Życie Gabrieli Zapolskiej było bardzo burzliwe. Odeszła od męża, próbowała popełnić samobójstwo. Zarabiała na życie, grając w teatrze. Pisanie traktowała jako twórczość dodatkową. O jej lepszych i gorszych kreacjach aktorskich już zapomniano, a twórczość literacka zapewniła jej zaszczytne miejsce w historii literatury polskiej. Utwory Zapolskiej możemy zaliczyć do dzieł naturalistycznych. Naturalizm charakteryzowała wierność w opisywaniu rzeczywistości, ukazywanie wstydliwych aspektów ludzkiego życia. Według tych założeń skonstruowana została tragikomedia Zapolskiej - "Moralność Pani Dulskiej". Utwór ten został wydany w roku 1906. Dalsze losy przedstawionej w utworze rodziny opisują opowiadania : "Pani Dulska przed sądem" (1908) i "Śmierć Felicjana Dulskiego" (1911).

Moralność Pani Dulskiej - zarys fabuły

Akt I

Poznajemy tytułową bohaterkę dramatu. Niedbale ubrana, rozczochrana gospodyni - Aniela Dulska krząta się po mieszkaniu, budząc wszystkich domowników. Denerwuje się na służącą, nie podoba jej się sposób, w jaki ta rozpala w piecu. W końcu sama to robi.

Hanka - służąca Dulskiej mówi pani, że chce zrezygnować z pracy u niej. Powodem jest zachowanie panicza. Syn gospodyni "zaleca" się do Hanki. Jest coraz bardziej nachalny. Dulska nie przejmuje się zbytnio tymi skargami. Mówi, że porozmawia ze Zbyszkiem.

Córki gospodyni nie chcą wstawać, skarżą się na dojmujący chłód panujący w mieszkaniu. Dulska jest chorobliwie oszczędna, nie pozwala Meli i Hesi myć się w ciepłej wodzie.

Dziewczynki wstają, w tajemnicy przed matką grzeją się przy piecu. Rozmawiają o Zbyszku. Hesia twierdzi, że brat "lata za Hanką". Mela w całej swojej niewinności nie rozumie, o co chodzi siostrze. Jest całkiem inna niż ona. Ma łagodny charakter. Jest naiwna i bardzo wrażliwa. We wszystkich ludziach dostrzega dobro. Nie rozumie, że Zbyszek chce wykorzystać Hankę. Hesia nie chce jej wytłumaczyć "o co chodzi między mężczyzną a kobietą", bo - jak sama mówi - nie chce gorszyć siostry.

Do pokoju wpada Dulska. Wrzeszczy na córki, żeby się zabierały do nauki, na Hankę, żeby zaczęła sprzątać.

Do domu wraca Zbyszko. Hesia wypytuje go, gdzie był. Stwierdza, że kiedy dorośnie, też będzie chodzić do kawiarni i się "lumpować". Wchodzi Dulska. Zapowiada synowi, że chce z nim porządnie porozmawiać. Zawraca mu uwagę, że jest w porządnym domu i nie powinien się zachowywać, jakby był w kawiarni, w towarzystwie kokot. Syn dziwi się, że matka ma coś do zarzucenia kokotom. W końcu jednej z nich wynajmuje mieszkanie. Jednak Dulskiej to nie przeszkadza. Lokatorka płaci i nie przyprowadza mężczyzn do kamienicy. Poza tym gospodyni się jej nie kłania, więc sumienie ma czyste.

Do pokoju wchodzi Felicjan Dulski. Żona przypomina, że powinien odebrać pensję. Wydziela mu też jedno cygaro. Schowała cygara na piecu, by mąż ich nie podbierał. Felicjan wysłuchuje żalów żony, ale na nie reaguje. W ogóle się nie odzywa. Dulska jest tym zgorszona, a Zbyszek się śmieje, że matka źle sobie męża wychowała.

Zbyszek zostaje sam na sam z Hanką i flirtuje z nią. Do pokoju wchodzi Mela i aż czerwieni się ze wstydu. Najpierw udaje, że nic nie widziała, potem idzie do pokoju brata i próbuje z nim porozmawiać. Jednak on ją odpędza.

