Obrzędy, jak podaje Słownik języka polskiego, są to czynności i praktyki uświęcone tradycją, maja one symboliczne znaczenie i na ogół towarzyszą znaczącym uroczystościom. Owe uroczystości maja najczęściej charakter rodzinny, społeczny, polityczny bądź religijny. Większość obrzędów wiąże się z kultura wiejska, skąd się wywodzą i stanowią integralny element jej kolorytu.

Opis wielu obrzędów wiejskich zawarł Stanisław Władysław Reymont w swej słynne j powieści, zatytułowanej "Chłopi". Obraz wiejskiego społeczeństwa z końca XIX wieku jest szczegółowy i oparty na osobistym doświadczeniu autora, który pochodził ze wsi, tam się wychował i spędził wczesne lata swej młodości.

Rytm wiejskiego życia wyznaczały przede wszystkim pory roku, określające kolejność czynności, chłopi, utrzymując się z roli, byli uzależnieni od pogody, a ich życie toczyło się od żniw do przednówka. Wyrazem tego zasadniczego podziału jest kompozycja utworu oparta na czterech tomach , zatytułowanych odpowiednio kolejnymi nazwami pór roku. Drugim, obok tego naturalnego, wyznacznikiem chłopskiego kalendarza był porządek liturgiczny wyznaczający święta kościelne.

Kultura wiejska , a także obyczajowość i moralność opierały się głownie na zasadach wiary chrześcijańskiej. Wyrazem tego podporządkowania był niepodważalny autorytet księdza we wsi. Kościół stał w centralnym punkcie, a obecność na mszy była obowiązkowa. W kościele podczas nabożeństw obowiązywała taka sama hierarchia ja w życiu społecznym wyznaczana statusem majątkowy,. Co świadczy o obustronnych wpływach kościoła i kultury wiejskiej. Niedzielę świętowano uroczyście i nieodwołalnie. Ten jeden dzień w tygodniu praca nie była najważniejsza, robiono tylko to , co było absolutnie konieczne, nawet parobkowie nie byli w ten dzień poganiani do roboty. W niedzielę każdy zakładał swój odświętny stój, najlepszy jaki posiadał, najlepiej barwny, zdobiony cekinami i wstążkami i udawał się do kościoła. Kazanie stanowiło istotny punkt nabożeństwa i było kierowane do wiernych czasem bardzo bezpośrednio, ksiądz często poruszał bieżące sprawy wsi, nakazując zaniechanie jakichś waśni czy zatargów. Uroczystości kościelne, szczególne takie jak odpust, świętowano z właściwym dla wsi rozmachem. Śpiewano bardzo głośno, lubowano się w wystawnych procesjach i symbolicznych aktach. Wiara potrzebowała zewnętrznych form obrzędowych. Dni świąteczne były tez okazja dla żebraków, ponieważ przy takich uroczystościach ludzie stawali się hojniejsi. Chrześcijański obrządek łączył się, mimo sprzeciwów księdza z pradawnymi praktykami pogańskimi, i tak w dzień zaduszny, po oficjalnych obrzędach kościelnych, wielu mieszkańców zanosiło na groby bliskich jedzenie, dla pragnących dusz.

