Kiedy rozmawiamy o bezdomności, mamy najczęściej na myśli stan biedy, braku własnego domu. Jest to problem dość powszechny w naszej rzeczywistości. Coraz częściej spotykamy osoby tułające się po mieście

z całym dobytkiem, mieszczącym się w jakimś brudnym worku, na plecach. Typowy dla naszych dworców jest widok śpiących na ławkach, brudnych, ubogo odzianych ludzi. Można ze smutkiem powiedzieć, że właściwie przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. Rzadko zastanawiamy się nad tym, jak można rozwiązać problem tych ludzi. Wydawałoby się, że wystarczy po prostu wybudować dla nich kilka schronisk. Problem fizycznej bezdomności jest niestety tylko z pozoru łatwy do rozwiązania. Można osobom tym zapewnić godziwe warunki życia, postarać się o to, by miały swój własny kąt. Niestety w praktyce nie jest to takie proste. Jeszcze trudniejsze jest rozwiązanie problemu społecznej bezdomności. Nie jest on aż tak bardzo widoczny, jak stan braku własnego kąta do życia. Bezdomność duchowa dotyka bowiem ludzkiej psychiki. Z pozoru wydaje się, że danej osobie nic nie brakuje - ma dobrą pracę, mieszkanie, majątek, ale w rzeczywistości nie jest szczęśliwa. Przyczyn tego stanu może być kilka. Przede wszystkim może to być samodzielnie podjęta przez daną osobę decyzja o odizolowaniu się od świata zewnętrznego. Zwłaszcza ludzie młodzi często decydują się na taką bezdomność, porzucając rodzinę i decydując się na życie z dala od bliskich. Są bezdomni "społecznie". Żyją wśród innych, ale nie z nimi. Są samotni. Palą za sobą mosty, zrywają dawne znajomości.

Są również ludzie, którzy nieświadomie decydują się na taką bezdomność. Chcą się poświęcić dla innych. Czynią to kosztem własnego życia osobistego, rodziny, domu. Ten, kto chce stać na straży społecznego dobra, często musi wyrzec się własnego szczęścia. Bohaterem, który poszedł taką "społecznikowską" drogą jest Tomasz Judym z "Ludzi bezdomnych". Dla dobra innych poświęcił własne szczęście. Był wierny idei pracy

u podstaw. Było to jedno ze sztandarowych haseł pozytywizmu. Oznaczało pracę na rzecz najuboższych, najniższych warstw społecznych, edukację moralną i intelektualną. Społeczny awans najniższej warstwy miał ułatwić Polakom odzyskanie niepodległości. Dużo łatwiej bowiem zachęcić do walki ludzi świadomych własnej narodowej odrębności. Wielu młodych, wykształconych ludzi ruszało na wieś, by uczyć chłopów, uświadamiać im, że walka o wolną ojczyznę wymaga wspólnego wysiłku chłopów i panów. Ci "edukatorzy" wychodzący do ludu, często musieli wyrzec się własnego szczęścia, poświęcić swe osobiste życie dla dobra społecznego. Nie zakładali rodzin, odrzucali miłość najbliższych. Poświęcali się dla ideałów. Często przypłacali życiem tę walkę.

Taką drogę wybrali również bohaterowie "Ludzi bezdomnych".

Tomasz Judym skończył medycynę i został lekarzem ubogich. Sam wychował się w biedzie

i poniżeniu. Rozumiał najuboższych, chciał im nieść pomoc. Bezinteresownie leczył tych, których nie było stać na opłacenie opieki medycznej. Nie godził się na postawę, jaką prezentowała większość jego znajomych lekarzy. W przeciwieństwie do nich nie marzył o tym, by się dorobić. Nie dbał o to, by wyrabiać sobie dobra opinię u bogatszej warstwy społeczeństwa. Dla niego najbardziej liczyli się ci, którzy nie mogli zapłacić za usługi medyczne. Właśnie im postanowił pomóc.

Jego narzeczona - Joanna Podborska także postanowiła poświęcić się dla ubogich. Została nauczycielką. Jej młodość również nie była łatwa. Wcześnie straciła rodziców. Nie zaznała biedy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednak bardzo wcześnie musiała zacząć zarabiać na swoje utrzymanie. Była guwernantką. Marzyła o własnej rodzinie, o szczęściu u boku Judyma. Chciała wreszcie mieć prawdziwy dom, pełen miłości i ciepła. Chciała odnaleźć wreszcie swoje miejsce na świecie.

