Jan Andrzej Morsztyn był wybitnym przedstawiciel polskiego marinizmu. Praktycznie polski barok kojarzy się z jego nazwiskiem i jego twórczością, w której przejawia się ogromna kultura słowa, zręczność w operowaniu językiem i środkami artystycznymi, wyszukany rytm i kształt wierszy. Pomysły na eksperymenty formalne i treściowe czerpał on przede wszystkim z literatury włoskiej, ale nie pogardził także wpływami francuskimi i łacińskimi. Zazwyczaj lekkie traktowanie tematów nie nadążało za kunsztownością formalną poezji Morsztyna.

Wiersz Jana Andrzeja Morsztyna pt. "Do galerników" to przykład sonetu, ten gatunek poetycki był bardzo często stosowany w baroku, zwłaszcza przez wspomnianego poetę. Sonet ma formę monologu lirycznego, który skierowany jest do tytułowych galerników. Podobnie jak w utworze "Do trupa" podmiot liryczny nawiązuje pozorną rozmowę z odbiorcą komunikatu, który jednak cały czas pozostaje milczący i bierny. Tak samo w tym przypadku, liryka bezpośrednia, w której ujawnia się osoba mówiąca w wierszu, łączy się z liryką zwrotu do adresata. W obrębie sonetu pojawia się zaskakujący koncept, nieszczęśliwie zakochany i cierpiący podmiot liryczny dokonuje zestawienia swojego losu z ciężkim życiem ludzi pracujących na galerach. Tak ujęty problem, przybrany w wyszukany paradoksalny zestaw pozornie odległych, a nawet sprzecznych ze sobą zjawisk zaskakuje i zadziwia. Przy głębszym zaznajomieniu się z utworem odbiorca dochodzi do wniosku, że faktycznie jest w tym ukryta jakaś prawda. Oczywiście, zabieg tego typu ma na celu hiperbolizację bolesnych przeżyć kochanka, którego sytuacja jest o wiele gorsza niż galerników. Dla wywołania silniejszego wrażenia i kontrastowości autor zastosował antytezy, które rozpoczynają się od anafory zaimkowej: "was, wam, mnie …" oraz zbudowane są na zasadzie paralelizmu składniowego:

"Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje,

Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina,

Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina,

Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje."

W utworze zawarte są ciekawe epitety: "strapieni (ludzie)", "silny (bóg)", "własny (jad)", które potęgują efekt zniewolenia i cierpienia zarówno galerników, jak i nieszczęśliwego kochanka. Pojawiają się także liczne metafory np.: "Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany…", "…mnie gwałt trzyma w tym więzieniu…", "…ja cierpię w płomieniu" itp. Owe wymyślne środki stylistyczne budują niesamowitą aurę zaskoczenia, urozmaicają tekst poetycki.

Już na samym początku wiersza podmiot liryczny stwierdza, że wprawdzie z galernikami źle się dzieje, ale z nim miłość "okrutniej poczyna", następnie następuje wyliczenie różnic zachodzących między sytuacją odbywających karę galerników, a zakochanym. Zwrócić należy uwagę, że cechy bądź pewne okoliczności odsługiwania kary na statku mają aspekt zewnętrzny i fizyczny, zaś wszystko, co metaforycznie wyraża podmiot liryczny dotyczy cierpień odbywających się w jego wnętrzu. Choć kochanek współczuje "strapionym ludziom" to jednak wychodzi z założenia, że jego życie jest o wiele gorsze:

"Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu.A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany,Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu."

Galernicy cierpią na wodzie, on zaś jest spalany przez płomień miłości. Być może oni odsłużą karę i będą wolni, on zaś nigdy nie dostąpi wolności. Nieszczęśliwy kochanek wykorzystuje fizyczne cierpienia galerników: "Wam nogi łańcuch zgina…", "Wam ręka tylko mdleje…"; by mieć pretekst do mówienia o swoich bólach duszy: "…mnie z serca zacina", "…mnie dusza mdleje".

Mimo podobieństw i jednocześnie różnic zachodzących między galernikami a podmiotem lirycznym w puencie, wspomnianej już wyżej, jasno widać, że ten drugi znajduje się w gorszej sytuacji. Także w tym utworze Jan Andrzej Morsztyn wykazał się błyskotliwością pomysłu i kunsztownością ukształtowania formalnego sonetu.