Kartezjusz, uznawany za duchowego ojca oświecenia w Europie, stał się pierwszym wielkim krytykiem w myśli nowożytnej. Zanegował cały dorobek poprzednich epok, widząc w nim siedlisko błędów i półprawd. Postanowił stworzyć nową, jasną i wyraźną naukę, której dowody oparł o twierdzenia matematyczne, zaś wiele z jej elementów odnajdywał w przyrodoznawstwie. W swojej niepozornej rozmiarami, lecz wielkiej duchem "Rozprawie o metodzie" zawarł swoje słynne "Cogito, ergo sum", czyli "Myślę wiec jestem", które jednocześnie wiązało się z "Dubito, ergo sum" - "Wątpię, wiec jestem". W zwątpieniu, w krytycznym przyjmowaniu wszelkich teorii widział bowiem sposób stworzenia nowego świata myśli. Poznawanie oparł na ludzkim umyśle, zmysły traktując jako podrzędny i fałszujący rzeczywistość sposób poznania. To w człowieku widział fundament wiedzy, poprzez podmiot poznający, dochodził do przedmiotu, który usiłuje on zrozumieć. Krytycyzm wyrażał się w negatywnym podejściu do wszelkich ideologii, skostniałych ustrojów politycznych, konserwatywnej religii, oraz dążył do przewartościowania norm moralnych.
Francis Bacon inny filozof mówił, że "tyle mamy władzy, ile wiedzy". Pozwalała mu ona bowiem na walkę z przeciwna mu przyrodą. Właściwą drogą poznania była dla niego jednak empiria, czyli doświadczenie, gdyż tylko ono daje weryfikowalne fakty, obiektywne przez to, kiedy umysł w chwili poznania, dokonuje interpretacji przedmiotu, czyli jednocześnie postrzega go subiektywnie. Swoje rozwinięcie empiryzm znalazł w myśli Johna Locke. Sprzeciwiał się on jakiejkolwiek wiedzy wrodzonej istniejącej w człowieku, mówił, że umysł jest "niezapisaną kartką", na której naszą wiedzę o świecie maluje dopiero poznanie zmysłowe. Przyznawał prawo wolnych wyborów życiowych każdemu człowiekowi, który w ten sposób mógł się rozwijać i sądzić o sobie i świecie. Warto też wspomnieć o deizmie i ateizmie, które pokazały całkiem inny sposób patrzenia na Boga niż chrześcijaństwo. Cała ta myśl filozoficzna przełożyła się i na literaturę, która w tym okresie wiele czerpała z prac filozoficznych. Stałą ona często w opozycji wobec zastanego stanu rzeczy, czyli barokowego spadku głupoty, wynaturzeń moralnych, politycznych. Pisarze i publicyści oświeceniowi wzięli na swoje barki misję "oświecenia" społeczeństwa. Świetnie wyłożył to Immanuel Kant: "Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy. Niepełnoletność to niezdolność człowieka do posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa. (...) Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem ...".
Doba oświecenia przypada w Polsce na czasy panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zasiadał on w czasach historycznie chyba jednych z najtrudniejszych dla naszej ojczyzny. Rzeczpospolita po saskim "jedz, pij i popuszczaj pasa" pogrążona była w upadku moralnym, gospodarczym, społecznym i politycznym. Dodatkowo obce mocarstwa zaczęły ingerować w jej sprawy wewnętrzne, przez co znalazła się w bardzo niebezpiecznym położeniu.
Król wiele wysiłku włożył w stworzenie warunków do rozwoju publicystyki, która potrafiłaby pokierować myśleniem narodu i wyrwać go z umysłowej ciemnoty. Próbowano wytworzyć w Polaku właściwe pojęcie patriotyzmu,, zrywające z ksenofobią, czy nacjonalizmem wcześniejszych wieków. Optowano ku odrodzeniu języka polskiego, w którym było do tej pory wiele łaciny, niejasności i niedbałości w użyciu. Chciano te stworzyć polskie odpowiedniki wielu pojęć naukowych, dotychczas kopiowanych, często bezmyślnie z obcych języków. Adam Naruszewicz zajmował się redagowaniem "Zabaw przyjemnych i pożytecznych" pierwszego na ziemiach polskich czasopisma literacko-publicystycznego. Drukowane były w nim liczne sielanki, ale i krytyczne satyry i bajki. Na łamach publikowali, m. in. Franciszek Ksawery Dmochowski, Stanisław Trembecki i Tomasz Kajetan Węgierski. W wierszu Naruszewicza zatytułowanym "Do Stanisława Augusta" możemy zobaczyć pogardę dla marazmu i braku odpowiedzialności za losy państwa:
"Więcej niż nieprzyjaciel ojczyźnie swej wadzi,
Kto się pnie na urzędy i bez zasług sadzi".
