Ubrana we wspaniałą, białą suknię Joasia poprawiała jeszcze falbany i upinała niesforne włosy. Tymczasem pani Niewadzka popędzała dziewczynę, ile tchu. Joanna robiła, co tylko mogła, jednakże zdenerwowanie brało górę nad racjonalnym myśleniem i emocjami. Jak mogę nie czuć zdenerwowania - myślała - przecież to najszczęśliwszy dzień mojego życia, czekałam na niego tak długo. I już nawet pomyślałam, że nigdy nie dane mi będzie żyć z ukochanym człowiekiem. Ale wreszcie wszelkie nieporozumienia i problemy zniknęły. Oto Joanna wychodziła za mąż za człowieka, którego pokochała ponad wszystko i z którym chciała spędzić resztę życia. I pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu wydawało jej się, że rozstali się już na zawsze, że nigdy więcej go nie zobaczy, że już nigdy nie zazna szczęścia i będzie samotna do końca swych dni... Ale oto nastąpił ten dzień, na który czekała od dawna, jej marzenia zaczęły się spełniać. I Joasia miała wrażenie, że to będzie najszczęśliwszy dzień w jej życiu. A przecież wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania...

Po rozstaniu z Joanną Judym długo nie mógł odzyskać psychicznej równowagi; zadręczał się, gdyż nie był pewien swej decyzji. Ciągle zastanawiał się, jak pogodzić tak wymagającą pracę z uczuciem. Jednakże był niemal pewien, że Joanna znienawidziła go i rozpacz po rozstaniu pchnęła ją w ramiona innego mężczyzny. Tomasz nie mógł wtedy wiedzieć, że los czasem płata figle. Rozgoryczony Judym postanowił szukać pociechy w miejscu, w którym ujrzał swą ukochaną pierwszy raz - pojechał do Paryża.

Także Joanna bardzo przeżywała rozstanie z Judymem. Płakała całymi dniami i szukała powodów, dla których Tomasz odrzucił ją i jej szczere uczucie. Przecież mogła go wspierać w niesieniu pomocy chorym i ubogim. Mogłaby go podnosić na duchu w cięższych chwilach, pomagać. Mogliby pracować razem, a wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. I byliby razem.

Pewnego ranka stało się coś niezwykłego. Joannę obudził sen, w którym zobaczyła Wenus z Milo podziwianą kiedyś w Luwrze. Gdy dziewczyna oglądała posąg, do rozmowy przyłączył się Judym. Wtedy się poznali. Następnego dnia Joanna pojechała do Paryża - być może telepatia połączyła zakochanych, być może było to przeznaczenie. Los chciał, że spotkali się ponownie właśnie w Paryżu.

Przed posągiem Wenus Judym rozmyślał, jak to się stało, że opuścił Joannę; dlaczego praca, która kiedyś była sensem jego życia, teraz nie sprawiała mu tyle radości. Jedyną myślą, jaka zaprzątała jego głowę, była ta, że już nigdy nie ujrzy ukochanej, której uczucie odrzucił.

Joasia wkroczyła do Luwru pewnie i zdecydowanie, ponieważ dobrze wiedziała, gdzie kierować swe kroki. Znała tę trasę niemal na pamięć i miała dziwne uczucie, że serce bezbłędnie kieruje ją we właściwe miejsce. Najpierw zobaczyła niezwykły posąg oświetlony tajemniczym światłem. Po chwili zobaczyła Tomasza. Serce jej zamarło. On też się odwrócił i spostrzegł ją - tę, którą kochał ponad wszystko. Zdziwienie nie pozwalało obojgu długo stać w miejscu. Padli sobie w ramiona i pocałunek połączył ich usta. Świat obok przestał być ważny, gdy tak stali przed posągiem. Kiedy pierwsze emocje opadły, wyszli z muzeum i wtedy zaczęli rozmawiać. Judym mówił, jak bardzo tęsknił za Joasią, jak bardzo żałował swego zachowania. Natomiast Joanna wtuliła się w jego ramiona. Zaczęli także planować wspólną przyszłość. Tomasz miał ponownie spróbować własnej praktyki, zaś Joasia chciała zostać jego pielęgniarką. Teraz wszystko wydawało się takie piękne i prawdziwe. I proste. A dopełnieniem ich planów miał być ślub - najlepiej teraz, zaraz. Dlatego czym prędzej zjawili się w Cisach - nie chcieli czekać ani chwili dłużej.

Joanna weszła już do kościoła. Pannę młodą w pięknej sukni podziwiali wszyscy zgromadzeni. Tomasz stał już przy ołtarzu, a jego oczy błyszczały z zachwytu i wzruszenia. Kolejny raz pomyślał, że tak niewiele brakowało, a nie doszłoby do ponownego spotkania w Paryżu i tego ślubu. Ale teraz chciał myśleć tylko o wspólnej przyszłości. Z Joanną przy boku. Najszczęśliwsi byli, gdy powiedzieli sobie "tak" i założyli obrączki. W tej chwili wszyscy goście, a nade wszystko oni wiedzieli, że połączyło ich najwspanialsze uczucie. I że zawsze już będą razem.