Drugi człowiek jest potrzebny każdemu z nas do życia niemal tak bardzo, jak potrzebne jest powietrze. W drugim człowieku odnajdujemy pocieszenie, sens istnienia, oparcie, czasem własne odbicie. Odosobnienie jest tym samym uznawane za jedną z najwyższych kar (więzienia) lub- za najcięższe dobrowolne umartwianie się (pustelnie). Samotność ofiarowuje się najczęściej Bogu- w życiu klasztornym, w poświęceniu się pomocy ludziom, w walce o lepszy świat. Samotność to także cena, jaką za swoje poglądy często płacili ludzie niepokorni, odmienni od obowiązujących schematów, nieprzystający do uśredniających ludzkie cechy społecznych miarek- stereotypów. Samotność jest często efektem bezkompromisowości, poddaniu siebie samego, swojego życia i życia swoich najbliższych idei, którą uznało się za priorytetową. Samotność rozumiana nie tylko w sensie dosłownym, jako pozbawienie obecności innych ludzi, ale głównie w sensie ideowym, myślowym, tak zwana samotność w tłumie jest dość częstym motywem literackim czy to jako główny temat (np. w "Ludziach bezdomnych" S. Żeromskiego), lub jako efekt uboczny przedstawianych wydarzeń, idei, pewne memento towarzyszące propagowanym zachowaniom (charakterystyczne dla romantyzmu, samotność jako cena za poświęcenie się idei narodowej itd.). Samotne i niezrozumiane są najczęściej jednostki wybijające się ponad przeciętność, niezwykłe, genialne, wybitne czy to pod względem inteligencji, czy ducha, czy idei. Ich niezwykłość nie pasuje do szarości dnia codziennego, nie znajdują więc dla siebie miejsca, nie potrafią utożsamić się ze światem, przyjmują zatem pozycję ofensywną- walczą o jego zmianę zgodnie z własnymi przekonaniami, nawet za najwyższą cenę- za cenę życia. Takie postaci były fascynujące dla twórców dzieł kultury. Wyrzutek niezrozumiany przez społeczność, w jakiej przyszło mu żyć stał się jednocześnie idealizowanym wzorcem literackim. Postać wybitnej lecz samotnej jednostki, która poświęca się dla innych, dla polepszenia świata przynosi już mitologia grecka. Chodzi tu oczywiście o tytana Prometeusza. Prometeusz miał być, według części podań, tym, który stworzył człowieka, lepiąc jego ciało z gliny rozmieszanej z własnymi łzami, i dając mu duszę ze skradzionej bogom niebiańskiej iskierki. NA tym jednak nie zakończył swojej pracy, bowiem tak stworzony człowiek pozostawał kompletnie nagi, ciemny i bezbronny w niegościnnym świecie. Dlatego Prometeusz, wbrew woli i wiedzy bogów olimpijskich zaczyna nauczać ludzi, zdradzając im tajniki rzemiosła, uprawy ziemi, dając im także wykradziony bogom ogień- źródło ciepła i światła. Ogień dał ludziom także możliwość przetapiania żelaza i tworzenie broni. Poświęcenie i bezinteresowność Prometeusza były godne podziwu. Wiele ryzykował pomagając ludziom i wreszcie poniósł straszliwą karę- wieczne cierpienie zadawane mu przez orła wydziobującego mu odnawiającą się każdego dnia wątrobę. Dla Prometeusza jednak dobro człowieka, ludzkości było najważniejsze. Dla tego też oszukał bogów, oddając im na ofiarę najgorsze cząstki ofiarnych zwierząt, dla ludzi zachowując cenne i smaczne mięso. Wszystko to robił samotnie, w pełni świadom konsekwencji, które jednak wydawały się mniej ważne od walki o dobro człowieka. Prometesuz stał się w naszej kulturze symbolem poświęcenia, altruizmu, nie zważającego na konsekwencje, pełnego poświęceń oddania się służbie ludziom, walce o ich dobro (motywy prometejskie szczególnie silnie odżyły w Polsce w epoce romantyzmu, ówcześni Prometeusze to ludzie poświęcający życie dla odrodzenia narodu).
