Tragifarsa Gabrieli Zapolskiej: Moralność pani Dulskiej po raz pierwszy została wystawiona w Krakowie w 1906 roku. Od razu wzbudziła wielkie zainteresowanie i zyskała przychylność widowni. Stało się tak za sprawą doskonale zarysowanym postaciom i świetnej, przejrzystej konstrukcji.

Komedia poruszała problemy aktualne, coś, z czym Zapolska spotykała się na co dzień. Celem ataku i ostrej krytyki autorki stała się mieszczańska kołtuneria, którą od dramatu Zapolskiej zaczęto z czasem określać mianem ,,dulszczyzna".

Wydawałoby się, że problemy, które poruszały opinie publiczna cały wiek temu, dziś straciły swoja aktualność. Że wśród współczesnych ludzi nie ma już Dulskich. Niestety nic bardziej mylnego.

W swoim utworze Zapolska poruszyła temat, który mimo upływu 100 lat, nie stracił swojej aktualności. I dziś spotykamy się z problemem ,,dulszczyzny". Może jeszcze częściej niż w przeszłości.

Wystarczy spojrzeć na nasze najbliższe otoczenie. Nie brakuje w nim ludzi, którzy pozornie robią tylko to, co wypada. Zachowują się tak, jak nakazują im wzorce podawane przez środki masowego przekazu. Wolą ,,zabić" własną osobowość, niż okazać się osobą nie na czasie. Często takie, wymuszone zachowanie sprawia im ból i jak tylko zamkną za sobą drzwi własnego domu, z ulga zrzucają maskę i pokazują swoją prawdziwą twarz. Niestety często odbiega ona od wykreowanego obecnie ideału. Człowiek taki ma poczucie, że robi coś złego jeżeli nie ulega całkowicie modzie i wzorcom zachowania wykreowanym we współczesności. Nie potrafi przyznać się do własnych upodobań, wyrazić swojego zdania, a wszystko dlatego, że nie chce pokazać się innym takim jakim jest, lecz innym, lepszym, godnym naśladowania. Dochodzi wtedy do komicznych, a zarazem tragicznych sytuacji.

Coraz częściej możemy zaobserwować, że młodzi ludzie nie mają własnego zdania. Teoretycznie interesują się i znają na filmie, muzyce, książce. Chętnie komentują wszelkie nowości. Niestety bardzo często powielają tylko zdania innych, np.: głośno krytykują film, który im się podobał, ale został źle oceniony przez znawców kina. Nie potrafią wyrazić własnej opinii na temat przeczytanej ksiązki, czy wysłuchanej płyty. Najpierw muszą poznać opinię dziennikarzy i dopiero wtedy zaczynają dyskutować o pozornie własnych odczuciach. Zdarza się nawet, że dyskutują na temat czegoś, czego nie poznali. Łatwiej im kłamać, niż przyznać się do swojej niewiedzy.

Chęć ,,pokazania się" przed innymi sprawia, że postępujemy wbrew sobie. Kupujemy kota, bo to ostatnio jest modne i nie patrzymy na to, że wcale nie lubimy tych zwierząt. Żyjemy ponad stan, zaciągamy potajemnie kredyty i zamartwiamy się jak je spłacić, ale przecież sąsiedzi nie mogą myśleć, że powodzi nam się gorzej od nich. Chodzimy do teatru nie dlatego, że lubimy ten rodzaj sztuki, ale dlatego, że tak wypada.

Nie potrafimy również wprost mówić o tym co nas męczy. Przecież inni nie mogą myśleć, że żyją spokojniej i lepiej. Jeżeli mamy problem najpierw dbamy o to, żeby ukryć go przed światem, a dopiero później zastanawiamy się nad tym, jak sobie z nim poradzić i jak go rozwiązać. Czasem dochodzi nawet do tego, że jeżeli uda nam się osiągnąć pierwszy cel, sprawę uważamy za zakończoną. Problem, którego nie widzą sąsiedzi - nie istnieje.

Niestety w ten sposób zachowuje się coraz większą ilość osób. Dziś nie należałoby szukać pani Dulskiej, lecz osób zupełnie od niej różnych.