Niewątpliwie, Kazimierz Przerwa - Tetmajer mieści się w panteonie najznakomitszych twórców Modernizmu. Jego poezja uderza w stałe tony melancholijne czy nieraz skrajnie pesymistyczne, jak choćby naczelny jego wiersz "Koniec wieku XIX", ale i także mniej znany "Prometeusz".

Tytułowy , wzięty z greckiej mitologii tytan był dobroczyńcą ludzkości. Wykradłszy olimpijski ogień podarował go ludziom, których stworzył z gliny i łez. Za ten czyn został srodze ukarany - Zeus przykuł go do skały , gdzie nieustannie odrastająca wątrobę wyszarpywał mu sęp.

Tyle, że bohater Tetmajera jest różny od tego mitycznego; pozostaje za to bardzo związany z modernistycznymi tendencjami. Najpierw mamy więc w wierszu apostrofę do ognia, jako żywiołu dostojnego i pełnego potęgi. Podmiot prosi ognia, by "runął lawą czerwoną i rwał ziemi łono". Nadeszła bowiem chwila, gdy tylko on jest w stanie zabrać cierpienie mitologicznego Prometeja. Aby podbić emocjonalność poeta wykorzystuje tu liczne wykrzykniki.

Prometeusz w swej tragicznej martyrologii , bez pokarmu i wody, nasłuchuje ludzkich lamentów dochodzących z ziemi. Te zaś jeszcze wzmacniają cierpienie tytana. Ludzkość w swej bezradności jest tutaj przyrównana do niego - w swej bezradności i bezsilności. Katusze Prometeja sprawiają, iż błaga ziemię - matkę o... całkowite zniszczenie wszystkiego. Najokropniejsza jest bowiem dlań świadomość wiecznej rozpaczy na jaką jest skazany. Wszelkie zmory i nieszczęścia ludzkości, które czają się zewsząd niczym tygrys, uzmysławiają w każdej chwili dobitniej, że nikt nie jest w stanie przed nimi uciec. Tak, jak gazela pozostaje bez szans w starciu z tygrysem, tak i ludzkość nie da rady stawić czoła tym wszystkim , czarnym przypadkom losu.

W finale utworu heros wyznaje, że gdyby miał jeszcze jedną szansę, to tym razem nie podarowałby ludzkości ognia, ale coś, co jest dla nich o wiele bardziej pożądane. Byłoby to idealne, całkowite wyzwolenie, jakie przynieść może tylko - nirwana.

Tetmajer idzie w bardzo patetyczne metafory, jak np. "rwij ziemi łono", "płyną ludzkie jęki", używa podniosłych apostrof, jak "matko-rodzicielko wzbudź te ognie" czy wysokich pytań retorycznych : "Gdzież nie ma nieszczęścia i męki?". Wszystko to ma potęgować skrajny, metafizyczny ból Prometeusza.

Prometeusz Tetmajera jest więc bardzo młodopolski - ma on wyraźne cechy dekadenckie, jest świadom bezcelowości istnienia, desperacko poszukuje recepty na egzystencjalny spokój. Ta równowaga psychiczna jest jednak wciąż poza zasięgiem - zamiast bowiem "stanu niebytu" miał pod ręka tylko bezużyteczny, pragmatyczny ogień. Jeśli nie dane mu jest więc dostąpić spokoju, to pragnie już tylko jedynej drogi - śmierci. Stąd wynikają jego dramatyczne błagania matki ziemi o totalną destrukcję ludzkości. Ziemia wówczas zostałaby na powrót tworem pierwotnym, czyli "wodą i głazem".