Mela i Hesia wychodzą na zajęcia na pensji. Mela prosi siostrę, żeby nie kokietowała studentów po drodze. Hesia jednak wcale jej nie słucha.

Do drzwi dzwoni Lokatorka. Jest bardzo wyczerpana, blada i słaba. Prosi Dulską, by nie wymawiała jej mieszkania. Ta jednak jest nieugięta. Początkowo próbuje wmówić Lokatorce, że chce zostawić mieszkanie dla krewnych. Potem wyznaje prawdę. Nie może wybaczyć Lokatorce, że ta próbowała się otruć. Przed kamienicę Dulskiej zajechała wówczas karetka pogotowania - "jak przed jakiś szynk". Mówi Lokatorce, że wybrała trywialną truciznę, że ludzie się z tego śmiali. Mówi jej, że niepotrzebnie doprowadzała do skandalu. W końcu to, że mąż ją zdradził nie jest żadną tragedią. "Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie." Kiedy Lokatorka mówi jej, że rozstaje się z mężem, Dulska jest jeszcze bardziej zgorszona, bo "to nowa publika" i w takiej sytuacji tylko utwierdza się w słuszności decyzji wymówienia jej mieszkania. Nie mogłaby go bowiem wynajmować samotnej kobiecie, bo to według niej niemoralne. Lokatorka zarzuca jej, że jedno z mieszkań w kamienicy zamieszkuje dama lekkich obyczajów. Jednak Dulskiej to nie przeszkadza, ponieważ: "To jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła." Lokatorka nie chce z nią już dłużej dyskutować. Na odchodnym mówi tylko, że powie osobom, które będą oglądać jej byłe mieszkanie, że jest w nim wilgoć. Dulska jest oburzona.

Wchodzi Juliasiewiczowa. Chce wraz z mężem wynająć mieszkanie w kamienicy Dulskiej,. Jednak ona się na to nie zgadza, bo boi się, że zalegaliby z rachunkami. Żyją ponad stan - prenumerują pisma, przyjmują gości, chodzą do teatru.

Wchodzi Zbyszko. Mówi matce, że lokatorka z parteru jest uczciwą kobietą. Próbował z nią flirtować, ale "dostał po nosie". Ubolewa nad tym, że jest synem Dulskiej. Uważa to za swoją największą tragedię. Juliasiewiczowa zauważa, że Zbyszko ogląda się za sprzątającą pokój Hanką. Jest zgorszona "niewybrednym gustem" chłopaka. Radzi mu, żeby poszukał jakiejś "solidniejszej" znajomości. Zbyszko ubolewa nad swym losem. Mówi: "Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! Bo w łonie matki już nim byłem, bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem w duszy całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś, taki nowy, taki inny, walczy z tym podstawowym, szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu, że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicjanem, będę odbierał czynsze, będę... no... Dulskim, pra-Dulskim, ober-Dulskim, że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich, będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców. I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami, i będę mówił dużo o Bogu."

Juliasiewiczowa mówi Dulskiej, że Zbyszko flirtuje z Hanką. Okazuje się, że gospodyni doskonale o tym wie i nawet nie jest z tego niezadowolona. Woli, żeby syn wyszumiał się w domu. Kończą ten temat, Dulska planuje podwyżki czynszu.

Akt II

Felicjan Dulski spaceruje po pokoju. Spacery po powietrzu zalecił mu lekarz, żona stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli mąż będzie chodził po mieszkaniu, pod jej czujnym okiem. Hesia śmieje się z ojca. Dulski po cichu wykrada cygaro schowane na piecu. Potem idzie do kawiarni. Hesia też podkrada cygaro.

Wchodzi Mela. Jest bardzo blada. Mówi, że jej słabo. Hesia tańczy. Po chwili przyłącza się do niej brat. Dulska jest zgorszona. Zbyszko krytykuje strój dziewczynek - jest zbyt odważny. Dulska stwierdza, że wszystkie panienki z dobrych domów się w ten sposób na tańce ubierają. Mela zostaje w domu. Hesia idzie na tańce.

