Jak literatura antyczna, tak i nowożytna, obficie zaludnione są parami kochanków, nieszczęśliwych, niespełnionych, ale i spokojnych swojej miłości, którzy w otaczającym świecie odnajdywali pomoc i zrozumienie. Można by powiedzieć, że "imię ich miijon", gdyż, co może banalne, ale cóż poradzić "mówiąc o miłości", ludzi zawsze kochali i jest to chyba podstawowy wyróżnik człowieczeństwa.

Platon pisał, iż "miłość to dążenie do całości, do wypełnienia"[1]. Wywodził on bowiem siłę uczucia, z legendy o rozdartym jednym ciele, na kobietę i mężczyznę, które potem szuka tej oderwanej od siebie przez bogów drugiej połówki. W tym właśnie kontekście łatwiej zrozumieć szczęście arkadyjskich bohaterów z poznania się i rozpacz Romea i Julii, powodowaną niemożnością złączenia się na stałe w życiu ziemskim. Nakłada to na tych ostatnich bohaterów wręcz antyczny konflikt tragiczny, pomiędzy niszczącym światem zewnętrznym, a ich duszami, które dążą do spełnienia.

W swojej pracy chciałbym zestawić właśnie dwie pary literackich kochanków: Dafnisa i Chloe - bohaterów, uznawanego za pierwszą powieść w literaturze europejskiej, utworu Longosa oraz Romea i Julię, postaci z tragedii Szekspira, pod tym samym tytułem. Pomijam tu niezliczone historie mitycznych par, gdyż wydaje mi się, że to właśnie te dwa omawianie poniżej utwory, traktują o miłości w czysty i niezakłócony, przez kulturowe czy alegoryczne odniesienia, sposób, przez co mogą być w pełni odbierane i rozumiane w dzisiejszym świecie.

Mimo, iż oba teksty, poza wiadomymi - wynikającymi z czasu powstania i wykorzystanej formy, dzieli wiele rzeczy, jak min. przebieg akcji, która w przypadku szekspirowskich kochanków kończy się tragicznie, to jednak wydaje mi się, iż na płaszczyźnie przedstawionych uczuć można odnaleźć wiele paraleli. Pokazują one, że czy to na wyspie Lesbos, czy w średniowiecznej, jeszcze, Weronie, ludzie kochali się tak samo silnie, prawdziwie, niejako pierwszy raz, nie zważając na okoliczności, przeszkody i niebezpieczeństwa swojej miłości. Można wręcz uznać, iż nie ma czegoś takiego jak pojęcie "miłość", bo zawsze jest ona przez zakochanych ludzi, tworzona od nowa, przez co zachowuje świeżość i pełnie.

Bohaterami powieści Longosa jest dwoje pastuszków, kochających właśnie pierwszy raz, początkowo niemogących się nawet odnaleźć tym uczuciu, dotychczas dla nich nieznanym. Żyją oni we wspaniałym, sielskim pejzażu, który daje im schronienie, służy pomocą, jak wtedy, gdy Dafnis kryje się w zaroślach, idąc na spotkanie z Chloe. Są oni niejako z nim zespoleni, min. dziewczyna zna język ptaków, rozmawia z nimi, bądź jak wtedy, gdy składa w grocie ofiary przeznaczone naturze. Podobnie całym światem dla zakochanych Romea i Julii jest Werona. Oczywiście miasto jest dla obojga niebezpieczne, wszędzie czyhają wrogie rodziny tej drugiej kochanej osoby, lecz sami dla siebie są całym światem i we własnych duszach stanowią prywatną arkadię. Wszak zrozpaczony wyrokiem wygnania (po zabici Tybalda) Romeo mówi :"Zewnątrz Werony nie ma, nie ma świata, Tylko tortury, czyściec, piekło samo!/(...) Tu jest niebo, / Gdzie Julia żyje"[2]. Niebem bowiem są dla siebie sami zakochani.

Ciekawie budowane są postaci w obu utworach. Wszystkie - pod wpływem miłości - przechodzą duchowe przeobrażenie. Dante pisał, iż "miłość porusza Słońce i inne gwiazdy", a cóż dopiero prostych ludzi. Jednak to właśnie Dafnisem i Chloe targają, na początku ich związku, większe wątpliwości niż szekspirowskich bohaterów. Uczą się oni bowiem miłości bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Obca jest im zwłaszcza cielesna strona ich związku Zabawna może się wydawać scena, gdy Dafnis, niewinny w swojej naiwności kładzie się nago pod skórą koźlęcą ze swoja wybranką i nie wie co ma dalej czynić. Dopiero starsza, doświadczona kobieta odkrywa mu cielesne tajemnice, co dla pasterza nie jest zdradą, lecz tylko etapem w rozwoju i dochodzeniu do dojrzałości. Wcale zresztą nie chce tego przekładając na swój związek z Chloe, twierdząc, iż musi ona zachować dla niego czystość, aż do ślubu. Dodatkowo ci antyczni bohaterowie, przeżywają pierwsze zwątpienia, niepokoje, co paradoksalnie coraz silniej spaja ich w uczuciu oddania sobie.