Oboje zrezygnowali z własnego szczęścia, by nieść pomoc innym. Pierwszy podjął tę trudną decyzję Judym. Joasia jednak nie protestowała. Nie chciała być przeszkodą na drodze do tak szczytnego celu. Im obojgu było jednak bardzo trudno podjąć taką decyzję. Darzyli się miłością, marzyli o wspólnym szczęściu. Judymowi bardzo trudno było odrzucić miłość narzeczonej i iść drogą społecznej powinności. Marzył o miłości, rodzinie, własnym szczęśliwym domu. Jednak wiara w walkę o dobro najuboższych była w nim silniejsza. Podjął decyzję o swej społecznej bezdomności, by nieść pomoc innym. Zdawał sobie sprawę, że do końca życia nie mógłby sobie wybaczyć swego egoizmu, gdyby zdecydował się na założenie rodziny i odstąpienie od swych społecznikowskich ideałów. Symbolem jego wewnętrznego rozdarcia jest w utworze rozdarta sosna. Zarówno Judym, jak i Joasia byli rozdarci między potrzebą pomocy biednym a walką o swe osobiste szczęście. Nie było im łatwo podjąć tej decyzji. Dokonali jednak wyboru, który skazał ich na społeczną bezdomność.

Postawa społecznikowska była charakterystyczna dla epoki pozytywizmu. Dziś sytuacja jest odmienna. Polska odzyskała niepodległość. Młodzi ludzie nie muszą poświęcać swego osobistego szczęścia dla dobra warstw najniższych. Jednak pojawiły się inne przyczyny społecznej bezdomności. Coraz trudniej dziś zdobyć dobrą pracę. Równie trudno jest się utrzymać na danym stanowisku. Ludzie bardzo często pracują od rana do późnej nocy, by móc wyżywić własną rodzinę. Coraz mniej czasu poświęcają bliskim. Często młodzi nie decydują się wcale na założenie rodziny, gdyż w pogoni za karierą i pieniądzem, zwyczajnie brakuje im na to czasu. Sami skazują się na społeczną bezdomność. Całe ich życie koncentruje się wokół pracy, awansu. Nie jest to już droga altruistycznego poświęcenia dla innych, ale - wręcz przeciwnie - egoistyczna chęć osiągnięcia sukcesu zawodowego i finansowego. Innym problemem są rozbite rodziny. Często ludzie, decydując się na życie z drugim człowiekiem, nie potrafią iść na kompromis. Chcą zawsze postawić na swoim, w każdej sprawie mieć własne zdanie. Taka postawa również prowadzi do bezdomności. Tacy ludzie tracą swoją szansę na szczęście. Ważnym powodem społecznej bezdomności jest więc dzisiaj ludzki egoizm.

Często bezdomność społeczna może być spowodowana czynnikami niezależnymi od danej osoby. Może tak być w przypadku ludzi, którzy w jakiś sposób odbiegają od ogólnie przyjętej normy. Są odmienni pod względem fizycznym lub psychicznym. Problem takiej bezdomności dotyczy osób upośledzonych, mniejszości narodowych, ludzi innych ras, wyznań. Społeczeństwo często wyrzuca ze swego grona takie osoby ze względu na ich odmienność, niedostosowanie do ogólnie przyjętych norm i zasad. Wielką wadą współczesnych ludzi jest ogromna nietolerancja dla wszelkiej odmienności. Prowadzi ona do społecznego odrzucenia, do bezdomności tych, którzy wcale na takie traktowanie nie zasłużyli. Poczucie takiej bezdomności może się budzić na przykład u osób niepełnosprawnych ruchowo, gdy samodzielnie chcą poruszać się po mieście. Niestety państwo nie zapewniło im właściwej ochrony pod tym względem. Często napotykają takie choćby trudności, jak brak podjazdów dla wózków inwalidzkich. Osoby takie muszą być bardzo samotne i często bezradne.

Jak widać z powyższych przykładów, każda forma bezdomności jest poważnym problemem. Osoby, które same się na nią decydują, by poświęcić się dla innych, często odrzucają szansę na własne, indywidualne szczęście. Ci, którzy z egoistycznych pobudek decydują się na samotnicze życie, także często czują się samotne i nieszczęśliwie. Z kolei ci, którzy w jakiś sposób różnią się od reszty społeczeństwa, cierpią z powodu odrzucenia i wyizolowania. Nieszczęśliwi są też ci, którzy nie mają fizycznego domu i nigdy nie zaznali ciepła domowego ogniska.