Zbyszko rozmawia z Hanką. Dziewczyna mówi mu, że idzie tam, gdzie jej kazał. Robi to jednak bardzo niechętnie.

Do pokoju wchodzi Mela. Prosi Zbyszka o chwilę rozmowy. Żali się, że jej źle. "Nie dzieje mi się nic złego; mam ojca, mamcię, was, chodzę na pensję, jestem prosta, dbają o mnie, dają mi żelazo, nacierają wodą, uczę się wszystkiego... a przecież, przecież, Zbyszko, mnie się zdaje, że mi się dzieje jakaś krzywda, że mnie ktoś więzi, że mi ściśnięto gardło, że... Ja ci tego opowiedzieć nie mogę, ale..." Mówi bratu, że ma nadzieję, że będą z Hanką szczęśliwi, kiedy się pobiorą. Zbyszko się z tego śmieje.

Wchodzi Hanka. Mówi, że lekarz potwierdził jej podejrzenia. Jest w ciąży. Zbyszko jest zły.

Mela rozmawia z Hanką. Nie rozumie, co służąca mówi o dziecku. Opowiada to wszystko Juliasiewiczowej, a ta szybko domyśla się, o co chodzi.

Zbyszek arogancko odzywa się do Juliasiewiczowej i wychodzi z domu.

Wraca Dulska. Zła, bo w tramwaju doszło do awantury. Hesia miała udawać niższą, żeby mniej płacić za bilet, ale specjalnie się "wyciągała". Wybuchła kłótnia z konduktorem.

Rodzina zasiada do herbaty (bez Zbyszka). Dulska wytyka Juliasiewiczowej, że ma złą opinię w mieście - że jest kokietką. Ma jej za złe, że ufarbowała włosy na rudo. Juliasiewiczowa chce zostać z Dulską sam na sam. Gdy wszyscy wychodzą, mówi jej o ciąży Hanki.

Dulska wyrzuca służącą z pracy.

Juliasiewiczowa wyjawia Zbyszkowi, że matka chce wyrzucić Hankę z pracy. Mówi mu też, że matka od dawna wiedziała o jego romansie i się na niego zgadzała. Chciała w ten sposób zatrzymać go w domu. Zbyszek oświadcza, że ożeni się z Hanką.

Akt. III

Hanka drzemie przy piecu. Wchodzi Mela, budzi ją i cichutko z nią rozmawia. Daje jej kawę i bułkę. Hanka przypomina sobie, co się wydarzyło poprzedniego dnia i zaczyna płakać. Mela ja pociesza. Snuje przed nią wizję szczęśliwego życia ze Zbyszkiem. Proponuje, że ona zajmie się dzieckiem, odda nawet swój posag na jego wychowanie. Wchodzi Hesia. Wyśmiewa się z Hanki.

Dulska wpada do pokoju. Każe Hance wyjść i czekać na jej wezwanie w pokoiku na brudną bieliznę. Sama posyła po Juliasiewiczową.

Wchodzi Zbyszko. Wypytuje, gdzie Hanka spała. Potem stwierdza, że musi z tym wszystkim porządek zrobić. Hesia się z niego śmieje. Zbyszko wychodzi z domu.

Przychodzi Juliasiewiczowa. Udaje obrażoną. Stwierdza, że nie powinna więcej tutaj wracać, po takich przykrościach, jakie ją w tym domu spotkały. Dulska chce, że by kuzynka przyjęła do siebie Hankę. Jednak Juliasiewiczowa się nie godzi.

Wchodzi Tadrachowa - chrzestna Hanki wezwana przez Dulską. Kobiety próbują wydobyć od niej informacje o prowadzeniu się Hanki z lat młodzieńczych. Okazuje się, że dziewczyna była zawsze uczciwa i czysta.

Wraca Zbyszko. Oświadcza Tadrachowej, że żeni się z Hanką. Kobieta się bardzo dziwi. Mówi, że od jakiegoś czasu domyślała się o ciąży Hanki. Pocieszała się, że Zbyszko zabezpieczy jej byt. Nie spodziewała się jednak, że on będzie się chciał od razu żenić. W końcu orientuje się w sytuacji. Dąży do tego, żeby wyciągnąć od Dulskiej jak najwięcej pieniędzy.

