Życie ludzkie jest nieodłącznie związane z cierpieniem i bólem. Nie jest to może najprzyjemniejsza część naszej egzystencji, ale nie da się mówić o ludzkości i pomijać tego tematu. Dlatego też tak wiele cierpienia i strachu w literaturze. Leszek Kołakowski pisał nawet: "Prawie cała literatura, prawie cała poezja, prawie cała sztuka wyrosły z ludzkiego bólu.".
Ludzie nigdy nie potrafili pogodzić się z cierpieniem, zawsze próbowali z nim walczyć lub chociaż wytłumaczyć sobie jego sens. Już w biblijnej Księdze Koheleta odnajdujemy pouczenia na temat bólu i zła. Autor natchniony pisze: "Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie.". Jednak ta boleść może być różnie rozumiana i różnie przyjmowana, a wszystko zależy od kultury czy religii.
Mitologia grecka tłumaczy pochodzenie cierpienia opowieścią o Pandorze. Była to kobieta zesłana na ziemię przez zagniewanych bogów. Namówiona przez Epimeteusza, otworzyła puszkę, którą dostała na Olimpie, a z niej wyleciały na świat wszelkie nieszczęścia i zło. Literatura starożytnej Grecji łączy więc cierpienie z karą od bogów, a także z fatum, przeznaczeniem, przed którym nie można uciec. Historia króla Edypa jest tego doskonałym przykładem. Władca miał dobre intencje, chciał pomóc swemu krajowi i poddanym, ale wszystkie jego działania prowadziły do ostatecznej klęski, bo takie było jego przeznaczenie.
Jak łatwo zauważyć, wpływ człowieka na własny los, według mitologii greckiej, jest znikomy lub nawet żaden. Bogowie decydują o życiu pojedynczych ludzi, a także całych społeczeństw. To właśnie ich wola zadecydowała o klęsce Trojan w bitwie z Grekami, a także o późniejszej wieloletniej tułaczce Odyseusza. Bogowie kierowali się takimi samymi namiętnościami jak ludzie, z tą różnicą, że ich decyzje mogły kierować losami świata. Dlatego czasem drobna kłótnia czy zazdrość między bóstwami z Olimpu przyczyniały się do wielkich klęsk i nieszczęść na ziemi. Przecież początek wojny trojańskiej wziął się z kłótni trzech bogiń, które sprzeczały się o to, która z nich jest najpiękniejsza. Gdyby nie były tak zawistne, albo gdyby próbowały rozwiązań spór między sobą, Parys nie otrzymał obietnicy poślubienia Heleny, nie porwałby jej i wojna by nie wybuchła. Natomiast, gdyby nie wybuchła wojna, Odys nie musiałby płynąć pod Troję, a potem wracać do domu, nie okaleczyłby Cyklopa i ściągnął na siebie gniewu Posejdona. W tych przypadkach ludzie nie zawinili niczym, a ich ciężki los był wynikiem kaprysów bóstw. Tak właśnie starożytni Grecy tłumaczyli sobie istnienie cierpienia na świecie.
Należałoby jednak wspomnieć o innym rodzaju cierpienia w mitologii starożytnej, aby obraz tej epoki był pełny i nakreślony sprawiedliwie. Czasami cierpienie, jakie spadało na ludzi, było karą za ich grzechy, zdrady czy inne przewinienia. Doskonałym przykładem jest tutaj mit o Syzyfie. Był to król, który żył w przyjaźni z bogami, często był zapraszany na ich uczty na Olimpie i słuchał wielu ich tajemnic. Był jednak na tyle niedyskretny, że rozpowiadał swoim znajomym to, co usłyszał na Olimpie. Zdenerwował tym Zeusa, który zesłał na ziemię Tanatosa, boga śmierci, by zabrał Syzyfa do Hadesu. Władca nie uląkł się bożka, uwięził go i żył w spokoju jeszcze długi czas. Kiedy jednak jego podstęp wyszedł na jaw, nic nie mgło go już uchronić przed karą. Syzyf został zesłany do Hadesu, gdzie wtaczał na górę ogromny kamień, który u szczytu wyślizgiwał mu się z rąk, spadał na dół i trud musiał być rozpoczynany od nowa. Innym przykładem cierpienia jako kary za popełnione przestępstwo jest historia Antygony. Ta młoda kobieta zdecydowała się, wbrew panującemu prawu, pochować swego brata, który zginął w walce w opinii zdrajcy. Król Kreon pojmał ją i skazał na zamurowanie żywcem. W tym przypadku jednak kara była dość kontrowersyjna, ponieważ Antygona chciała po prostu dopełnić religijnych obrzędów i zapewnić duszy brata spokój. Kiedy jednak Kreon zdecydował się uznać jej racje i uwolnić ją, było za późno, zamurowana Antygona popełniła samobójstwo.
