Przeciwnikiem może być każdy na najróżniejszych poziomach i w najróżniejszych treściach naszego życia. Jean Paul Sartre (francuski filozof - egzystencjalista) mówił wprawdzie o tym, że człowiek tak naprawdę nie może znaleźć porozumienia z nikim, że każdą sprawę musi rozważyć i niejako "załatwić" sam, we własnym wnętrzu, bo "inni to piekło", lecz nie wydaje mi się to prawdą. Sartre z góry zakładał brak możliwości dialogu z kimkolwiek, zapominając, że nawet czasem, brak odpowiedzi już sam w sobie niesie jakąś treść i może wiele mówić, czasami pomóc człowiekowi.
Podobną sytuację, wpisaną jednak w pozornie idylliczny świat, z właściwymi ówczesnej epoce środkami stylizacyjnymi możemy zaobserwować w wierszu Franciszka Karpińskiego Laura i Filon.
Filon kryje się za drzewem, by usłyszeć opinie Laury o sobie. Ta, pozostawiona sama, nie mając go przy sobie, zaczyna wyobrażać sobie jego niegodziwości, zdrady - w akcie niepohamowanej złości rozbija koszyk z malinami, rwie wieniec z róż.
Ciekawymi "przeciwnikami", w cudzysłowie , bo początkowo nic tego nie zapowiada, są małżonkowie z Nie-boskiej komedii Zygmunta Krasińskiego. Hrabia Henryk nie może kochać swojej żony, mimo iż czuje, że "powinien". Właśnie "Wieża Babel" w uczuciach powoduje, niezrozumienie, fałszywe wnioski pomiędzy bliskimi sobie osobami. Mąż widzi jeszcze na weselu swoja żonę jako wcielenie poezji, ducha, patrzy na nią niczym na "sunących aniołów". Nie rozumie, że jest ona zmęczona, zaślepia go własna wizja świata. Co paradoksalne tak jak w żonie nie dostrzega on normalnej kobiety i wręcz wymusza na niej późniejszy obłęd, tak z kolei w upiorze, widzi ucieleśnienie swojej dawnej kochanki.
Warto tutaj wspomnieć o Weselu Stanisława Wyspiańskiego. I tam Pan Młody widzi Pannę Młodą przez pryzmat własnych fantazji. I co ciekawe w podobnej scenie, z bucikami, traktuję ja wręcz jak lalkę z Sukiennic. Bardziej imponuje mu jej strój niż sama ona. Jednak osnową obydwu dramatów jest niemożność porozumienia się dwóch klas, tak w Weselu jak i w Nie-boskiej komedii - arystokracji i chłopstwa. Chciałbym, pod tym kątem, omówić tutaj głównie utwór Krasickiego, gdyż stanowi on nie tylko diagnozę konfliktów klasowych, lecz pokazuje do czego one prowadzą. W swoim dramacie, pokazuje on pełnie przeciwieństw, dwóch walczących ze sobą obozów, ale i ideologii która nimi kierowała. Warto jednak jeszcze na początku zaznaczyć, że autor pokazuje wady obu dróg przemiany świata i może nie z bezsilności, co raczej ze znajomości słabej mocy człowieka, kończy Nie-boską komedię znamiennym pojawieniem się Deux - dosłownie ex machina. Chrystus niespodziewanie wyłania się spośród obłoków i poraża swoim blaskiem Pankracego.
Jednak świat w tym utworze to świat bez Boga - "nie-boski", w którym po władze sięga człowiek (co jest jakby przewrotnym spełnieniem próśb Konrada z III części Dziadów). Krasicki wiedzie nas przez kręgi piekła, które zgotowali sobie, jedni drugim, sami ludzie. Pokazuje dwie klasy: "mającej krew na perkalowych dłoniach" - arystokracji i "ciemiężonego" ludu. Pomiędzy tymi warstwami trudno o porozumienie - jakikolwiek dialog. Nienawiść mniejszych do większych, pogarda płynąc z góry - w stronę "dołu" społecznego, skutecznie odbierają możliwość dialogu. Nienawiść rodzi tylko zniszczenie, cierpienie, okrutne zezwierzęcenie ludzi - ich wolność to dopiero prawdziwe piekło a nie wyzwolenie z niego. Jednak tak silna opozycja i wrogość ma miejsce tylko pomiędzy bezimiennymi masami ludzi, wodzowie nimi dowodzący, nie są w swoich poglądach wcale tak monochromatyczni (biało - czarni).
