksandra posłała hojne ofiary na mszę dziękczynną do Upity, ale od owego dnia przestali chodzić posłańcy, i dziwna rzecz! w sercu dziewczyny, razem z uspokojeniem, począł się budzić dawny żal do pana Andrzeja. Winy jego przychodziły jej znowu co chwila do myśli, tak ciężkie, że nie do odpuszczenia. Śmierć jedynie mogła je pokryć niepamięcią... Gdy wracał do zdrowia, ciążyły znów nad nim... A jednak wszystko, co było można przytoczyć na jego obronę, powtarzała sobie co dzień biedna Oleńka". Dopiero gdy w czasie nabożeństwa ksiądz odczytuje list pochwalny od króla, w którym opisuje on jego bohaterskie dokonania sprawa szybko się wyjaśnia i Oleńka sam teraz ze wstydem prosi ukochanego o wybaczenie. "Ona zaś obsunęła mu się nagle do kolan.- Jędruś! ran twoich niegodnam całować! Ale w tej chwili wyczerpane siły wróciły rycerzowi, więc porwał ją z ziemi jak piórko i do piersi przycisnął". Kmicic, choć miał pokomplikowane życie i losy, którymi niejeden pisarz obdarzyłby kilka postaci stałość odnajdywał w miłości, która stałą się wiodącym motywem wielu powieści Sienkiewicza. W końcu nie mogłoby być inaczej, gdyż Kmicic potrafi zanegować całą swoją dawną pychę, kiedy po latach spotyka Oleńkę "chwilami płacz radości chwyta go za gardło, to znów porywa go takie uniesienie dziękczynnej modlitwy, że aż świadomość traci, co się z nim dzieje".
Warto tez wspomnieć o wesołej i mądrej postaci Onufrego Zagłoby, bez którego forteli i przemyślnych ucieczek większość bohaterów tej powieści nie doczekałaby jej końca. Świetnie charakteryzuje go Wołodyjowski: "Gdzie męstwem i siłą nie poradzi, tam się fortelem wykręci". Niczym homerycki Odyseusz przeprowadza naszych bohaterów przez liczne pułapki, przeszkody, wspaniale potrafi zadziałać w groźnej sytuacji, kiedy związani jadą pod opieką Rocha Kowalskiego na śmierć. Zagłoba ma wiele wad, jest obżartuchem, niejednokrotnie skorym do przechwałek i łasym na zaszczyty, jednak jego dobre serce i inna może niż Wołodyjowskiego, ale niewątpliwie równie szczera chęć służenia ojczyźnie zasługuje na najwyższe uznanie.