Juliasiewiczowa rozmawia ze Zbyszkiem. Tłumaczy mu, że do ślubu dojść nie może. Nie będzie miał za co utrzymać rodziny, będzie musiał się chować przed światem. Nie będzie miał wspólnych tematów z Hanką, bo ona jest niewykształcona itd. Zbyszko wyznaje, że robi to wszystko, bo chce zabić w sobie "kołtuna". "Ja chciałem raz zetrzeć w proch to podłe, to czarne, co tu jest duszą złych czynów w tych ścianach. Chciałem raz wziąć się za bary z tym czymś nieuchwytnym i..." W końcu Juliasiewiczowa go przekonuje, żeby zmienił plany i przeprosił matkę.

Zbyszko prosi matkę o wybaczenie. Jednak chwilę potem woła: "Tak... tak... będę tym, kim byłem! A! Możecie być dumni! (z wybuchem nerwowym) Ach, jak ja się będę teraz łotrował! Jak ja się będę łotrował!..."

Juliasiewiczowa informuje Tadrachową, że "młody pan" już się nie chce żenić. Jako odszkodowanie za krzywdę proponuje pewną kwotę pieniędzy. Dulska początkowo nie chce słyszeć o tym, że miałaby Hance płacić. Jednak Juliasiewiczowa ją przekonuje. Tadrachowa stwierdza, że trzeba się Hanki zapytać, czy przyjmie pieniądze.

Dziewczyna twierdzi, że w żaden ślub nie wierzyła. Od początku wiedziała, że Dulscy z niej żartują. Zresztą sama nie chce ślubu, nie chce też pieniędzy. Tadrachowa stwierdza, że ona się o to postara. Każe Hance być cicho, sama dyskutuje z Dulską i Juliasiewiczową. Nagle Hanka wtrąca się do dyskusji. Mówi, że chce pieniędzy za swoja krzywdę, a jeśli ich nie dostanie, poda Zbyszka do sądu. Dulska jest przerażona. Hanka chce tysiąc koron. Gospodyni godzi się na to, bo nie chce dopuścić do skandalu.

Hanka odchodzi. Dulska zachowuje się jak dawniej - krzyczy na córki, żeby się ubierały, na syna, by szedł do pracy. Mela jest przerażona tym, że Hanka odchodzi. Nie rozumie, co się stało. Tylko Hesia się ze wszystkiego śmieje. Siostra poucza ja: "Hesia, nie śmiej się... tu stało się coś bardzo złego. Jakby kogoś zabili...".

"Moralność pani Dulskiej" jest tragikomedią mieszczańską. Ukazuje obłudną, zakłamana rodzinę, której głową jest Aniela Dulska. To kobieta pozbawiona skrupułów. Krzywdzi innych, dba tylko o to, by mieć dobra opinię. Najważniejsze jest dla niej to, by inni o niej dobrze mówili. Twierdzi, że "brudy powinno się prać we własnym domu." Rządzi wszystkimi domownikami. Wymaga od nich bezwzględnego posłuszeństwa. Jej mąż nie ma własnego zdania, zezwala żonie na to, by organizowała jego życie. Syn - Zbyszek próbuje się buntować przeciw kołtuństwu. Jednak ten pozorny i naiwny bunt do niczego nie prowadzi. Córka - Hesia idzie w ślady matki. Jest bezczelna, zarozumiała, ciekawska. Natomiast Mela to niewinna, dobra i naiwna panienka. Nie zdaje sobie sprawy, co się wokół niej dzieje.

Zapolska do ukazania mieszczańskiej obłudy wybrała doskonała formę - tragikomedii. W utworze tragiczne są losy lokatorki, Meli, Hanki. Tragiczny jest także los Zbyszka i Hesi, od urodzenia skazanych na "kołtuństwo". Jednocześnie rodzina ta przedstawiona jest w bardzo wyjaskrawiony, zabawny sposób. Utwór kończy się tragicznie - tryumfem Dulskiej.