Odświętnie spędzano tez resztę dnia, w święta należało zjeść uroczysty obiad, najlepiej z mięsem, choć oczywiście nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić. Przy jedzeniu, szczególnie przy tych uroczystych okazjach również obowiązywały zasady dobrego wychowania. Nie należało jeść zachłannie choć w dobrym tonie było spróbować wszystkich podanych potraw. Po zaspokojeniu pierwszego głodu rozpoczynano rozmowy, rozmawiali gównie starsi. W czasie codziennych posiłków obowiązywała ścisła hierarchia i sprawiedliwy podział jedzenia. W niedziele ograniczano się do niezbędnych zajęć, czy6li na przykład karmienia zwierząt, czy jakichś nagłych sytuacji, które mogłyby zniweczyć plony, ale unikano pracy fizycznej, by nie budzić gniewu Bożego. Spotykano się wiec z sąsiadami, rozmawiano, spacerowano po polach, ciesząc oko plonami, doglądając upraw. Pod wieczór chłopi schodzili się do karczmy, w zależności od pory roku bawiono się huczni z tańcami lub tylko przy rozmowach. Karczma była miejscem rozrywki i załatwiania interesów. Jedni pili, podawane przez karczmarza piwo lub wódkę "byle przystojnie i bez obrazy boskiej ..." , inni tylko rozmawiali, cieszyli się chwila wytchnienia i okazja spotkania z innymi w wesołej na ogół atmosferze. Młodzi najczęściej tańczyli, raźno i z przytupem. Oczywiście, zdarzały się tez awantury, bójki i kłótnie.

Inaczej świętowano dzień zaduszny, była to uroczystość poważna, należało się wówczas zastanowić nad własnym życiem, był to dzień zadumy i rachunku sumienia. Od rana z kościelnej wieży rozchodził się dźwięk dzwonów, wprowadzając mieszkańców w odpowiedni nastrój. W ten dzień również należało ubrać się odświętnie, choć może z mniejszym przepychem i feeria barw. Powaga była wymagana na każdym kroku. Nie wypadało głośno się śmiać, nawet rozmawiać, a już na pewno śpiewać wesołych piosenek. Na cmentarz schodzili się tez mieszkańcy okolicznych wsi, którzy mieli tam groby swoich bliskich. Lipiecki kościół, choć duży w ten dzień nie był w stanie pomieścić wszystkich wiernych, cześć stała przed kościołem zachowując jednak pełna powagę. Tego dnia Organista przezywał oblężenie w zakrystii, przyjmując wymienianki, czyli intencje mszy za zmarłych. Należność za mszę można było zapłacić w groszach (6) lub jajkach (3). Na środku świątyni umieszczano trumnę, mająca przypominać o rodzaju święta, ksiądz odczytywał listę tych, którzy zostali wymienieni w zakrystii, czyli tych, za których wykupiono msze. Kiedy przerywał wierni podejmowali modlitwę: "(...)odpowiadał mu głośny pacierz mówiony przez wszystkich za te zmarłe w czyścu ostające." Tego dnia także żebracy przypominali o swoim istnieniu, stali wzdłuż całej drogi od kościoła do cmentarza, prosząc o wsparcie i obiecując modlitw za czyśćcowe dusze. Nieszpory to nabożeństwo, które odbywało się po południu, było to uroczyste uczczenie pamięci zmarłych. Później wierni w uroczystej procesji szli na cmentarz, by tam pomodlić się za dusze zmarłych. Kościelny obrządek zezwalał na palenie świec i kaganków, toteż posuwający się dostojnie orszak mienił się błyskami ognia. Jednak zakazy księdza niewiele mogły poradzić na to, ze wierni przynosili tez skromne zapasy jedzenia, które umieszczali na grobach bliskich z wiara, ze wspomogą one zgłodniałe i cierpiące dusze. Datki tego rodzaju, a także dobra jak "motek przędzy lub przygarść lnu ...", czy wianek grzybów były przez kościół mile widziane, ale tylko jako ofiara dla księdza, na która były nawet specjalnie przygotowane beczki, do których można było wkładać ofiary. Słychać było smętne zawodzenia i monotonne modlitwy Czasem tez wybuchy płaczu. Tego dnia należało świętować cicho i w skupieniu, do karczmy nikt nie zachodził, nawet towarzyskie wizyty były rzadkością. Wierzono, że tego dnia czyśćcowe i potępione dusze chodzą po świecie, lepiej wiec było nie opuszczać chałupy po zmroku. Zapobiegliwe gospodynie wystawiały tez jadło przed drzwi, by zgłodniałe dusze mogły się posilić i nie niepokoiły mieszkańców.

