Motyw Syzyfa wywodzi się z mitologicznej opowieści o tym właśnie bohaterze. Syzyf był ulubieńcem bogów, ale miał jedną wadę - lubił plotkować. Oprócz tego był sprytny i wygadany, także umiał się wywinąć z każdej sytuacji. Jednak kiedyś zdradził tajemnicę samego Zeusa, za co rozwścieczony bóg kazał go ukarać. Syzyf, posługując się swoim sprytem, zdołał się wywinąć i z tej sytuacji (i kilku następnych), ale mimo wszystko w końcu został złapany i ukarany - kazano mu wtaczać pod górę wilki głaz. Ucieszony Syzyf stwierdził, że szybko upora się z tym zadaniem. Niestety - za każdym razem, gdy zbliża się wraz z kamieniem do wierzchołka góry, ten wyślizguje mu się i powrotem stacza na dół. I tak codziennie, na okrągło. W mitologii jest symbolem bezowocnego trudu, który i tak skazany jest na porażkę - tak zwana "syzyfowa praca".
Nasz drugi bohater to postać ze starotestamentowe Księgi Hioba. Historia jego życia to opowieść o wielkiej próbie na jaką został wystawiony przez Boga. Był przykładnym i wiernym chrześcijaninem ale został poddany próbie wiary ponieważ Szatan założył się z Bogiem, że Hiob w cierpieniu wyrzeknie się jego. Sztana pomylił się jednak. Pomimo wszystkich nieszczęść i przykrości jakie spotkały Hioba ten jeszcze żarliwiej modlił się do Boga aby ten oszczędził chociaż jego bliskich. Pomimo tylu nieszczęść Hiob zachował swoją niezłomną wiarę za co został sowicie wynagrodzony przez Boga - do końca swoich dni był szczęśliwym człowiekiem.
Myślę, że w czasach w których żyjemy możemy spotkać zdecydowanie więcej Syzyfów aniżeli Hiobów. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ większość z nas codziennie toczy swój życiowy głaz pod wielką górę przeciwności jakie się przed nim piętrzą. To może być każdy z nas, a także bezdomny, bezrobotny. Nie zważając na przeciwności losu co jakiś czas zaczynamy od nowa nie tracąc wiary, że kiedyś w końcu dobrniemy na sam szczyt. Wiem, że każdy w życiu miał marzenie, którego realizacja wiązała się z podjęciem nie jednej ale co najmniej kilku prób. Taka właśnie jest praca Syzyfa.
No dobrze. Skoro więcej jest Syzyfów to musi być też miejsce dla Hioba. I on cierpiał, ale jego nieszczęście zakończyło się za sprawą boskiej interwencji. Syzyf czeka na wybawienie, a Hiob poddał się cierpieniu nie oczekując zwolnienia z niego. Myślę, że do Hioba są troszkę podobni ludzie nieuleczalnie chorzy. Wielu z nich w swym cierpieniu odnajduje sens głębszy niż tylko ten wyznaczony przez chorobę. Iwleu z nich także w swym cierpieniu zwraca się do Boga. Czasami zdarza się cud i Bóg uwalnia ich od tego brzemienia. Ale najczęściej cierpią aż do śmierci. Może po to abyśmy my mogli cieszyć się z tego, że jesteśmy zdrowi?
Przesłanie tych dwóch opowieści jest jasne - mówią nam one, że walkę należy zawsze podjąć bez względu na sytuację w jakiej się znajdujemy. Czasem będziemy mieli już dosyć, czasem nie widać końca naszych cierpień. Ale zawsze trzeba mieć tą świadomość, że na końcu tej drogi czeka na nas cel jakim jest spełnienie naszego marzenia. Z takiej walki zawsze też wychodzimy bogatsi o nowe doświadczenia.