Wstałam z łóżka. Otworzyłam oczy i zaraz naprzeciwko mojego biurka zobaczyłam w bardzo dziwnej ramie lustro. Podeszłam bliżej żeby się przyjrzeć. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego. Takie lustro nigdy nie stało w moim pokoju, ba, nie widziałam takiego ani w telewizji, ani gdzie indziej. Jego rama zrobiona była z kości ludzkich połączonych czarnym grubym sznurem. Gdy obeszłam lustro dokoła by zobaczyć, co znajduję się po jego drugiej stronie zauważyłam napis przyklejony do tylnej części, który głosił:
Gdy dotkniesz tafli lustra srebrzystej
Przeniesiesz się do świata magii najprawdziwszej.
Byłam zaskoczona tym wszystkim. Skąd takie lustro w mojej sypialni? Obchodząc go, by przyjrzeć mu się dokładniej z przodu, potknęłam się o leżącego na podłodze pluszowego misia i chcąc utrzymać równowagę przytrzymałam się lustra. W tym momencie poczułam, że coś wsysa mnie do środka! Coś ciągnęło mnie za kostki, coraz bardziej wciągało mnie do tafli lustra. Nagle… wszystko się skończyło. Stałam po drugiej stronie tego dziwnego lustra, w moim pokoju, tak jak by nic nie zaszło.
Spojrzałam na zegarek. Było już późno. Szybko ubrałam się i poszłam do szkoły. Gdy byłam w połowie drogi sprawdziłam, która jest godzina. Była 8.00. Na pierwszej lekcji miałam bardzo ważny sprawdzian z geografii. Pomyślałam, że czas mógłby się zatrzymać, to była taka abstrakcyjna myśl, jednak zaczęło dziać się coś dziwnego. Lecący ptak zatrzymał się w powietrzu, w bezruchu i tkwił tak, wcale nie lecąc na ziemię. Jadący ulicą samochód zatrzymał się, a jego kierowca siedział za kierownicą jak skamieniały. Poruszyłam się i oszołomiona pobiegłam w stronę szkoły. Gdy zbliżałam się do mojego gimnazjum na zegarku była dalej 8.00. Biegłam. Na ulicy wciąż nikt się nie ruszał. Dotarłam do szkoły. Oprócz radości, że zdążyłam, zaczęłam czuć jeszcze strach, że świat zatrzymał się w miejscu naprawdę, i że zostałam sama. Zanim ta myśl zdążyła w całości przepłynąć przez mój umysł, zadzwonił dzwonek, a wszyscy obecni w szkole poruszyli się jak gdyby nigdy nic i poszli w stronę swoich klas. Nikt niczego nie zauważył. Oszołomiona weszłam do sali geografii. Usiadłam w ławce koło Moniki. Gdy powiedzieliśmy nauczycielce "dzień dobry", pomyślałam, że nic nie umiem i że wolałabym żeby tego sprawdzianu nie było. Pani Gałosz kazała nam usiąść i powiedziała, że sprawdzianu dzisiaj nie będzie. Odetchnęłam z ulgą. Na przerwie po geografii okazało się, że Ola - moja przyjaciółka zaczęła chodzić z chłopakiem, który bardzo mi się podobał. Byłam wściekła. Wykrzyczałam jej, co o niej myślę i że jej nienawidzę! Pomyślałam, że gdyby była cała obsypana pryszczami to Mateusz na pewno by na nią nie spojrzał. Przetarłam oczy. Myślałam, że mam omamy. Ola stała na środku korytarza, tam gdzie przedtem, ale wyglądała zupełnie inaczej. Cała jej twarz obsypana była okropnymi czerwonymi pryszczami. Ola niczego się chyba nie domyślała, ale wszyscy zaczęli się z niej śmiać. Mimo mojej wściekłości zrobiło mi się jej żal. To, co się stało było moją winą. Nie wiedziałam jak mogłam do tego doprowadzić, ale czułam się winna. Oli ktoś podał kieszonkowe lusterko. Była zszokowana swoim wyglądem. Chciałam żeby przestali się z niej śmiać. Pomyślałam, że gdyby pojawił się tu nasz wychowawca, na pewno by coś poradził. Zza załomu korytarza wyszedł pan Stańczak. Gdy zobaczył, co się stało natychmiast zabrał przerażoną Olę ze środka korytarza, gdzie stała od czasu naszej kłótni. Zaprowadził ją do higienistki, po czym wrócił do miejsca gdzie stałam i gdzie była cała moja klasa. Powiedział, że zapamiętał sobie, kto śmiał się z Oli i wszystkim, którzy tak robili wpisuje minus trzydzieści punktów. Wśród ukaranych były moje najbliższe koleżanki z fatalną sytuacją punktową. Czułam się winna temu wszystkiemu. Chciałam uciekać, móc przemyśleć to, co się stało, te wszystkie dziwne sytuacje. Chciałam pogadać z Olą, może przeprosić ją, chciałam być już u siebie w domu, w swoim pokoju. Wszystko zaczęło wirować, i po chwili znalazłam się w swoim pokoju. W dalszym ciągu stało tutaj to dziwaczne lustro. Jakaś magiczna siła, jakiś głos kazał mi stanąć przed taflą lustra. Zobaczyłam w nim szkaradną, ubraną w łachy pokrytą brodawkami dziewczynę. W tej dziewczynie rozpoznałam siebie! Okrutnie oszpecona z pajęczynami we włosach i w starej, brudnej, potarganej sukience. Czułam jak narasta we mnie jakieś dziwne uczucie, coś jak furia, obłęd i poczucie winy razem wzięte. Chwyciłam stojący na biurku flakonik, i rzuciłam nim w lustro.
Usłyszałam huk rozbijanego szkła. Znajdowałam się w swoim własnym łóżku, w pozycji siedzącej, a na podłodze leżał rozbity flakonik. Musiałam niechcący strącić go z biurka, gdy siadałam gwałtownie po przebudzeniu. W moim pokoju nie było już tego upiornego lustra. A więc to był tylko sen. Całe szczęście…