Swoistą uroczystością wiejska był tez dzień jarmarku i on wiązał się ze specyficznymi zachowaniami obrzędowymi. Jarmark odbywał się kilka razy w roku w Tymowie, był okazja do wymiany produktów własnego gospodarstwa na potrzebne sprzęty, ubrania, naczynia, a , kogo było stać, to i zbytki. Najważniejszy był jarmark przed świętami, chłopi po żniwach mieli walutę wymienna i duże potrzeby związane z nadchodzącymi uroczystościami. odbywał się jarmark. Jarmark był tez okazją do wszelkiego rodzaju interesów, oprócz handlu wymiennego można było się nająć do pracy na kolejny sezon, z czego korzystali parobkowie, zaciągano i spłacano długi, snuto małżeńskie plany… Na placu targowym zawsze było tłoczno i głośno, na jarmark ściągali wszyscy, sprzedający gospodarze i rzemieślnicy, zafascynowane dzieci, parobkowie szukający służby, żebracy i złodzieje. Przekrzykiwano się zachwalając towar, głośno targowano ceny, ryczały krowy, płakały dzieci, które w tłumie straciły z oczu rodziców, żebrzący prosili o wsparcie, nie brakowało i kataryniarza, który tez chciał zarobić przy okazji takiego wydarzenia. Sprzedawano wszystko, sprzęt rolniczy, uprząż, ubrania i buty, ozdoby, korale i obrazy ze świętymi, można było nabyć nawet książki i zabawki. Luksusem były też słodycze.

Największej mobilizacji wymagał czas żniw, a obfitość plonów decydowała o następnym roku. Najpierw żęto zboże, chłopi szli przodem z kosami, za nimi podążały kobiety zbierając zboże, wiążąc je w snopki i stawiając z nich mendle. Praca trwała cały dzień w czasie letnich upałów. Potem trzeba było zboże wymłócić, a ściernisko zaorać. Potem następował czas zbiorów ziemniaków, czyli wykopki. Do pracy szli wszyscy, często wspomagano się najemnymi komornikami. Małe dzieci kładziono na miedzach, by je widzieć, ale nie poświęcano im wiele uwagi, najważniejsza była praca. Późną jesienią następowały zbiory kapusty, ważnego składnika chłopskiej diety. Potem obierano ja w chatach , schodząc się wieczorami w jednej izbie, gdzie przy ogniu toczyły się wesołe rozmowy. Na koniec gospodyni raczyła wszystkich kolacja. Przy takiej okazji należało podać obfity posiłek złożony z mięsa, kaszy, grochu i kapusty.

Codzienne obowiązki dotyczyły przede wszystkim obrządku trzody i drobiu. Wszystkie zwierzęta trzeba było nakarmić, niektóre zaś wyprowadzić na pastwisko. Pasieniem często zajmowały się najmłodsi członkowie rodziny, którzy również musieli pracować. Kobiety zajmowały się tez przygotowywaniem posiłków dla domowników oraz wieczornym obrządkiem zwierząt i dojeniem krów.

Obwarowany obrzędami był ceremoniał weselny. Oczywiście, wszystko zależało od zamożności rodzin, które ów zabawę organizowały, ale nawet biedni gospodarze starali się wystawić huczne weselisko. Rzecz wyglądała uroczyście od samego początku i od samego początku należało przestrzegać obyczajów uświęconych długoletnia tradycją. Mężczyzna, który chciał poślubić kobietę, wysyłał swatów do jej rodziców. Swatowie obowiązkowo musieli iść z wódka, jeśli rodzice i sama wybranka poczęstowali się przyniesionym trunkiem, oznaczało to pomyślny wynik rozmów. W razie zgody, należało udać się do karczmy, by tam oficjalnie i przy świadkach ogłosić zaręczyny. Zapraszano gości już na zaręczyny i już te uroczystość świętowano hucznie. Dla mieszkańców była to wspaniała okazja by się spotkać i natopić na koszt młodych. Jeśli narzeczeni byli bogaci i hojni zabawa przy okazji zaręczyn była wystawna jak niejedno wesele, podawano jadło i napitek, tańczono i bawiono się do rana.