Cierpienie rozumiane jako kara za grzechy pojawia się również w pierwszej księdze judaizmu i chrześcijaństwa, a mianowicie w Piśmie Świętym. Pierwsi rodzice w Raju otrzymali na własność wszystkie wspaniałości ziemskie i tylko jeden zakaz, nie mogli zrywać owoców z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Szatan był jednak przebieglejszy od nich i zdołał namówić Ewę, by zerwała owoc, kusząc ją perspektywą poznania tajemnic, jakie zna tylko Bóg. Ewa ugryzła jabłko i dała je spróbować również Adamowi. Bóg musiał ukarać ich za nieposłuszeństwo, więc wygnał ich z Raju i dał do nich przystęp wszystkim chorobom, cierpieniom i bólowi, a kara ta spada odtąd na wszystkich potomków Adama i Ewy. Źródłem cierpienia jest więc ludzka wolna wola. Gdyby człowiek został pozbawiony wyboru, zerwanie owocu i wygnanie nigdy nie miałoby miejsca. Tymczasem na świecie zapanowało zło. Nie jest ono jednak żadnym osobnym tworem, a jedynie nieobecnością dobra. Tam, gdzie kończy się dobro, zaczyna się zła droga i nieposłuszeństwo. Teza ta doskonale potwierdza się w historii narodu izraelskiego, opisanej w Starym Testamencie. Gdy Żydzi byli posłuszni Bogu, żyli w dostatku i szczęściu, klęski takie jak na przykład potop spadały na nich dopiero wtedy, kiedy sprzeciwiali się boskim przykazaniom i źle korzystali ze swej wolnej woli. Bóg był zawsze przychylny Izraelitom, pomógł im nawet wyjść z niewoli egipskiej, obiecując, że końcem ich wędrówki będzie Kanaan, ziemia, gdzie zaznają szczęścia. Jednak Naród Wybrany nie był posłuszny Bogu w czasie wędrówki przez pustynię i pokolenie, które wyszło z Egiptu, nigdy nie ujrzało Ziemi Obiecanej. Była to kara Boża za zwątpienie i sprzeniewierzenie się przykazaniom Stwórcy. Nie tylko Żydzi w zamierzchłych czasach byli karani za złe postępowanie, już starotestamentowi prorocy zapowiadali nadejście końca czasów, kiedy każdy zostanie sprawiedliwie osądzony i dostąpi wiecznej nagrody lub wiecznego potępienia. W Nowym Testamencie proroctwa te uzupełnił św. Jan w swojej Apokalipsie, pisząc między innymi o Dniu Ostatecznym: "I inną księgę otwarto, która jest księgą życia. I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano, według ich czynów. [...] Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia.". Motyw Sądu Ostatecznego od zawsze poruszał serca i umysły ludzkie, był tematem wielu dzieł artystów malarzy, między innymi Hieronima Boscha czy Petera Breugela.