Z kolei Romeo nim poznał Julię miał za sobą już silne uczucie, jakim pałał do tajemniczej Rosalindy. Zanim wkroczy on na scenę tragedii, wiemy, iż w nocy błąka się, dziwnie smutny i melancholijny, po Weronie. Zdają się jednak te jego późne wyprawy bardziej pozowane niż rzeczywiście przeżywane. Gdy dostrzega pierwszy raz na Julie, na balu w jej domu, otwierają mu się oczy i całkowicie znika jakakolwiek melancholijność - "Kochałem dotąd? O! zaprzecz mój wzroku! / Boś jeszcze nie znał równego widoku"[3]. W przeciwieństwie do pastuszków, mimo młodzieńczego wieku, zaczyna dyszeć silnym i dojrzałym uczuciem niemalże od pierwszej chwili.

Bardzo ciekawie przez "mistrza ze Stratfordu" kształtuje postać tytułowej bohaterki. Julia pod wpływem miłości do chłopaka zmienia się ze spokojnej i uległej dziewczyny, miała w chwili jego poznania tylko czternaście lat, w kobietę - świadomą własnego losu i potrafiącą o niego walczyć. Wcześniej na tyle poważała ojca i matkę, że bezwolnie była skłonna wyrazić zgodę na ślub z przeznaczonym jej przez nich hrabią Parysem (którego imię można chyba potraktować jako, poprzez związki z antycznym imiennikiem, dosyć znaczące). Julia staję się wręcz aktywną w związku z Romeem. To ona pierwsza, nie widząc innego wyjścia i będąc pewną swoich i jego uczuć, głośno i wyraźnie proponuje zawarcie związku małżeńskiego. Mimo pozornej młodości, zdaje się ona trzeźwiej patrzeć a świat niż jej ukochany. Julia zdaje się wręcz heroiczna bohaterką, gdy postanawia przeprowadzić, po wygnaniu Romea, plan upozorowania własnej śmierci. Pierwsza też wpada na pomysł z wykorzystaniem trucizny.

Historia "kochanków z Werony" nasuwa myśl o wpisanych w miłość pewnym fatum. Często jest ona bowiem nie tyle nieszczęśliwa, co powiązana z cierpieniem niezależnym od bohaterów. Zresztą Szekspir już w pierwszym chórze mówi o, ze "Po pełnych przygód nieszczęśliwym bycie, / Śmierć ich stłumiła rodzicielskie boje"[4], co powoduje, iż czytamy jego utwór, mimo wielu farsowych fragmentów, z tragicznej perspektywy. O wiele szczęśliwszy los był wpisany w bieg życia Dafnisa i Chloe, którym los przyniósł długie i pomyślne życie razem. "Romeo - zaś - stanie przy żonie; (...) po zgonie"[5]. Jan Kott w szkicach poświeconych Szekspirowi, mówi, iż "Śmierć jest mocna jak miłość"[6].

Oba jednak utwory, w warstwie uczuciowej, dają raczej pozytywne wnioski. Sielscy pastuszkowie dzięki miłości stali się dojrzałymi, żywymi ludźmi, zaś uczucie werończyków okazuje się na tyle trwałe, mocne, że nie stani mu na przeszkodzie, ani skłócenie rodzin, a przez to osamotnienie, ani niedające nadziei zagrożenie śmiercią. Widać przez to tworząca siłę miłości, najlepiej chyba w tych utworach pokazaną, prawie w duchu Hymnu o Miłości św. Pawła, gdzie mowa nie tyle o tej ziemskiej - amor, co niebiańskiej. I już niezależnie od chrześcijańskiego, bądź nie, kontekstu - "cierpliwej, łaskawej, niezazdroszczącej", pokornej i prawdziwej. "Która wszystko znosi, / wszystkiemu wierzy, / we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma"[7].

Bibliografia:

  • Longos, Dafnis i Chloe, Biblioteka Antyczna, Warszawa 1999.
  • William Szekspir, Romeo i Julia, Kraków 2000.
  • Platon, Uczta, Warszawa 2001.
  • Jan Kott, Szekspir współczesny, Warszawa 1965.
  • Mit człowiek literatura, wstęp Stanisław Stabryła, PWN, Warszawa 1992.

[1] Platon, Uczta, Warszawa 2001, s. 43.

[2] William Szekspir, Romeo i Julia, przeł. J. Paszowski, Kraków 2000. s. 75.

[3] Jw., s. 31.

[4] Jw., s. 6.

[5] Jw., s. 123.

[6] Jan Kott, Szekspir współczesny, Warszawa 1965, s. 76.

[7] Biblia Tysiąclecia, przeł. K. Romaniuk.