- Tęsknię za młodością... - Zaczął nagle ślepy 90-letni staruszek o imieniu Karol.
- Tak rzadko o niej opowiadasz, musiała być piękna - odpowiedziała jego przyjaciółka Karina z domu starców.
- Moja młodość była usiana wzlotami i upadkami, przebłyskami szczęścia i smutku. - W oku staruszka pojawiła się łza.
- Opowiedz o niej, tyle razy słyszałeś moją historię, a ja mimo, że znam cię tyle lat nigdy nie usłyszałam twojej.
- Muszę wreszcie ją komuś opowiedzieć, większość mojego życia straciła sens po pewnym zdarzeniu...
Rok 2000 był to rok najpiękniejszy w moim życiu. Miałem 35 lat, byłem młody, przystojny, moja kariera zawodowa była silnie rozwinięta. Zarabiałem dużo, było mnie stać na wszystko co chciałem, a i tak dużo mi zostawało. Było mi dobrze, jednak czegoś mi brakowało... miłości. Działo się tak dopóki nie przyjąłem do pracy pięknej sekretarki. Jej kwalifikacje wyglądały blado przy innych, ale błękit jej oczu i ciemne włosy dawały wybuchowe połączenie piękna. Gdyby możliwa była miłość od pierwszego wejrzenia, stało by się to właśnie w tej chwili. Kobieta ta oprócz urody miała piękny głos, którego zazdrościłby jej nawet skowronek. Sara, bo tak jej było na imię pracowała do późna starając się dać z siebie wszystko. W tej szczuplutkiej i kruchej osóbce mieszkał wielki duch i potencjał. Pewnego razu odbył się bal pracowników firmy. Oczywiście obowiązywały stroje wieczorowe. Przyszła pięknie ubrana, od razu zwróciła uwagę wszystkich mężczyzn. Jej piękne czarne włosy, normalnie spuszczone na ramiona teraz były spięte w schludny kok z czego jeden loczek bezwiednie zwisał oplatając jej twarz. Brokat powodował wrażenie jakby cała fryzura była ozdobiona diamentami iskrzącymi się w świetle. Była tak piękna, tak doskonała... Musiałem do niej podejść, choć zbliżyć się do niej by poczuć zapach jaśminu, którym zawsze było spryskane jej delikatne ciało. Wtedy po raz pierwszy ośmieliłem się powiedzieć do niej coś innego niż służbowe polecenia.
- Jesteś piękna, przyćmiewasz urodę wszystkich pań. Z wielką przyjemnością proszę cię do tańca - powiedziałem.
- Och dziękuję, oczywiście z przyjemnością z tobą zatańczę - odpowiedziała obdarzając mnie tak promiennym uśmiechem jak wschodzące słońce.
Tańczyliśmy, po raz pierwszy czułem pewną więź z osobą, którą wiruję po sali. Ta bliskość, mógłbym liczyć piegi na jej twarzy gdyby je miała. Po tym balu poczułem się śmielszy. Następnego dnia zaprosiłem ją na kolację. Powtórzyłem to kilka razy. Po dwóch miesiącach stało się coś co bardzo mnie zdziwiło. Wydawała się mi inna, jeszcze piękniejsza, wtedy wiedziałem, że ją kocham i chcę by została moją żoną. Wiedziałem, że to strasznie szybko, ale tak bardzo ją kochałem. Kupiłem piękny pierścionek, zaprosiłem do najromantyczniejszej restauracji. Wtedy klęknąłem przed nią i wypowiedziałem te magiczne słowa:
- Kocham cię całym sercem i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, wyjdziesz za mnie?
- Nie możesz być we mnie zakochanym, kocha się za szczegóły, a my za krótko się znamy. Nie znasz mnie, więc nie możesz kochać-powiedziała, ale w jej oczach zobaczyłem łzy.
- Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że znam cię całe moje życie.
Zapadła kłopotliwa cisza po czym znowu zacząłem moje oświadczyny:
- Masz sześć uśmiechów. Jeden gdy coś cię rozbawi, drugi gdy uśmiechasz się z grzeczności, trzeci gdy mówisz o przyjaciołach, czwarty gdy się zawstydzisz, piąty gdy mówisz do mnie, a szósty gdy nie wiesz co odpowiedzieć...Widzę cię jaką jesteś, proszę cię wyjdź za mnie.
- Tak...wyjdę... - powiedziała płacząc i rzuciła się mi w ramiona.
Ludzie będący w tym czasie w restauracji zaczęli bić brawa, ale my oczarowani nie słyszeliśmy nawet gratulacji z ich strony...
Ślub był piękny, a wesele huczne. Byliśmy szczęśliwi, Sara spodziewała się dziecka. Postanowiliśmy wyjechać gdzieś przed jego narodzinami. Wsiedliśmy do pociągu, nie jechaliśmy daleko jakieś 400 km od naszego domu, w góry. Niestety stała się katastrofa. Pociąg wykoleił się i obudziliśmy się dopiero w szpitalu. Sara straciła dziecko, a ja wzrok. Mą twarz szpeciły blizny, lekarze robili co mogli, moja twarz została przywrócona do porządku, ale wzrok nie... Pomimo tego wszystkiego ja i Sara nadal byliśmy razem. Cierpieliśmy po stracie dziecka. Ona mi pomagała, radziliśmy sobie, gdy nagle stało się najgorsze... Sara zachorowała na białaczkę, przez 2 lata walczyliśmy z chorobą-chemioterapia, nowości medycyny, przeróżne operacje. Przeszczepiony szpik kostny został odrzucony przez jej cało... walczyła dzielnie, ale...
Po ty straciłem sens życia. Nie interesowały mnie inne kobiety. Nie chciałem żyć, bo nie miałem dla kogo. Od jej śmierci czekam tylko na swoją... byśmy znowu byli razem... - Po jego policzkach spłynęły gorące łzy.
- Nie wiedziałam... - głos zastygł Karinie w gardle...
- Mimo to moje życie było wspaniała, ona żyje we mnie, ale ja pragnę śmierci. Chcę być przy niej...
- Dobrze cię rozumiem. - Powiedziała
- Teraz wybacz, ale położę się spać.-Ruszył w kierunku swojego pokoju.
Tej nocy przyśniła mu się Sara i jej piękno. Tańczył z nią, a później ona zaprowadziła go ku światłu...
Rano Karol już się nie obudził. Odpłynął z uśmiechem na twarzy. Karinie było smutno, ale cieszyła się, że Karol jest szczęśliwy...
