Postanowiłam sprzeciwić się woli Kreona, wiem co mnie czeka, jednak nie mogę pozwolić na to, aby ciało mego ukochanego brata Polinejkesa, zostało nie pochowane... Jutro być może nie będzie mnie na tym świecie, jednak wolę nie żyć, aniżeli ze spokojem przyglądać się takiemu traktowaniu zwłok bliskiej mi osoby...

Wiem, że nad całym moim rodem ciąży fatum, żadne z nas nie może być szczęśliwe. Wystarczy wspomnieć mego nieszczęsnego ojca, Edypa, który nieświadomie zabił własnego ojca, a mego dziadka, Lajosa. Związał się z Jokastą, która była jego własną matką. Chciał za wszelką uniknąć swego przeznaczenia, jednak niestety nie udało mu się. Pamiętam dzień, w którym nasi rodzice dowiedzieli się całej prawdy, matka popełniła samobójstwo, a ojciec wykłuł sobie oczy i opuścił Teby. Miał udać się gdzieś daleko, znaleźć sobie miejsce na spokojną śmierć. Bardzo kochałam mego ojca, a los tak okrutnie z niego zakpił. Zresztą zakpił z całej naszej rodziny. Ja, Ismena, Eteokles i Polinejkes, przyszliśmy na świat z kazirodczego związku Edypa i Jokasty, nasze życie musiało być nieszczęśliwe, nie było innej możliwości. Bracia mieli zgodnie rządzić w Tebach, jednak złe fatum nie pozwoliło, aby tak się stało. Eteokles po roku sprawowania władzy, nie chciał zgodnie z umową oddać tronu Polinejkesowi. Wówczas Polinejkes najechał na Teby z wojskami swego teścia, którym był król Argos.

Straszne były to dla mnie chwile, kiedy przyglądałam się bratobójczej walce, w której zginęli zarówno Eteokles, jak i Polinejkes. Wtedy władzę w Tebach przejął brat naszej matki, Kreon. Nigdy nie przepadałam za wujem, zawsze widziałam, że jest bardzo rządny władzy, jednak szanowałam go i nadal szanuję, gdyż jest bratem mojej ukochanej matki, a ponadto miał być moim teściem. Od dawna bowiem łączy mnie uczucie z jego synem Hajmonem, który całkowicie różni się od ojca, jest wesoły, otwarty na sugestie innych i nie pała żądzą władzy. Zawsze marzyłam, o tym, aby zostać jego żoną i urodzić mu dzieci... szczęście było tak blisko... Jednak nie pozwolono nam go wypełnić.

Kreon uznał Polinejkesa za zdrajcę i zabronił jego pochówku. Uznałam tą decyzje za bezsensowną, nie uważam bowiem, żeby ktokolwiek, oprócz bogów, miał prawo decydować o losie człowieka po jego śmierci. Kreon swoją decyzją podważył prawo boskie, które nakazuje godziwy pochówek dla każdego człowieka, a osąd nad nim pozostawia sędziom w Hadesie. Nie miałam innego wyjścia... musiałam sprzeciwić się woli Kreona, przecież zawsze byłam wychowywana w bojaźni wobec nakazów boskich, więc jakbym mogła patrzeć się na tak jawne ich łamanie. Zawsze uważałam, że człowiek musi podporządkowywać się bogom i nie powinien próbować się im sprzeciwiać, gdyż jest niczym wobec ich potęgi.

Ismena odmówiła mi pomocy, nie zamierza sprzeciwiać się Kreonowi, twierdzi, że my, jako kobiety powinnyśmy być mu posłuszne... Nie wiem co się z nią dzieje, przedkłada własne bezpieczeństwo nad miłość siostrzaną i posłuszeństwo prawom boskim. Nie mogę tego pojąć, dlaczego ona tak postępuje, przecież życie na ziemi szybko przemija, dopiero w Hadesie czeka nas życie wieczne i już teraz, posłuszeństwem wobec nakazów boskich należy sprawić by było on dobre...

Dużo myślę O Hajmonie, co zrobi, kiedy nie będzie mnie już przy nim... Tak bardzo go kocham i chciałabym spędzić z nim całe życie, jednak wiem, że nie jest to możliwe. Nawet jeśli Kreon wybaczy mi moją winę, to na pewno nie zezwoli, abym ja, osoba, która odważyła się złamać jego zakazy, była żoną jego syna. Musiałam poświęcić nasz związek, jednak nie mogłabym być z osobą tak dobrą i prawą, jak Hajmon, wiedząc, że pozwoliłam na bezczeszczenie zwłok brata.

Stanęłam przed Kreonem, był rozłoszczony, oczekiwał, że okażę skruchę za mój czyn... Nie okazałam, bo nie uważam, abym zrobiła cokolwiek złego. Nie mogłabym być tak obłudna i twierdzić, że chwilowo zbłądziłam, gdyż teraz jeszcze raz powtórzyłbym ten czyn, jeśli zaszłaby taka potrzeba i miała taka możliwość. Ismena próbowała wziąć połowę winy na siebie, ja jednak uważam, że był to tylko czczy gest, przecież nie chciała mi pomóc gdy ją o to prosiłam. Kreon nie może zrozumieć tego, że nie dla wszystkich prawa ludzkie są najważniejsze. Nie mógł zrozumieć, że tak sama kochałam obu mych braci i nie rozumie tego podziału na zdrajcę i bohatera, który on zastosował. Zresztą nie uważam, żeby winą za najazd Polinejkesa na Teby, należało obarczać wyłącznie jego. Ponadto Kreon, który zawsze nie lubił jakiegokolwiek sprzeciwu, teraz był całkowicie rozłoszczony tym, że to właśnie ja, jego krewna, mało istotna kobieta, ważyłam się złamać jego zakaz.

Jestem zamknięta w ciemnym lochu... Nigdy więcej już nie zobaczę Hajmona... Nie ujrzę też światła dziennego... Bardzo zawiodłam się na Ismenie, jednak szkoda mi jej, wiem, że będzie teraz całkowicie sama... Niedługo przyjmą, mnie do siebie moi bliscy... a Hades pomści śmierć w obronie jego praw... Zobaczę mą matkę, ojca i braci, nie wiem co się z nimi dzieje teraz w Hadesie... czy odpoczywają na Polu Elizejskim, a może cierpią srogie męki w Tartarze... Chcę, aby to wszystko się już czym prędzej skończyło, nie chcę długo czekać na śmierć, niech przyjdzie teraz i otworzy przede mną wrota Hadesu...