Po historii z wiatrakami, dzielny Sancho Pansa oraz Don Ki… yyy… dzielny Don Kichot oraz Sancho Pansa, udali się w dalszą wędrówkę, podczas których mieli zamiar odnaleźć ukochaną damę dla Don Kichota:

- Spójrz Panie, jesteśmy już blisko miasteczka - stwierdził wierny sługa, wskazując na pojawiające się w oddali budynki.

- O nie! - rzekł Don Kichot - nie wydaje mi się, iżby to miało być miasto, mój drogi. To raczej wielka obora, gdzie banda "Mroczny Gnom" przetrzymuje biedne świnie, przeznaczone potem na sprzedaż , lub… - w tym miejscu przerwał i zaczął podążać w kierunku "obory"

- Panie, zatrzymaj się! - wykrzyknął Sanchp Pansa, lecz Don Kichot nie zwrócił na niego nawet uwagi.

Giermek starał się zatrzymać Pana, lecz jego wysiłek okazał się bezskuteczny. Dopiero tuż przy wrotach dziwnego budynku, chwycił swego Pana za rękaw, lecz on odepchnął go od siebie i zdecydowanym krokiem przestąpił próg obory.

Pomieszczenie, w którym się znalazł oświetlone było słabym ogniem, żarzącym się w kominku, gdyż nie było w tym miejscu żadnych okiennic. Przy niewielkim stole, znajdującym się w samym centrum izby, siedziała urodziwa Księżniczka oraz kilku potężnych niczym dęby mężczyzn. Wszyscy oni zajęci byli grą w karty.

Kiedy Don Kichot, wszedł, znajdujących się w izbie ludzi, oślepił blask słońca. Księżniczka wyrwała się i podbiegła do przybysza, wpadając w jego ramiona.

- Och, drogi ojcze, w końcu powróciłeś - rzekła, nie kojarząc Rycerza.

- Tak, jestem już moja kochana świnki i zamierzam cię uwolnić - po tych słowach, mężny Don Kichot, pochwycił księżniczkę na ręce, wskoczył na grzbiet swego rumaka i pogalopował w kierunku leśnej gęstwiny.

Sancho Pansa, był tym zdarzeniem wielce zdziwiony i trochę zdezorientowany. Wtem z obory wybiegli mężczyźni. Giermek padł na ziemię i zaczął udawać, że nie żyje. Mężczyźni spojrzeli po sobie i niespiesznym krokiem oddalili się do budynku.

W tym samym czasie dzielny Rycerz dotarł wreszcie do lasu. Postawił księżniczkę na ziemi, natomiast ona nagle zaczęła go okładać pięściami.

- Czyżby moja świnka zgłodniała? - spytał ni stąd, ni zowąd Don Kichot. Księżniczka zaskoczona tymi słowami nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Don Kichot, postanowił więc zawrócić w kierunku obory.

- Może ten szaleniec odwiezie mnie wreszcie do domu - zastanawiała się w myślach księżniczka.

Sancho Pansa przestał już wierzyć, iż spotka Don Kichota, lecz nagle dostrzegł go, jak jechał z księżniczką obok siebie na rumaku. Księżniczka nadal nie mogła wypowiedzieć, ani słowa, lecz nie była w stanie, jakby jej usta były zaszyte.

- Proszę świnko, biegnij tam gdzie twoje miejsce - rzekł Don Kichot i wrzucił zdumioną księżniczkę na ziemię w Prost do wielkiej, błotnistej kałuży. Sancho Pansa, aż oniemiał ze zdziwienia.

Rycerz, zbliżywszy się do niego powiedział:

- Uwolniłem tą malą świnkę, a teraz możemy już udać się w dalszą podróż, by szukać pani mego żywota.

I tak dzielny Rycerz, stracił swoją szansę na prawdziwą miłość i nawet tego nie wiedział.