11. 5. 10

Nadszedł czas żalu za całe zło, którego byłam przyczyną. Nie widzę sensu życia, przesłania mi go wina i grzech rozpusty. Poczułam pragnienie odnowy, zmiany. Sięgając wspomnieniami wstecz, widzę obraz młodej i pięknej kobiety, która zasługiwała na szacunek. Co się ze mną stało? Dlaczego zbłądziłam? Moje wyuzdanie doprowadziło do tego, że ludzie mi urągają, pogardzają mną, brzydzą się mną.

Dzisiaj nadszedł sądny dzień dla zła, które mnie osaczyło. Czuję, że zbliża się wybawienie. Poświęcę ten cudowny czas zadumie nad sobą i swoim życiem. W mroku rozjaśnianym tylko wątłym płomieniem świecy ukryję moje zamyślone oczy.

Migające małe światełko w potężnej i wszechogarniającej ciemności daje mi ciepło i nadzieję, pozwala mi się odnaleźć w pustce serca, która mnie przepełnia.

Zbieram w sobie siły. Wydaje mi się, że mój wysiłek jest ponadludzki. Nigdy tak bardzo nie chciałam niczego, jak teraz oczyszczenia swojej duszy.

Czy uda mi się osiągnąć cel? Czy się nie poddam i będę walczyła z demonem zła?

W głowie mi szumi od natłoku myśli, które nie dają mi spokoju.

Pragnienie czynienia dobra walczy z lękiem przed grzechem. Rozpusta czyha na mój pierwszy nieprzemyślany krok, na moje potknięcie się w drodze do zbawienia.

Dzisiaj poczułam kamień raniący moją twarz. To było jak ostrze przeszywające moje serce. Upodlenie i wstyd sięgnęły zenitu, a ja zapragnęłam śmierci. Stoczyłam się na samo dno! Wtedy wyciągnąłeś do mnie pomocną dłoń, wyrwałeś mnie z więzów złych ludzi i Szatana. Zraniona dusza w zranionym ciele poczuła nadzieję, zobaczyła to światełko w mroku, do którego musi zdążać.

Uzmysłowiłam sobie swoje złe postępowanie. Zaczynam pokutę za moje niecne grzechy. Teraz będę służyła Bogu i ludziom, będę dźwigała na swoich ramionach krzyż, który ześlesz na mnie. Wiem, że tak trzeba. Pomogłeś mi, teraz pozwól mi choć trochę pomóc Tobie i ponieść to święte drzewo na Golgotę. W tym widzę sens życia, w tej małej iskierce nadziei na zbawienie, która tli się w mroku zła.