Pankracy " Pierwszy Obywatel" obozu rewolucjonistów i hrabia Henryk, wybrany na dowódcę Okopów Świętej Trójcy, gdzie schroniła się reszta pozostałej przy życiu arystokracji, widzą wiele błędów popełnionych we własnych obozów. Zresztą Krasiński opisując oba obozy, nie opowiada się czy raczej nie faworyzuje żadnego. Bez przemilczeń opisuje okrucieństwo rewolucjonistów ich niszczycielską siłę, lecz i bez specjalnych względów przedstawia zacofanie i wynaturzenia arystokratów. Może dlatego Hrabia Henryk i Pankracy nie są wrogami, a przeciwnikami właśnie, szukają okazji do rozmowy i co paradoksalne są sobie chyba najbliższymi osobami w dramacie. Tylko w rozmowie ze sobą mogą być szczerzy i dopuścić do głosu wątpliwości. Obaj czują, ze są na straconych pozycjach. Pankracy wie, że na krwi i gniewie nie zbuduje szczęśliwego świata, min. dlatego przed śmiercią roi jeszcze, że zaludni wyniszczone wioski, pozwoli ludziom na spokojną prace, bo "inaczej dzieło zniszczenia odkupionym nie jest".. Hrabia Henryk zaś z determinacją prowadzi arystokratów na śmierć, widząc chyba że jedyną ich zasługą w życiu może być bohaterska śmierć, która przynajmniej w części pozwoli zatrzeć ich winy. Zaplatani w walkę i śmierć Pankracy i Hrabia giną wraz ze spełnieniem rewolucji. Jednak nie odnosi ona sukcesu, gdyż jak sam dowódca rewolucjonistów wykrzykuje przed śmiercią "Galilaee vicisti" - "Galilejczyku zwyciężyłeś". Zakończenie dramatu przynosi nie zwycięstwo którejś ze stron, lecz poprzez "ingerencje" Chrystusa ukazuje bezsensowność ludzkich prób kierowania światem. Przecież samo imię Pankracego niesie w sobie znaczenie - Pankracy - z gr. Pankrathos- oznacza wszechwładcę, stworzyciela; i właśnie dowódca rewolucji chce być takim tworzycielem ziemskiego porządku, pokonuje go Bób, prawdziwy i jedyny władca świata i ziemskiego i niebieskiego.
Krasiński pokazuje w swoim dramacie, przewrotnie zatytułowanym "komedią" najrozmaitszych więc przeciwników a nawet wrogów: klasy społeczne, ich dowódców, ale i w ujęciu metafizycznym zwraca uwagę na złożoność natury samego świata. Pokazuje dobro i zło nim kierujące, ale i podobne pierwiastki obecne w każdym człowieku.
W Nie-boskiej komedii mogliśmy zobaczyć skłócone klasy, natomiast Pan Tadeusz Adama Mickiewicza i Zemsta Aleksandra Fredry przenoszą nas na poziom konfliktów personalnych.
Może na początku zajmę się właśnie Fredrowską komedią, gdyż postaci jego mimo, iż budowane niezwykle plastycznie i żywo są raczej nośnikami dwóch cech właściwych szlachcie minionych wieków. Owszem w Panu Tadeuszu, Jacek Soplica również nosi je w sobie lecz, ten przypadek zasługuję na dłuższe i personalne omówienie.
Dwaj głowni, skłóceni ze sobą, bohaterowie Zemsty - Cześnik Raptusiewicz i Rejent Milczek, prowadzą osławiony spór o zamek. Na tle tak określonej akcji możemy poznać ich skonfrontowane ze sobą charaktery; Czesnika jak samo jego nazwisko wskazuje - człowieka porywczego, gwałtownego oraz Rejenta - przysłowiową cichą wodę, fałszywego i knującego po cichu chytrusa. W Zemście w sposób bliski farsie, ale wcale nie tak daleki od rzeczywistości, nawet i codziennej, widzimy jak daleko posunięta nienawiść, brak chęci porozumienia, może zatruć życie nie tylko skłóconych stron ale i wszystkich ludzi z nimi związanych. Wszak, ci dwaj bohaterowie skupiają wokół siebie stronnictwa, które niejako z urzędu muszą walczyć ze sobą niezależnie od własnych przekonań. Nienawiść, pieniactwo obracają się w końcu przeciwko samym nieprzyjaciołom i marny byłby ich koniec gdyby nie działania Wacława i Klary, którzy pobierając się na przekór wszystkim, ustanowili zgodę. Przecież rzecz mogła skończyć się jak w dramacie Romeo i Julia Szekspira, gdzie nienawiść rodów doprowadziła do tragicznego końca, gdzie dopiero śmierć zakochanych spowodowała zgodę dwóch rodów.
Właśnie niezgoda, brak chęci dialogu, zatracenie się we wrogiej walce prowadzi do okrutnych zakończeń. Pojednaniem wtedy może być dopiero kres życia, która kończy wszystkie doraźne konflikty i stawia przeciwników w obliczu Boga. Tak właśnie ukazani są dwaj adwersarze na obrazie Artura Grottgera pt. Pojednanie. Powstaniec i carski żołnierz, mordują się wzajemnie, i to śmierć stanowi ich gorzkie "pojednanie". Niestety nie pozwala już ona na żaden dialog i tak zakończone krwawo życie, zostaje już rozliczone przez Boga.