W literaturze antycznej motyw osoby wybitnej, samotnej w swojej walce o idee i przekonania wykorzystany został także przez słynnego dramaturga greckiego- Sofoklesa w jego tragedii "Antygona". Dzieło to opowiada historię konfliktu córki Edypa- tytułowej Antygony ze sprawującym władzę w zastępstwie jej zmarłych braci- Eteoklesa i Polinejkesa Kreonem. Eteokles, poprzedni władca Teb miał, zgodnie z umową zawartą po odejściu z miasta ojca- Edypa, który w hańbie ojcobójcy i kazirodcy musiał opuścić tron, rządzić na zmianę ze swoim bratem. Jednak w momencie, w którym powinien przekazać berło bratu złamał dane słowo i zagarnął dla siebie całą władzę. Wypędzony Polinejkes zwrócił się więc do króla Argos aby ten użyczył mu swoich wojsk w walce o należny mu tron. Król zgodził się i Polinejkes najechał własny kraj. W wyniku bratobójczej wojny zginęli obaj- Eteokles i Polinejkes, pierwszy jednak jako obrońca ojczyzny, drugi, jako zdrajca. Sprawujący władzę nad Tebami brat Jokasty- matki braci, Kreon postanowił ukarać zdrajcę nawet po śmierci, aby tym samym zabezpieczyć się przed podobnymi wydarzeniami w przyszłości. Zarządził więc, że Polinejkes nie zostanie pochowany, a jego ciało porzucone zostanie w prochu na pohańbienie przez dzikie zwierzęta i ptaki. Złamanie zakazu groziło śmiercią. Tej hańby dla brata nie mogła znieść jednak jego siostra. Prawo ustanowione przez Kreona uznała za mniej ważne od prawa boskiego, które krewnym zmarłego nakazuje jednoznacznie zająć się jego odpowiednim pochówkiem. Antygona stanęła przed straszliwym wyborem. Albo podporządkuje się władcy i ustanowionym przez niego prawom i wbrew nakazom serca porzuci ciało brata na zatracenie, albo pójdzie ścieżką trudniejszą, samotną i ryzykowną- pozostanie wierna swoim przekonaniom, pochowa brata, ale w konsekwencji- straci życie. Antygona stara się o poparcie samego Kreona, który oczywiście odmawia jej, bo nie może cofnąć, chcąc zachować powagę władcy- raz wydanego prawa. W rozterce nie pomaga dziewczynie nawet jej siostra- Ismena, która boi się zaryzykować swoje młode życie. Pozostawiona sama sobie Antygona nie rezygnuje jednak ze swoich starań. Odważnie walczy o to, w co wierzy. Samotnie udaje się na miejsce, w którym porzucono doczesne szczątki Polinejkesa, sama kopie mu grób i oddaje ciało ziemi. Schwytana przez strażników zostaje przez Kreona skazana na śmierć głodową w zamurowanej jaskini. Sama Antygona odbiera sobie jednak życie, nie chce uznać, że to, co zrobiła jest złem. Jej śmierć pozostaje więc jej wolnym wyborem.
Konflikt Kreona i Antygony to konflikt spraw doczesnych i spraw wiecznych, interesów ludzi i praw boskich. Antygona staje po stronie uniwersum, Kreon- po stronie ziemskiej władzy. Dlatego, mimo, że Antygona traci życie, pozostaje w tym pojedynku zwycięska. To Kreon przegrywa, bo w efekcie swojego uporu traci syna- narzeczonego Antygony, który umiera z rozpaczy po samobójstwie dziewczyny, oraz żony, która idzie w ślady syna. Tragiczny splot okoliczności i tragiczny konflikt wartości nieubłaganie prowadzą więc do katastrofy. Ludzkie prawa, lekceważące boskie nakazy, ludzka niedoskonałość, głupota i zawzięcie są tu faktycznymi sprawcami tragedii. Mimo, że potrafimy zrozumieć jakimi motywami kierował się Kreon- chciał przecież zagwarantować swojej ojczyźnie bezpieczeństwo przed zdrajcami, którzy nie odstraszeni srogością kary mogliby znów sprowadzić na Teby obce wojska, mogliby wywołać kolejną bratobójczą wojnę o tron. Myśl, że musi zabić Antygonę była dla niego równie straszliwa jak dla innych, jednak wiedział, że jeśli okaże słabość i zmieni wyrok tylko z tego powodu, że skazana jest narzeczoną jego syna- ludzie przestaną go szanować jako sprawiedliwego władcę, który wszystkich obywateli traktuje na równi. Mimo tego, czytelnik nie może nie popierać właśnie Antygony, której nieugięta postawa, miłość do brata i wierność nakazom boskim jest godna wszelkiego podziwy. Rozumiemy motywy Kreona, jednak z drugiej zaś strony, to sam Kreon jest autorem prawa łamiącego boskie przykazanie chowania zwłok zmarłych. To jego pycha- ustanowienie prawa sprzecznego z naturalnym nakazem bóstw prowadzi do katastrofy.
W tym kontekście tragedii antycznej o władzy i sprawach boskich warto przytoczyć także utwór znacznie późniejszy, jednak nawiązujący do antycznych motywów tragizmu władzy. Chodzi tu oczywiście o "Makbeta" Williama Szekspira. Mimo licznych odchyleń od ustanowionej przez Sofoklesa normy kompozycyjnej tragedii (zasady trzech jedności, decorum, jedności estetycznej itd.) Szekspir również pokazuje jak samotnym i tragicznym jest człowiek osaczony przez żądzę władzy. U Szekspira samotność nie jest ceną za podążanie ciężką drogą wierności i odwagi. W "Makbecie" jest ona naturalną konsekwencją wkroczenia na ścieżki zła. Makbeta poznajemy w chwili chwały, ma wielu wiernych przyjaciół, takich jak Banko, żonę, zyskuje sobie podziw rycerzy i samego króla, za którego dzielnie walczył na wojnie. Do jego duszy odnajduje jednak ścieżkę zło- trzy wiedźmy wróżą mu rychłe objęcie tronu. Idąc za tym podszeptem Makbet rozbudza w sobie żądzę władzy, a jego ambicje podsyca jeszcze chciwa i okrutna żona. Makbet kompletnie zatraca siebie, gubi gdzieś godność, wierność, wszelkie ideały, morduje króla, któremu winien być posłuszeństwo i opiekę i sam sięga po władzę. Jedna zbrodnia rodzi jednak następne prowadząc bohatera prosto do katastrofy. Zaszczuty przez sumienie i strach Makbet morduje swoich przyjaciół, traci żonę, która popełnia samobójstwo, traci szacunek poddanych, wreszcie ginie z ręki syna swojego dawnego zamordowanego przyjaciela. U Szekspira zło niszczy człowieka, pozostawia go samego w ciemnej i zimnej pustce. Samotność prowadzi do szaleństwa i jest najgorszą karą za popełnione winy.