Mówi się nieraz, że dzieła J. J. Rosseau są niczym jego charakter, egzaltowane, namiętne, nieraz tonące w marzeniach i nie zawsze dające pogodzić się z rzeczywistością. Zadano mu podobno kiedyś pytanie czy nauka przyczyniła się do rozwoju cywilizacji, na które miał odpowiedzieć, że nie tylko się nie przyczyniła, co temu rozwojowi zaszkodziła. Uważał on za jedyne wyznaczniki życia wartości moralne, zaś wszystko inne, w tym rozum, za negatywne aspekty życia, gdyż szkodzące moralności. Uważał, że "Astronomię zrodziła przesądność, wymowę - ambicja, nienawiść, pochlebstwo; geometrię - skąpstwo, a wszystkie nauki, nie wyłączając etyki - pycha ludzka". Tak rozumiana wartość nauki stałą się dla niego powodem odrzucenia wartości cywilizacji. Sądził, ze prawo stawione jest tylko zamaskowaniem rzeczywistego despotyzmu, tyranii rządzących, którzy odgradzają się wysokim murem polityki od prostych ludzi. To potępienie cywilizacji poprowadziło go do uwielbienia natury i wiążącego się z nią stanu pierwotnego. Był to punkt, w którym człowiek stawał najbliżej absolutnych wartości moralnych, czyli odkrywał prawa rządzące naturą, a jednocześnie będące wymogami i wskaźnikami dla niego.

Jego myśl polityczna również wynikała z umiłowania prawa naturalnego. Z takiego punktu widzenia polityka byłą dla niego wyłącznie uwikłaniem wolnego człowieka w sztuczność, czyli zło. Instytucja państwa była dla Rosseau pochodną wojen towarzyszących rozwojowi cywilizacyjnemu. Gdy pojawiło się prawo własności, hierarchizacja klas społecznych, ludzie zaczęli walczyć ze sobą o pieniądze, władzę. Na tyle ich to wyczerpało, że na zasadzie umowy społeczne postanowili oni stworzyć państwo, czyli twór sztuczny, a przez to zły.