Drugim znaczącym periodykiem tamtych czasów był zapoczątkowany w 1765 roku, a wzorowany na podobnym w formie angielskim "Spektatorze" - "Monitor". Czasopismo finansowane było przez króla i stanowiło często jego trybunę polityczną. Publikowali w nim wszyscy wcześniej wymienieni autorzy skupiając się głównie na sprawach bieżących. Zaczęły wtedy kształtować się tak popularne gatunki dziennikarskie, jak felieton, reportaż, w których zawierała się krytyka sarmackich wad: ciemnoty, zamknięcia w skostniałych obyczajach, chciwości i pychy. Autorzy tworzyli ideał oświeconego szlachcica, ale zajmowali się również sprawą mieszczaństwa i chłopstwa, rozprawiali o gospodarce, polityce, walczyli z częstym zakłamaniem religii. W ich wypowiedział pojawiały się myśli największych europejskich filozofów: Locke'a, Voltaire'a. W dobie Sejmu Wielkiego można mówić wręcz o zatrzęsieniu publicystycznych broszur, ulotek i gazet. Z ważniejszych należy wymienić przynajmniej: "Gazetę Narodową i Obcą", "Gazetę Warszawską", czy "Magazyn Warszawski". Wielkimi publicystami byli Stanisław Staszic, Franciszek Salezy Jezierski i Hugo Kołłątaj.
"Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego" Stanisława Staszica stały się między innymi jednym z ważnych katalizatorów zmasowanego ruchu reformatorskiego w Polsce, który doprowadził do zawiązania Sejmu Wielkiego. Staszic występuje w nim przeciwko wolnej elekcji, w jej zniesieniu widzi bowiem wzmocnienie słabej władzy królewskiej. Pisał przy tej okazji: "Polsko! Wyrzekaj się czym prędzej tych wszystkich okoliczności, przez które obce narody do twego rządu mieszać się łatwość będą miały. (...) Następstwo tronu Polskę od dalszego podziału zachowa". Był również zwolennikiem, tego by "głosów większość na sejmie prawa stanowić powinna", opowiadając się przez to wyraźnie za zlikwidowaniem niezwykle nadużywanego prawa każdego szlachcica do liberum veto. Chciał by w sejmie powstały dwie izby, jedna dotychczasowa złożona ze szlachty, miała sąsiadować z izbą mieszczańską. Wspominał również o dalszym doskonaleniu szkolnictwa, gdyż jak mówił: "taka przyszłość narodu, jakie jego młodzieży chowanie". Utwór zawiera dziewiętnaście dużych rozdziałów, z których każdy podejmuje odrębny i ważny problem nieodzowny dla zreformowania Rzeczpospolitej. W wydanych w roku 1790 "Przestrogach dla Polski" nawoływał: "Ratuj się, szlachto!". Czynił to niejako w ostatniej chwili, na kilka lat przed ostatecznym upadkiem państwowości polskiej. Wzywał do wielkiego społecznego zrywu, dla dokonania koniecznych reform w państwie. W części tej książki zatytułowanej "Do panów czyli możnowładców", jasno stwierdzał, że "Powiem, kto mojej ojczyźnie szkodzi. Z samych panów zguba Polaków".
Hugo Kołłątaj, był obok Staszica, jednym z najważniejszych reformatorów Rzeczpospolitej. W czasie Sejmu Wielkiego działał jako publicysta, napisał wtedy rozprawę zatytułowaną "Do Stanisława Małachowskiego, referendarza koronnego, o przyszłym sejmie Anonima listów kilka". Stworzył też "Prawo polityczne narodu polskiego". Chciał wolności osobistej, dla chłopów, w obliczu ich morderczego wykorzystywania przez szlachtę. Człowieka postrzegał zarówno w szlachcicu, jak i w chłopie pańszczyźnianym, pisał: "Czy biały, czy czarny niewolnik, czy pod przemocą niesprawiedliwego prawa, czy pod łańcuchami jęczy - człowiek jest i w niczym się od nas nie różni". Wokół jego postaci zebrała się grupa reformatorsko i krytycznie nastawionych pisarzy, publicystów tworząc "Kuźnicę Kołłątajowska". Jeden z nich, Franciszek Salezy Jezierski poprzez swoja gwałtowną naturę i oddanie sprawom reformy państwa bywał nazywany "wulkanem gromów Kuźnicy". W broszurze zatytułowanej "Katechizm o tajemnicach rządu polskiego..." wydanej w 1790 roku dokonał wielkiego rozliczenia z wszelakimi wadami społeczeństwa polskiego. O tragiczny stan państwa oskarżył ciemna i chwiejna w swoich poglądach szlachtę, która nie potrafiła poczuć się odpowiedzialna za ojczyznę, oraz magnaterię chciwa pieniądza i oddana prywacie.
