XX-lecie międzywojenne, podobnie jak epoka poprzednia, żywo interesowało się koncepcją artysty. Jednak wiek XX przyniósł znaczące zmiany w postrzeganiu jego roli, jak i samej sztuki. Zaowocowało to dużą ilością dzieł literackich, często awangardowych i niebywale oryginalnych, szokujących nawet współczesnego odbiorcę.
To wspólne zainteresowanie dwóch sąsiadujących ze sobą epok w kwestii koncepcji sztuki i artysty odnajdziemy w twórczości "poety trzech pokoleń" Leopolda Staffa. W wierszu "Ars Poetica" z tomu "Barwa miodu" przedstawił on swój własny program poetycki. Jest on jednak tradycyjny, Staff powołuje się na w nim na wielkiego rzymskiego liryka Horacego, którego chce naśladować głównie w kwestii filozofii epikurejskiej, nakazującej cieszenie się każdą chwilą życie. Sztuka w tej koncepcji pełni funkcję trwałego zapisu ulotnych, wspaniałych momentów, impresyjnych, szybko przemijających wrażeń. Staff łączył to najpewniej również z teorią symbolistów, którzy marzyli o "wyrażaniu niewyrażalnego". Za bardziej jednak klasycznym rysem tego programu przemawia postulat zachowania w poezji swoistej prostoty, bezpośredniości, szczerości podobnej tej, która mieści się w codziennym geście podania ręki.
Ten właśnie aspekt poezji- jej prostota- stał się myślą przewodnią słynnej w XX-leciu formacji poetyckiej - Skamandra. Julian Tuwim do pewnego stopnia zgadzał się zatem z programem Staffa, łączącym tradycyjną formę i styl ze współczesną tematyką, pochwałą witalizmu, co zresztą często dawało dość szokujące efekty. W wierszu "Do krytyków" to sam poeta zabiera głos, drwiąc sobie ze zmieszania panującego w dość konserwatywnym światku znawców poezji. Tuwim tymczasem pragnie skupić się nie na wzniosłych tematach, godnych formy wiersza, lecz na najprostszych, przyziemnych i do tego wyrażonych wprost, w języku codzienności czynnościach życiowych, jak choćby jazda tramwajem. W nurcie Skamandra dochodzi do demokratyzacji poezji (głównie w sferze tematyki i języka) oraz desakralizacji roli poety, który nie musi już być kimś wyjątkowym, wybranym, jak twierdzono jeszcze w epoce Młodej Polski. Skamadryci wystąpili również przeciwko kultowi jednostki, opisując często masę, tłum. Świadczy o tym wiesz Tuwima "Poezja" z tomu "Czyhanie na Boga". Artysta, będący zarazem bohaterem lirycznym, rezygnuje tu z jakiejś nadrzędnej roli wobec innych, zmienia się też koncepcja języka poetyckiego, zbliżonego teraz do mowy potocznej, co widać choćby w tytule innego wiersza "Prośba o piosenkę"(już nie pieśń). Proces twórczy ukazany jest jako rodzaj pracy nad słowem, nie poprzez teorię natchnienia ("Sitowie"). Natomiast w wierszu "Do lasu" Tuwim przedstawił swoją wersję motywu exegi monumentum, tyle że w przeciwieństwie do Horacego, powątpiewa on w trwałość swej poezji, której rzekoma sława wcale nie jest silniejsza niż przemijalność.
Nieco inną postawę przyjmuje wobec sztuki inny Skamandryta Jarosław Iwaszkiewicz w wierszu "Szczęście" (tom "Oktostychy"). Czyniąc siebie samego bohaterem utworu przedstawia swą wizję rzeczywistości w całości poddanej artystycznemu oglądowi, kontemplacji i transformacji. Jest to postawa absolutnego miłośnika sztuki, który szczęście czerpie z zaspokojenia potrzeb artystycznych, kształtujących jego świat.
Julian Przyboś wywodzący się ze środowiska Krakowskiej Awangardy, jest również piewcą tradycji i doskonałej formy poetyckiej. O specyfice sztuki miał decydować jej język, który różnił się od tego potocznego głównie użyciem metafory i skrótu, doprowadzających do kondensacji znaczenia. W wierszu "Lipiec" opisuje koniec roku szkolnego, pożegnanie uczniów z profesorem poetą, miłośnikiem twórczości Jana Kochanowskiego.
W prozie XX-lecia przedstawione zostały bardziej oryginalne i niekonwencjonalne koncepcje sztuki i artysty. W słynnym "Traktacie o manekinach " w zbiorze "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulza, występuje postać Demiurga, będącego odpowiednikiem artysty. Twórczość dzieli się na ludzką i boską - człowiekowi nigdy nie będzie dane powtórzyć boskiego dzieła stworzenia, może jednak jako Demiurg kreować rzeczy niesamowity, oryginalne, nowe. Może przekształcać materię, nadawać jej nowe znaczenia. W fantazji formalnej, nie odtwórczym realizmie widzi Schulz, mówiący ustami bohatera-ojca, jedyną płodną metodę twórczą.
Pojęcie formy stało się niebywale ważnym zagadnieniem dla rozważań teoretycznych o sztuce. Tematowi temu poświęcił swą młodzieńczą powieść
Witold Gombrowicz, tytułując ją prowokacyjnie bezsensownym słowem "Ferdydurke". Absurdalna fabuła porwania 30-letniego pisarza Józefa przez profesora Pimpkę, osadzenie go z powrotem w szkole i tym samym w niedojrzałości stapia się z tematyką książki, która mówi nam o deformacji, której jesteśmy poddawaniu codziennie w relacjach z innymi. Gombrowicz-socjolog obnaża kolejne maski społecznych zachowań, podobnie jak Gombrowicz - artysta zrywa maski konwencji literackich. Nie nawet w imię prawdy, ile raczej uczciwości, bowiem przed faktyczną Formą, czy Gębą w wymiarze psychologiczno-społecznym, ucieczki nie ma. Człowiek nie może wyrazić siebie, zaistnieć poza pewną istniejącą niezależnie od niego formą. Tym samym Gombrowicz zakwestionował panujący powszechnie mit oryginalności, wyjątkowości, indywidualizmu tak w życiu, jak i samej sztuce.
Zdecydowanie okres XX-lecia międzywojennego jak żadna inna epoka stanowi obraz dyskusji, toczących się między zwolennikami tradycjonalizmu w sztuce a młodymi zbuntowanymi, którzy w awangardzie, bardzo jednak różnie pojmowanej, szukali ratunku dla przebrzmiałej , skostniałej, nieciekawej sztuki.