Biblia ukazuje jeszcze inny wymiar cierpienia, mówi o nim bowiem jako o pewnego rodzaju sprawdzianie. Test ten ma weryfikować ludzkie przywiązanie i zaufanie Bogu. W Starym Testamencie odnajdujemy co najmniej dwie osoby, które zostały doświadczone takim sprawdzianem. Pierwszym z nich jest Abraham, który po wielu latach próśb został obdarzony synem. Bóg jednak zaczął podejrzewać, że Abraham pokochał syna bardziej niż Jego, rozkazał Mu więc zabić jedynaka i złożyć go w ofierze. Abraham był zrozpaczony, ale wykonał polecenie Boże. W ostatniej chwili anioł wstrzymał jego rękę, która już miała zabić chłopca. Bóg nie chciał śmierci dziecka, chciał tylko sprawdzić miłość Abrahama. Kolejną osobą, która została doświadczona przez Stwórcę, był Hiob. On stracił z kolei wszystko, dom, majątek, rodzinę, nawet własne zdrowie. Przyjaciele namawiali go do bluźnierstwa, do odwrócenia się od Boga, który tak okrutnie go potraktował. Hiob był bowiem zawsze człowiekiem sprawiedliwym i bogobojnym, wypełniał wszystkie przykazania i ani przez myśl by mu nie przeszło, że może go spotkać coś tak złego. Nie załamał się jednak nawet w obliczu tak ogromnego nieszczęścia i wciąż chwalił Boga, mówiąc tylko: "Bóg dał, Bóg wziął". Stwórca wynagrodził jego wierność i miłość, podwajając jego majątek i dając mu nową, o wiele liczniejszą rodzinę. Cierpienie Hioba inspirowało wielu artystów, a jednym ze słynnych obrazów o tej tematyce jest dzieło Albrechta Durera zatytułowane Hiob i jego żona.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wielu wyznawców Jezusa ponosiło śmierć w obronie swojej wiary. Nie były to już postaci starotestamentowe czy bohaterowie Chrystusowych przypowieści, ale ludzie z krwi i kości. Największe prześladowania miały miejsce w Rzymie, który dziś jest stolicą katolicyzmu. Kolejni cesarze wydawali coraz to nowe dekrety, na mocy których chrześcijanie byli pojmowani, torturowani i uśmiercani. Z tego właśnie okresu pochodzi najwięcej świętych Kościoła katolickiego, między innymi św. Wojciech, św. Paweł czy św. Sebastian. Ten ostatni był rzymskim żołnierzem, który przeszedł na wiarę chrześcijańską i nie chciał się jej wyrzec nawet wtedy, kiedy zagrożono mu śmiercią. Moment zabicia świętego przedstawił Paolo Veronese na swoim obrazie pod tytułem Męczeństwo św. Sebastiana. Czasy cesarza Nerona i wielkich igrzysk, na których ginęły setki chrześcijan opisał w powieści Quo vadis Henryk Sienkiewicz. Ukazał on przede wszystkim heroizm wiernych, którzy ginęli w strasznych mękach, ale do ostatniej chwili nie wyparli się Boga. Część z nich była rozszarpywana na arenach przez dzikie zwierzęta, część spłonęła na stosach. Ich wiara była tak silna, że wielu patrzących nawracało się i przyjmowało chrzest, by tym silniej głosić naukę Chrystusa.
Nie tylko jednak Biblia czy mitologia grecka poruszają temat cierpienia i różne jego aspekty. Również w innych religiach i kulturach motyw ten jest wciąż obecny i żywy. Nie może być inaczej, ponieważ cierpienia doświadcza każdy z nas, bez względu na kolor skóry, wyznanie czy pochodzenie. Zazwyczaj cierpienie nie jest bezcelowe i dobrze przeżyte może prowadzić do polepszenia wnętrza człowieka. Jeśli dotknie nas nieszczęście, należy pamiętać o trzech najważniejszych cnotach, dzięki którym łatwiej jest je znieść, a mianowicie o wierze, nadziei i miłości. Wiara natomiast nie jest zarezerwowana tylko dla chrześcijan, może bowiem oznaczać ufność w pewną ideę czy określony światopogląd. Równie ważnym czynnikiem jest nadzieja, jeśli bowiem ją stracimy, utracimy równocześnie chęci do walki z cierpieniem i nigdy go nie przezwyciężymy. O sile miłości natomiast nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Gdyby na świecie nie było ludzi, których kochamy, rodziny, bliskich czy przyjaciół, nasze życie i zmaganie z jego przeciwnościami nie miałoby najmniejszego sensu.