Pisarze w swoich utworach zwrócili się ku dydaktycznym treściom. Chcieli wychować odpowiedzialne za państwo nowoczesne społeczeństwo. Niejednokrotnie kolejne ukazujące się utwory pozostawały w ścisłym związku z kreślonymi dokonaniami na scenie politycznej Rzeczpospolitej. Typowymi gatunkami oświecenia były powiastka dydaktyczna, satyra, bajka, poemat heroikomiczny, pisane w duchu by "bawiły ucząc i uczyły bawiąc". Zawierały przez to dużo kpiny z określonych, negatywnych postaw i wzbudzając śmiech wskazywały na głupotę wielu poczynań ludzkich.
Mistrzem ciętego pióra i komentatorem narodowych wad był "książę poetów" Ignacy Krasicki. Najszerzej treści dydaktyczne zawarł w opublikowanych w dwóch tomach bajkach, w "Bajkach i przypowieściach" i w opublikowanych pośmiertnie "Bajkach nowych". W swojej pracy "O rymotwórstwie i rymotwórcach" tłumaczył je następująco: "Gdy więc obawiano się prawdę jawnie obwieszczać, użyto podobieństw w bajkach, aby przynajmniej tym sposobem, jak rządzonym tak i rządzącym, była dogodna. - Bajka powinna być krótka, jasna i ile można, zachować prawdę". Zwierzęta występujące w tych utworach stawały się łatwo rozpoznawalnymi znakami wad ludzkich, i tak wół to powolność, lis - chytrość, wilk okrucieństwo. W tym miejscu, zanim przejdę do omawiania konkretnych utworów Krasickiego chciałbym zacytować fragment z "Antymonachomachii", jego autorstwa spełniający się niczym credo we wszystkich jego utworach:
"Czytaj i pozwól, niech czytają twoi,
Niech się każdy z nich niewinnie roześmieje.
Żaden nagany sobie nie przyswoi,
Nikt się nie zgorszy mam pewną nadzieję.
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi,
Niechaj występek jęczy i boleje".
Wracając jednak do bajek za najbardziej krytycznie mówiąca o świecie uważam króciutką "Jagnie i wilcy". Mowa w niej o okrutnych prawach jakimi rządzi się świat. Nie ma w nim miejsca na słabość, naiwność, wszystko to bowiem może zostać wykorzystane przez mocniejszych od nas i stać się przyczyną naszego upadku. Tak właśnie ma się sytuacja owcy, która mimo zdziwienia dowiaduje się, że świat wcale nie jest taki idealny;
"Już go mieli rozerwać; rzekło: "Jakim prawem?"
"Smacznyś, słaby i w lesie!" - Zjedli niezabawem".
Z kolei bajka "Groch po drodze" to krytyka nadmiernej drobiazgowości i pazerności ludzkiej, która najczęściej jest przyczyną jeszcze większych szkód niż rozrzutność, Jak mówi poeta:
"Niech się miary trzymają i starzy, i młodzi:
I ostrożność zbyteczna częstokroć zaszkodzi".
W innej zatytułowanej "Dewotka" sceptycznemu oglądowi zostaje poddana fałszywa pobożność, opierająca się tylko i wyłącznie na bezmyślnym odmawianiu modlitw, a niepotrafiąca wcielić ideałów chrześcijańskich w życie. Tytułowa kobieta potrafi w momencie mówienia pacierza, krzywdzić za lekkie przewinienie swoja służącą:
"Mówiąc właśnie te słowa: "...i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy", biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!".
Szeroką krytykę wymierzona już nie tyle w konkretne wady ludzkie, lecz w ogół zachowań społecznych zawierają dwadzieścia dwie satyry Ignacego Krasickiego. Powiedziano o nich w czasach mu współczesnych, że ich materią jest "szydzić z wad, karcić błędy, oszczędzać osoby".