Takiego końca, bez przebaczenia, bez zadośćuczynienia za swoje winy - końca tragicznego, w grzechu nienawiści - bał się ksiądz Robak. Stąd leżąc na łożu śmierci zapragnął on wyznać swoje winy, z pełną świadomością i odpowiedzialnością skonfrontować się z Gerwazym, o którym wiedział, że ten poprzysiągł mu zemstę, za dawne przewinienia. W kawalerskim życiu, chyba żadna z wielu wad szlachciców z komedii Fredry nie była obca Jackowi Soplicy z epopei Adama Mickiewicza - Pan Tadeusz. W młodości był to "wąsal", zawadiaka pełen "fantazji", jedynym jego pozytywnym uczuciem była miłość do Ewy, córki Horeszki. Jednak różnice społeczne, towarzyskie stanęły na przeszkodzie temu związkowi. Soplica w geście rozpaczy, targany namiętnościami, bólem po odrzuceniu jego konkurów, zabił ojca swojej ukochanej. Czyn ten spowodował u niego wielką zmianę. Sumienie nie pozwoliło mu się stoczyć na dno, mimo iż miał możliwość zostania bogatym i wpływowym człowiekiem, nie chciał dodatkowo nosić miana "zdrajcy". Stało się ono powodem tego, iż dawny dumny szlachcic, ukorzył się, przyjął mnisi habit oraz nazwisko Robak. Po latach ukrywania się pod mnisim kapturem, Jacek odkrywa jednak swoje dawne imię w momencie śmierci, pragnąc uzyskać przebaczenie od Gerwazego, jakby pogrobowego reprezentanta rodu Horeszków. W Kluczniku, w pierwszym momencie, gdy słyszy "jam jest Jacek Soplica", budzi się ryś - dochodzą do głosu prawie zwierzęce emocje, złość, otwierają się dawne rany. Nie myśli on o wybaczeniu, a wyłącznie o odwecie, tak zresztą przeżył on całe swoje rzycie, szukając po Litwie Soplicy, by go zabić. Ale wraz z opowieścią księdza Robaka, gdy ten ukazuje złożoność swojej sytuacji, Gerwazy zaczyna dostrzegać wagę przemiany i odbytą pokutę dawnego mordercy. Jeszcze początkowo nie chce wyciągnąć do niego ręki gestem pojednania, lecz w obliczu konania księdza Robaka, rodzi się w nim zrozumienie i możliwość odpuszczenia mu winy. Ksiądz Robak umiera spokojny, a Gerwazy wreszcie może się wyzwolić z zamkniętego kręgu nienawiści, która rani wszystkich dokoła, jednocześnie powodując cierpienie samego jej nosiciela.
W swojej wypowiedzi starałem się przedstawić w miarę wielostronnie "dialogi", relacje przeciwników, czasami nieprzyjaciół, a nawet i wrogów, rozszerzając trochę zakres badań. Niestety w przeważającej części relacje ich cechowało niezrozumienie, niechęć, lub dopiero po długim okresie sporów, jakieś pogodzenie się. Na zakończenie chciałbym jeszcze, odchodząc już od - w dużej części - negatywnego znaczenia słowa "przeciwnik" przypomnieć, Sokratesa. Ten wielki grecki filozof został skazany na śmierć za demoralizację młodzieży. Przyczyniła się też do tego jego specyficzna metoda prowadzenia rozmowy, przynosząca mu wielu wrogów, którzy odbierali go jako złośliwego i kłótliwego polemistę (oponenta). Sokrates w rozmowie stawał się przeciwnikiem drugiego człowieka, z rozmysłem i bez miłosierdzia zbijał jego przekonania, sądy, ukazywał ich nieprawdziwość. Nie czynił tego jednak bez powodu, swoim sposobem rozumowania starał się wyzwolić w takiej osobie myślenie, pomagał jej dochodzić do obiektywnie prawidłowych wniosków. Chciał rodzić wiedze, która jak wierzył była przyrodzona każdemu, tylko rzadko kiedy odpowiednio wydobywana i wykorzystywana. Nazywał się "gzem żądlącym Ateny", swoja metodę "akuszerską", co musiało być owszem bolesne, ale nieodzowne. Był on przeciwnikiem swojego rozmówcy, ale nigdy nie jego wrogiem. Może w dość trudny sposób , ale głęboko kochał on ludzi i poświęcił im całe swoje długie życie, mimo iż był przeciwnikiem tysięcy .
Konflikty ludzi często rodzą się z ich nierówności, z tego że jeden ma więcej drugi mniej, że ktoś jest mądrzejszy, bogatszy, a ktoś drugi nie. Już na sam koniec chciałbym zacytować tylko fragment wiersza księdza Jana Twardowskiego pt. Sprawiedliwość. "Nierówni potrzebują siebie / im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich / i odczytywać całość". Poeta mądrze zauważa, że odmienność sądów, zachowań wcale nie jest zła, a nawet stanowi pomoc w pełniejszym i lepszym rozumieniu świata i radzeniu sobie w życiu. Nie można tylko pozwolić by przeciwne poglądy stały się wrogimi (jak w Nie-boskiej komedii), by różnice zamiast rodzić, zabijały dialog (jak w wierszu Szymborskiej). Jak widać z przykładów przeciwnika znaleźć jest bardzo łatwo, wroga jeszcze prościej, o wiele jednak trudniej jest odkryć we własnym sercu dystans do samego siebie i spokój ducha.