Jednak prawdziwa zabawa odbywał się dopiero w dniu wesela. Uroczystość organizowano w domu panny młodej. Z jednej przynajmniej izby wynoszono wszystkie sprzęty, by goście mogli swobodnie tańczyć, w innych bądź na zewnątrz ustawiano stoły, przykrywano je odświętnym obrusem i suto zastawiano. Na te okazje trzeba było wysprzątać obejście i wybielić ściany w izbach. Wnętrze przystrajano jak na święta. "(...) kolkami jedlinowymi..." i wycinankami. Ponieważ wesele było ogromnym wydatkiem, goście przynosili w ramach rekompensaty czy wdzięczności za zaproszenie różne podarki, gospodyni składano produkty spożywcze, czasem tez pieniądze czy zwierzęta. Ślub odbywał się po południu, do domu młodej panny szła orkiestra i drużbowie, wszyscy głośno śpiewali. Gości zwoływano chodząc od chaty do chaty. Goście czekali w domu młodej panny podczas gdy drużbowie szli po młodego pana i zanim wracali do jego wybranki.

Pannę młodą stroiły kobiety, ważne było, by w ślubnym stroju nie zobaczył jej oblubieniec przed ceremonią. Obyczaj wkładania białej sukni do ślubu w owych czasach jeszcze nie przyjął się na wsi, toteż panna młoda miała na sobie bogato zdobiony strój ludowy i wianek na głowie. Potem następowało błogosławieństwo udzielane przez rodziców. Dopiero wtedy wszyscy ruszali do kościoła. Orszak otwierała orkiestra, za nią podążali drużbowie, prowadzący młoda panna i druhny z młodym panem, dalej rodzice i reszta gości. Po uroczystości kościelnej, nowożeńcy wracali do domu panny młodej, gdzie witano ich oficjalnie tradycyjnym chlebem i solą. Potem już można było rozpocząć zabawę. Orkiestra dawała sygnał do tańca, cały czas oczywiście podawano tez jadło i suto zakrapiano wódka. Każdy powinien choć przez chwilę zatańczyć z młoda panną, co tez czyniono z ochota. Do stołów podawano obfite posiłki, a po skończonym jedzeniu, kiedy wszyscy byli syci, kucharki krążyły między b8esiadnikami i zbierały monety do wyciągniętych chochli. Oprócz tańców bawiono się w przeróżne gry zabawy i wróżby. Centralnym punktem obrzędów weselnych były oczepiny. Do ślubu panna młoda szła w wianku, ale od dnia ślubu miął już nosić czepiec. Sama zamiana nakrycia głowy łączył się z różnymi dodatkowymi elementami zabawy, jak wkupywanie się młodej mężatki w grono starych gospodyń. Wesele mogło trwać i kilka dni. Na drugi dzień, znów z pompą przystępowano do przeniesienia panny młodej do domu męża, wraz z wianem rzecz jasna. Tu znów następowało powitanie chlebem i solą. Zabawę kontynuowano więc w domu młodego pana.

Obrzędowość pełniła doniosła role, poprzez obrzędy przekazywano sobie tradycje i wartości. Wspólne obyczaje stanowiły o jedności grupy, do której należały, nić tez dziwnego, ze ci, którzy się wyłamywali, byli przez wspólnotę odrzucani. Kultura wsi nie miała swych literatów, pisarzy, którzy by ja uwieczniali, zachowywała się właśnie w obrzędach, które choć już w znacznej mierze nieczytelne, bo utraciły swe pierwotne symboliczne znaczenie, przetrwały przecież do dziś.