Najbardziej drastyczną w obrazowaniu jest chyba satyra zatytułowana "Pijaństwo". Krasicki dokonuje w niej miażdżącej krytyki jednej z największych wad Polaków, jaką było i niestety nadal jest, tytułowe nadużywanie alkoholu. Z tego wiersza wyłania się portret zapijaczonego szlachcica, którego jedyną radością jest alkohol, pozwalający mu zapomnieć, że tak dużo pije. Czyni to bowiem przy każdej nadążającej się, nawet najbłahszej okazji. Dość przykra jest dodatkowo świadomość, że bohater tej satyry choć wie że czyni źle, to jednak nie ma w sobie na tyle siły by zerwać z niszczącym go nałogiem. Alkoholik porównany jest po prostu do bezmyślnego zwierzęcia:
"Patrz na człeka, którego ujęła moc trunku,
Człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku".
Zbiorem najbardziej wyrazistych wad Polaków współczesnych autorowi "Antymonachomachii" jest "Żona modna". W tym utworze zganiona zostaje nie tylko pustota i głupota tytułowej bohaterki, która jedyny wyznacznik kultury i wykształcenia widzi w ślepym naśladowaniu francuskich nowinek. I jej mąż, a zwłaszcza jego pobudki (ożenił się głównie dla posagu żony) nie wystawiają mu dobrego świadectwa, mówią bowiem o jego chciwości. Tytułowa bohaterka jest pustą lalką, która buduje sobie w ślepym zapatrzeniu na francuską modę pałac, tworzy sentymentalny ogród, zatrudnia drogą służbę. Nie przejmuję się rychło topniejącym majątkiem i bezsensem swoich projektów. Już sam opis Krasickiego, zestawiający wersalskie porządki, ze starym dworkiem, wykpiwa jej zapędy:
"Z stołowej izby belki wyrzuciwszy stare,
Dała sufit, a na nim Wenery ofiarę.
Już alkowa złocona w sypialnym pokoju,
Gipsem wymarmurzony gabinet od stroju.
Poszły słojki z apteczki, poszły konfitury,
A nowym dziełem kunsztu i architektury
Z półek szafy mahoni, w nich książek bez liku,
A wszystko po francusku(...)"
Siedliskiem ciemnoty były również klasztory, gdzie mnisi dawno już zapomnieli, że powinni się modlić i żyć w ascezie. "Monachomachia" poemat heroiczny biskupa Krasickiego, pokazuje, w zapewne niewielkim tylko krzywym zwierciadle, jaka rozpusta i głupota może być udziałem "świętych mężów". W żądnym jednak razie nie można twierdzić, by występował on przeciwko duchowieństwu w ogóle. Krytykuje on jedynie jego wynaturzenia, gdyż:
"I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa;
I żart dowcipną przyprawiony sztuką
Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa, (...)
Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,
Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych".
Poemat mówi o "wspaniałych" walkach mnichów na kufle i stare księgi i stanowi wyraz rozgoryczenia autora, gdyż zapewne w podobny sposób wyglądało rzeczywiste życie w osiemnastowiecznych klasztorach. Dodać warto, że "Monachomachii" możemy znaleźć dowód autoironii samego jej autora, który swójsłynny "Hymn do miłości ojczyzny" sparodiował, przekształcając go w pieśń opiewającą pijaństwo. Jak czytamy:
"Wdzięczna miłości kochanej szklenice!
Czuje cię każdy, i słaby, i zdrowy;
Dla ciebie miłe są ciemne piwnice,
Dla ciebie znośna duszność i ból głowy..."
Jednak nie tylko Ignacy Krasicki zasługuje tutaj na wymienienie, jako oświeceniowy krytyk wad Polaków. Również Adam Naruszewicz, często jeszcze bardziej niż on dosadniej potrafił je scharakteryzować. Tytuły jego satyr, jak na przykład: "Wiek zepsuty", "Pochlebstwo", "O prawdziwym szlachectwie" walczyły z przestarzałymi przesądami i mitami Sarmatów, burząc skostniałe struktury moralne. Z właściwą sobie inwencja i oryginalnością w satyrze "Chudy literat" wykpiwa on brak chęci czytelniczych szlachty, jej zacofanie, przy jednoczesnej głupiej dumie wynikającej z tego powodu.
Choć nie można odmówić braku zaangażowania oświeceniowych autorów w poprawienie stanu państwa, jednak ich działania nie odniosły pożądanego skutku. Prawdziwie zatwardziali "grzesznicy" społeczni i polityczni, czy krytykowano ich, czy wyśmiewano, doprowadzili wspaniałą kiedyś rzeczpospolitą, do upadku i wymazania na wiele lat Polski z mapy politycznej Europy. Jednak nie znaczy to, ze literatura, która charakteryzowałem wcześniej jest złą, czy niewłaściwie zbudowana.