Warto zastanowić się, czy naprawdę nie można nic zrobić z cierpieniem, czy rzeczywiście musi nam towarzyszyć na co dzień. Religia buddyjska wymyśliła medytacje, które pozwalają na oderwanie się od świata i pozostawanie w zupełnie innej rzeczywistości, nie skażonej bólem i nieszczęściem. Nie trzeba jednak umieć wprowadzać się w stan nirwany, by pozbyć się cierpienia. Religia chrześcijańska daje nam prosty sposób na szczęśliwe życie. W każdej książeczce modlitewnej znajdziemy tak zwany Mały katechizm, w którym są zapisane grzechy główne. Jest ich siedem: "pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo". Jak łatwo zauważyć, wszystkie one są wynikiem działań człowieka i jego wolnej woli, która czasami obiera złe drogi. Tylko od nas zależy więc, czy poddamy się złym namiętnościom, czy może pozostaniemy na drodze prawdy i prawości, nie dając się zwieść złudnym nadziejom. Musimy nauczyć się cieszyć z tego, co mamy i nie zazdrościć, nie pożądać innych rzeczy. Musimy zrozumieć, że dobra, jakie są nam dane trzeba wykorzystywać w umiarze. Musimy opanować swoją niechęć i lenistwo, by nie poddać się marazmowi i nie zrezygnować z aktywnego dążenia do świętości. Jeśli dokonamy tego wszystkiego, pokonamy nie tylko własne słabości, ale również cierpienie. Życie ludzkie jest jednak pełne pokus i niebezpieczeństw. Wiedzieli o tym i wybitni artyści, którzy chcieli swoją twórczością przybliżyć ludziom zagrożenia, jakie na nich czyhają. Hieronim Bosch stworzył obraz, zatytułowany Siedem grzechów głównych, który obrazowo przedstawia zło, jakie może stać się udziałem każdego z nas, jeśli nie będziemy panować nad swoją wolną wolą.
Wielu świętych chrześcijańskich kształtowało swoje życie według przykazań Bożych, starając się unikać właśnie wyżej wymienionych grzechów głównych. Doskonałym przykładem takiej postawy jest ś. Franciszek z Asyżu, założyciel zakonu franciszkanów, czyli ubogich braci, którzy żyli z jałmużny i pomocy bliźnim. Podstawową zasadą św. Franciszka była miłość, miłość do wszystkich i wszystkiego, która wyznaczała rytm jego dnia i regulowała jego postępowanie. Franciszkowi nie zależało na bogactwach, nie dążył do osiągnięcia żadnych ziemskich zaszczytów, chciał tylko żyć w zgodzie z własnym sumieniem i to sprawiało mu ogromną radość. Warto wspomnieć też o innych religiach i ich przedstawicielach, a szczególnie o słynnym Buddzie. On z kolei był twórcą religii, która wzięła nazwę od jego imienia i nazywana jest do dzisiejszego dnia buddyzmem. Budda głosił hasła całkowitego oderwania się od spraw tego świata. Według niego życie ludzkie powinno polegać na medytacjach i zagłębianiu się w tajemnice wyższe, a nie na dążeniu do osiągnięcia szczęścia na ziemi. Wprowadzanie się w stan nirwany, czyli religijnego upojenia, w czasie którego wszystkie zmysły są oderwane od rzeczywistości, było dla Buddy ratunkiem przed cierpieniami tego świata. Mówił on o bólu i nieszczęściach w następujących słowach: "Jest na świecie wiele rodzajów cierpienia, a wszystkie one wyrastają z tego samego korzenia - przywiązania do przyjemności. [...] Całkowite ustanie i wygaszenie tego kurczowego trzymania się przyjemności oznacza, że nie tworzy się już więcej żadnego cierpienia.".
W podsumowaniu należy przyznać, że przed cierpieniem uciec nie można. Wiele religii szukało antidotum na ludzkie nieszczęścia i przeciwności tego świata, ale znalezienie ostatecznego i w pełni skutecznego lekarstwa wydaje się być nieszczęśliwe. Cierpienie jest wpisane w życie ludzkie od zawsze i to niezależnie od tego, czy za jego źródło uznamy puszkę Pandory czy biblijne zerwane jabłko. Możemy jednak zawsze próbować żyć na tyle cnotliwie i spokojnie, by unikać cierpień, choćby tych spowodowanych naszą pychą i złą wolą. Jeśli natomiast nieszczęście już na nas spadnie, zawsze powinniśmy starać się wyciągać z niego odpowiednie wnioski, by nie poszło na marne. Najgorszy jest bowiem pasywizm i pesymistyczna postawa, która tylko potęguje ból. Uśmiech, wiara, miłość i nadzieja mogą zdziałać wiele i na pewno każdy z nas kiedyś się o tym przekona osobiście.
Bibliografia: