"Umarli wszyscy bogowie albo odeszli daleko i tak daleko jak oni odsunął się nasz ideał życia. Ogarnia nas głęboka obojętność każdy wlecze się swoją drogą bez nadziei znudzony".
Słowa te są wyrazem nastrojów ludzi końca wieku XIX. Czasy, w których przyszło im żyć były niezwykle dynamiczne pod względem cywilizacyjnego, technicznego i naukowego postępu. Rozwijała się także bardzo specyficznie filozofia. Wzrastał przyrost naturalny. Ale okres ten stał się jednocześnie przyczyną marazmu człowieka. To co go fascynowało - jednocześnie budziło przerażenie, a wiedza i potęga, które były powodem dumy paradoksalnie przypominały również o małości istoty ludzkiej. Rosną wielki metropolie miejskie, postępuje uniformizacja społeczeństwa. Zjawiska to szczególnie wyraźnie i dotkliwie docierały do reprezentantów środowisk artystycznych. Przerażała ich wizja utonięcia w szarości, nijakości tłumu. Właściwie była ona jednoznaczna ze śmiercią indywidualności, własnej osobowości, a więc istoty człowieka. Do tych pesymistycznych uczuć dołączyła także świadomość końca wieku, a co za tym idzie jakichś niejasnych obaw i lęków. Artyści nie czuli się dobrze w społeczeństwie głoszącym kult pieniądza i postępu. Nazywano ich pogardliwie cyganami - a wiec pozostającymi poza głównym nurtem życia. W środowisku tym istniało przekonanie o końcu kultury, wartości, sensu świata. Pesymizm, bierność, wypływająca z poczucia bezsensu, negacja wszelkich działań i ideałów, niechęć do filisterskiego społeczeństwa, niezdolnego do głębszych uczuć i przemyśleń. Przedstawiciele moderny artystycznej szukali zapomnienia w sztuce, wyuzdanej erotyce, używkach, takich jak alkohol i narkotyki, a także w mistycyzmie religii Wschodu, szczególnie w dążeniu do stanu nirwany - a więc niebytu. W opozycji do reszty społeczeństwa artyści lekko ręką wydawali pieniądze, żyli dniem dzisiejszym, skandalicznie manifestując inny system wartości i stosunek do rzeczywistości.
Tom poezji "Kwiaty zła" Charlesa Baudelaire'a przynosi pełen naturalizmu obraz zwierzęcych instynktów, które często powodują człowiekiem. Natura ludzka przedstawiona została jako niska, podła i brudna, lubująca się w grzechu, upadku moralnym i duchowym. Baudelaire łamie wszelkie konwencje: zachwyca się złem, perwersją i brzydotą. Jak każdy prawdziwy modernista Baudelaire lubił poruszać obyczajowość i poczucie przyzwoitości współczesnych sobie ludzi. W jednym ze swoich wiersz pod tytułem "Padlina" w bardzo sugestywny, można nawet powiedzieć wstrząsający sposób przedstawił nudny, uniwersalny i od zawsze obecny w sztuce temat przemijania, motyw vanitas. Turpizm oraz kontrastowa konstrukcja, którą zastosował pozwoliła zobrazować niemożliwość uniknięcia śmierci, utraty młodości, siły i piękna. Jak nieprzystające są prezentowane przez niego opisy piękna natury i rozkładu zwłok w przydrożnym rowie. Baudelaire przedstawił prawdę, o której zwykle zapominamy, ale zrobił to łamiąc, a w pewien sposób parodiując konwencję poezji miłosnej. Jego działanie budzi niesmak, ale może właśnie dzięki temu jest skuteczne i ma dużą siłę oddziaływania. Utwór "Spleen" Baudelaire'a jest wyrazem postawy dekadenckiej. Światopogląd tych znudzonych życiem i światem ludzi wyraził on przez zestawienie stanu wewnętrznego podmiotu lirycznego i stanu pogody na zewnątrz, bo wszędzie dostrzega on smutek.
W poezji polskiej jako jednego z głównych wyrazicieli światopoglądu dekadenckiego przywołać możemy Kazimierza Przerwę - Tetmajera. Pesymizm, negacja wszystkiego, poczucie bezsensu istnienia to motywy, które często pojawiają się w jego twórczości. "Koniec wieku XIX" to utwór sztandarowy, manifestujący dekadenckie poglądy modernistów." - to obraz służący do przedstawienia sytuacji człowieka. Istota ludzka jest tu przedstawiona jako słaba, mała, bezsilna, pozbawiona szans przetrwania w tej rzeczywistości. Utwór "Nie wierzę w nic..." przynosi obraz człowieka, który boleśnie przeżył klęskę wszystkich wartości, idei, dla których dotychczas ludzie się poświęcali. Postawa podmiotu - bohatera wiersza jest postawą oczekiwania na wybawienie w nirwanie, na zatopienie w niebycie, które przynosi pokój. Był to upragniony do tego stopnia stan, że Tetmajer stworzył nawet "Hymn do nirwany" napisany stylem właściwym dla litanii. Ucieczki w czasach Młodej Polski szukano także w rozmaitych grach erotycznych, które spychały uczucie miłości na drugi plan. Liczyło się tylko znalezienie zapomnienia, a czasami służyło do tego ciało, traktowane, jak zwykły przedmiot zaspokojenia pragnień. Ale takie podejście owocowało w tej epoce również pięknymi i śmiałymi erotykami, jak "Lubię kiedy kobieta" Kazimierza Przerwy - Tetmajera.
Co się stało w czasach modernizmu z Bogiem? Czy jak twierdził Nietzsche: "Bóg umarł"? A może zmienił się tylko stosunek ludzi do Boga? Jan Kasprowicz podejmuje tę tematykę, odwołując się do konwencji hymnów kościelnych. Jednak jego cykl "Hymnów" znacznie różni się od tradycyjnych. W utworze "Dies irae" zawiera pełne grozy apokaliptyczne wizje końca świata i sądu ostatecznego. Bóg to straszliwy, nieczuły sędzia, nie znający litości. Posuwa się nawet do oskarżenia Boga, co jest obrazoburczym zachowaniem w konwencji hymnów pochwalnych. Zarzuca on Bogu stworzenie zła i szatana, skazywanie ludzi na cierpienie i obciążanie ich winą.
Modernizm to czas, w którym ludzie poddają się rozpaczy, sceptycyzmowi, rezygnacji. Rozwija się katastrofizm, depresje, wzrasta liczba samobójstw. Jednocześnie jest to czas wyniesienia sztuki na wyżyny, czas kiedy staje się ona absolutem, zastępuje wartości. Ideałem staje się sztuka dla sztuki, sztuka czysta, wyrażająca "nagą duszę", sztuka, która jest religią, a kapłanem której jest artysta.