Jan Andrzej Morsztyn

Do galerników

Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje,

Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:

Was człowiek, a mnie silny bóg zacina,

Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.

Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje,

Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina,

Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,

Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.

Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany,

Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu,

Wam podczas sternik sfolguje zbłagany,

Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu.

A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany,

Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu.

Wiersz A. Morsztyna "Do galerników' posiada budowę sonetu. Dwie pierwsze strofy są opisowe, dwie następne - refleksyjne. Utwór prezentuje się jako apostrofa skierowana do ludzi, potencjalnych, zapewne stworzonych przez wyobraźnię poety - galerników. Podmiot liryczny porównuje swoją sytuację, stan zakochania do sytuacji galerników. Morsztyn wyzyskuje w ten sposób przemyślnie skonstruowany koncept, co było charakterystycznym zabiegiem poezji barokowej. Zestawienie cierpień zakochanego człowieka z cierpieniami ludzi na galerach jest i absurdalne, i paradoksalne, ale kontrast ten w sposób najbardziej ciekawy prezentuje koncepcję poety, wywołując na czytelniku głębokie wrażenia.

Strapieni ludzie, źle się z wami dzieje,

Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:

Podmiot liryczny jest pełen współczucia dla galerników, ale zdaje się, że ukazuje to współczucie, by odwrócić kąt widzenia, by czytelnik spojrzał na niego, zakochanego przez pryzmat cierpień skazańców. Bohater wiersza stwierdza, że miłość jest okrutniejsza niż jakaś tam, zdawałoby się byle jaka kara na galerach.

Was człowiek, a mnie silny bóg zacina,

Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.

W kolejnych porównaniach, zbudowanych na antytezach i kontrastach, zakochany porównuje swoją sytuację z sytuacją galerników, twierdząc, iż ich kara kiedyś się skończy, a on nie może mieć nadziei.

Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,

Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.

Zakochany zauważa również różnicę: cierpienia galerników są fizyczne, w tym sensie bardziej znośne, ich boli tylko ciało, a taki ból da się opanować, jego natomiast boli dusza. Ten ból jest nie do wytrzymania.

Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu.

A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany,

Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu.

Zakochany ma również świadomość, że nic mu nie przyniesie ulgi w tych miłosnych męczarniach. W sprytnie stworzonej antytezie oznajmia, iż galernicy cierpią na wodzie, a on w płomieniu miłości. Porównanie to opiera się na związku frazeologicznym: żar miłości, ogień miłości itp. Miłość jako gorące, namiętne uczucie od dawna była kojarzona z ogniem i Morsztyn trafnie wykorzystuje ten związek słów. W opozycji tworzy jakby "lżejsze cierpienia" galerników, bo na wodzie, choć przecież to tylko poetycki koncept, ponieważ galernicy pracujący pod pokładem rzadko kiedy, o ile w ogóle, widzieli morze. Pracowali w upale, znoju, nie oszczędzając sił. Morsztyn tworząc to porównanie zapewne chciał uwydatnić cierpienia zakochanego, ale zakochanego nieszczęśliwie, skoro tak bardzo on cierpi i tak wymownie użala się nad swym losem.

Jeśli chodzi o budowę utworu, której nie można tu pominąć, to na uwagę zasługuje fakt, iż jak już wspomnieliśmy jest to sonet o stałych cechach wersyfikacyjnych. Rymy posiadają układ abba abba cdc dcd. Wśród użytych środków stylistycznych należy wyróżnić anafory, czyli rozpoczynanie kolejnych wersów tymi samymi słowami:

Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje,

Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina,

Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,

Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje

Pojawiają się również liczne epitety: strapieni ludzie, silny bóg, sternik zbłagany

Wiersz opiera się na koncepcie, który tez należy do środków stylistycznych.